Chłopiec do bicia?

To już trochę staroświeckie określenie opisuje przemieszczanie agresji, kierowanej na kogoś innego niż ten, który ją w nas wywołuje. A dlaczego chłopiec? Pewnie dlatego, że w hierarchicznej strukturze społecznej, zdominowanej przez mężczyzn, dziecko, niezależnie od płci, należało do mniejszości wykorzystywanej i nadużywanej. Na dodatek bicie chłopca można uzasadniać przydatnością surowości w kształtowaniu męskiego charakteru.

11.12.2005

Czyta się kilka minut

Na okładce jednego z ilustrowanych tygodników społeczno-politycznych natknąłem się ostatnio na wizerunek skrępowanego kaftanem bezpieczeństwa mężczyzny, któremu towarzyszył tekst “Kaftan dla niewygodnych", oraz drugi, mniejszy - o bezprawnym zamykaniu Polaków w szpitalach psychiatrycznych. Musiał mnie zainteresować, ponieważ od dziesiątków lat żywo zajmuje mnie wykorzystywanie psychiatrii do celów politycznych, a także deontologia lekarska, w tym psychiatryczna.

Dobrze pamiętam publikowany w “Tygodniku" tekst “Ustawa w państwie snu" nieżyjącej już dr Noemi Madejskiej (“TP" nr 45/1981), która powątpiewała w możliwość prawnego uregulowania zasad postępowania lekarzy wobec osób dotkniętych chorobami psychicznymi. Jestem przekonany, podobnie jak Madejska, że prawo nie jest w stanie kształtować osobistej wrażliwości moralnej człowieka, chociaż uczestniczy w kształtowaniu norm etycznych. Wiem także nie od dzisiaj, że prawo stanowione jest skuteczne tylko wtedy, kiedy się je egzekwuje. Kiedy Sejm pracował nad ustawą o ochronie zdrowia psychicznego, podzielałem opinię, że w kwestii ograniczania wolności osobistej człowieka decyzja powinna należeć do niezawisłego sądu, nie do lekarza. Nadal zresztą jestem przekonany o słuszności tego stanowiska. Wolę, żeby o przyjęciu do szpitala psychiatrycznego chorego wbrew jego woli decydował sąd, a nie rodzina chorego, nawet najbardziej kochająca, ani lekarz, nawet najlepszy i najwrażliwszy moralnie.

Tytuł zamieszczony na okładce wspomnianego pisma - niezależnie od estetycznych i etycznych kwestii, jakie budzi żonglowanie kaftanem zabezpieczającym - sugeruje właśnie posługiwanie się psychiatrią do eliminowania z życia publicznego osób “niewygodnych". Tytuł raportu wewnątrz numeru odwołuje się już jednoznacznie do potocznych nazw, jakie nadawano szpitalom psychiatrycznym prowadzonym przez służby wewnętrzne w dawnym Związku Radzieckim. Szpitalom, w których umieszczano oponentów politycznych, pozbawiając ich równocześnie prawa do przewodu sądowego i prawa do obrony.

Uznanie człowieka za chorego psychicznie i z powodu choroby zagrażającego porządkowi publicznemu tylko dlatego, że ma inne poglądy niż rządzący, jest poważnym nadużyciem psychiatrii. Polskie regulacje prawne pozostawiły osąd nierzetelności i nieuczciwości lekarzy (jeśli nie naruszają prawa karnego) w gestii sądów koleżeńskich Izby Lekarskiej. Jednak kontrolę nadużywania władzy przez lekarzy psychiatrów w kwestii przymusu leczenia sprawują sądy rodzinne. Jeśli władze wymiaru sprawiedliwości nadużywają kompetencji także i w ten sposób, że poddają w wątpliwość poczytalność podejrzanych o popełnienie przestępstwa i oskarżonych, dlaczego obciążać odpowiedzialnością psychiatrów? Czy aby nie dlatego, że mniej potężni niż prokuratury i sądy?

Jestem świadom znaczącego obniżenia się kompetencji zawodowych i poziomu moralnego statystycznego biegłego sądowego w zakresie psychiatrii. Boleję nad tym i czuję się, jako nauczyciel zawodu, współodpowiedzialny. Nawet pojedyncze przypadki nierzetelności rzucają ponury cień na innych psychiatrów, którzy wykonują swoje zadania nie plamiąc godności zawodu. Mam też nadzieję, że wysiłki Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego podejmowane dla poprawienia poziomu orzecznictwa sądowego w Polsce przyniosą efekty. Dobrze jest jednak pamiętać, że biegłych powołuje sąd i to on w polskim systemie prawnym przyjmuje lub odrzuca ich opinie. Wybitny, nieżyjący już psychiatra sądowy Karol Spett uczył, także i mnie, że najwyższym biegłym jest sąd. Władza sądownicza jest też przecież niezależną władzą państwową. Powołaną przez prawo do kontrolowania psychiatrów.

Nie idzie mi o to, żeby prasa nie patrzyła na ręce psychiatrów i ich działania. Wszędzie tam, gdzie może się pojawić nadużywanie władzy, oko, ucho i głos dziennikarza jest okiem, uchem i głosem każdego obywatela. Oczekiwałbym jednak od dziennikarzy skierowania bicza w kierunku, z którego nadużywanie władzy płynie.

A jeśli tak się nie dzieje i razy spadają na kark chłopca do bicia - tym razem na psychiatrów - warto przynajmniej unikać stereotypowych schematów pogłębiających naznaczanie i wykluczanie Bogu ducha winnych chorych. Po kampanii na rzecz bezpieczeństwa na drogach, posługującej się wizerunkiem spętanego kaftanem człowieka, sprawia to wrażenie epidemii rozprzestrzeniającej się jak grypa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2005