Cesaria Evora: "Voz d'amor"

Zanim poznałem płyty Cesarii Evory, już zdążyłem zakochać się w jej piosence “Ausencia", która znalazła się na ścieżce dźwiękowej Gorana Bregovicia do filmu Emira Kusturicy “Underground". Teraz intensywnie zachwycam się albumem “Voz d’amor"; tak jak parę lat temu zachwycałem się jej płytami “Cabo Verde", “Café Atlantico", “Sao Vicente di longe" - mimo że Evora od lat niczego w swojej muzyce nie zmienia. I całe szczęście - westchną jej wielbiciele z ulgą.

07.12.2003

Czyta się kilka minut

Pochodząca z Mindelo, portowego miasta na Wyspach Zielonego Przylądka, sześćdziesięcioparoletnia dzisiaj piosenkarka pierwszą płytę wydała zaledwie 15 lat temu w Paryżu. Należy do najwybitniejszych przedstawicieli stylu zwanego morna, obok takich artystów jak Celina Pereira, Tchala, Vasco Martins, Ildo Lobo. Godzi się dodać, więc dodaję, że morna jest tym dla Cabo Verde, czym fado dla Portugalii, son dla Kuby, samba dla Brazylii, a dla Argentyny tango. Niektórzy określają ów styl także mianem atlantyckiego lub oceanicznego bluesa. Tak czy inaczej, artystkę wrzucono już do worka z etykietką “world music", co tak naprawdę oznacza wszystko i nic.

Piosenki Evory utrzymane są w zarówno w stylu morna, jak i jego pogodnej odmianie, którą określa się mianem coladera. Jak zwał tak zwał, niezależnie od tego czy Evora śpiewa w tempach wolnych czy szybkich, jej głos jest przepełniony melancholią i nostalgią. Takie też są jej teksty śpiewane w narzeczu kreolskim (na szczęście we wkładce do płyty znajdziemy tłumaczenia tekstów na język angielski, wiec możemy zorientować się w czym rzecz). Połączenie gorących latynoskich rytmów z głębokim, acz aksamitnym głosem pełnej temperamentu śpiewaczki daje doskonałe efekty, jej piosenki wręcz porywają do tańca. Nic to, że śpiewa ona wyłącznie o biedzie w jej zapomnianej przez Boga i ludzi ojczyźnie, o życiu, na które składają się wyłącznie pożegnania i rozstania, o niespełnionej miłości. Cesaria Evora śpiewa zawsze jedną i tę samą piosenkę, jak poeta ciągle od nowa pisze ten jeden jedyny wiersz.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2003