Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W naszej gminie reforma rolna została przeprowadzona w okresie międzywojennym, więc rolnicy są na ogół nieco zamożniejsi, a działki sensownie wykrojone. A i tak ci, którzy zgłaszają się po dopłaty, przedstawiają listę przeciętnie dwudziestu działek, z których składa się ich siedmiohektarowe gospodarstwo. Skąd to wynika? Z potwornego zaniedbania wsi przez wszystkie władze bez względu na ustrój, zaniedbania dosłownie biurokratycznego. Jak pomyślimy o tych wszystkich wójtach, przewodniczących, pierwszych sekretarzach i ich pracownikach, to widzimy od razu, że przez dziesięciolecia nic nie robili.
Otóż ostatnia klasyfikacja gruntów była przeprowadzana - i to nie wszędzie - za wczesnego Gierka, zaś plany zagospodarowania przestrzennego pochodzą z czasów późnego Bieruta. Na nową klasyfikację i - przede wszystkim - na nowe plany zagospodarowania przestrzennego nie ma pieniędzy. Istotnie gminy na to nie stać, ale powoduje to równocześnie ogromne straty, bo uniemożliwia rozsądne gospodarowanie gruntami, inwestowanie (na przykład GSM Plus nie postawiło u nas z tego powodu anteny) czy po prostu handel ziemią, skoro nie wiadomo, jakie jest jej ewentualne przyszłe przeznaczenie. Bo przecież rolnicy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że uprawianie gruntów klasy V i także IV mija się z celem, a Unia Europejska przewiduje w zasadzie, że takie grunty powinny pójść pod zalesienie. Jednak zgody na zalesienie gmina wydać nie może, bowiem w planie zagospodarowania przestrzennego grunty te są przeznaczone pod uprawy rolnicze.
Wszystko to nie odróżnia specjalnie wsi od miast, problemy są zapewne podobne, tyle że na wsi - wydawałoby się - znacznie prostsze do rozwiązania. Chłopska partia, czyli ZSL przemianowane na PSL, nie zrobiła w tej mierze dosłownie nic i dalej nic nie robi (tylko, umrzeć ze śmiechu, wysuwa swojego przewodniczącego na premiera). Tam, gdzie wójt jest w miarę sensowny, tam trochę da się sytuację poprawić, ale żaden wójt nie zmieni stanu prawnego i faktycznego.
A fakty są takie: polska wieś jest w stanie postfeudalnym, ale jeszcze przed modernizacją. Mamy wprawdzie prąd i gdzieniegdzie wodociągi, ale od ponad pięćdziesięciu, a raczej od tysiąca niemal lat, rolnicy byli lekceważeni, tylko poeci czasem wysławiali ich trud, a Kościół chlubił się ich wiarą. Jeżeli nikt nie pomoże rolnikom w dokonaniu modernizacyjnego skoku, to proszę się nie dziwić, że Polska z takim balastem będzie krajem biednym i kiepskim. I proszę się nie dziwić, że rolnicy nie pędzą do unijnej kasy, bo oni już nikomu i w nic nie wierzą. Zaś winna temu jest nie ciemnota rolników, lecz ciemnota inteligencji, a przede wszystkim władzy, która wie tylko dwie rzeczy: rolnictwo jest w Polsce jedynie obciążeniem, a rolnicy to duża grupa wyborców. Jednak rolnictwo jest traktowane jak piąte koło u wozu, chociaż powinien to być (obok bezrobocia) absolutny priorytet wszystkich władz.