Być jak carioca

Kolejne Światowe Dni Młodzieży odbędą się w Krakowie. Papież Franciszek ogłosił to podczas Mszy św. zamykającej tegoroczne spotkanie w Brazylii. Przygotowania w Polsce już ruszyły.

29.07.2013

Czyta się kilka minut

Z uśmiechem wśród smartfonów: papież Franciszek pozdrawia młodych podczas spotkania na słynnej plaży Copacabana. Rio de Janeiro, 27 lipca 2013 r. / Fot. Christophe Simon / AFP / EAST NEWS
Z uśmiechem wśród smartfonów: papież Franciszek pozdrawia młodych podczas spotkania na słynnej plaży Copacabana. Rio de Janeiro, 27 lipca 2013 r. / Fot. Christophe Simon / AFP / EAST NEWS

Pogłoski o tym, że Franciszek odwiedzi Polskę w 2016 r. krążyły wśród młodych pielgrzymów – nie tylko polskich – przez cały czas ich pobytu w Rio de Janeiro. Jeszcze kilka dni przed przylotem papieża, podczas Mszy św. w polskiej parafii Matki Bożej Jasnogórskiej, kard. Stanisław Dziwisz zasugerował, by młodzi zabrali biało-czerwone flagi na finałową Mszę św., gdyż czeka ich „zapowiedziana niespodzianka”.

Po ogłoszeniu decyzji symbole Światowych Dni Młodzieży – krzyż i ikonę Matki Bożej Salus Populi Romani – przejęła od Brazylijczyków około stuosobowa grupa młodych Polaków, głównie z archidiecezji krakowskiej.

Tymczasem w parafii niedaleko plaży Copacabana, która gości pielgrzymów i wolontariuszy, wokół recepcji kręci się osiemnastoletni Miguel. Na plecy zarzucił biało-czerwoną flagę. Kiedy tylko słyszy język polski, podbiega i przedstawia się, dodając, że mówi w tym języku.

Jego rodzina nie ma korzeni nad Wisłą – Miguel to rodowity carioca (tak mówią o sobie mieszkańcy Rio). Polskiego postanowił się nauczyć, gdy tylko dowiedział się o planach zorganizowania Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Z każdym napotkanym polskim pielgrzymem robi sobie zdjęcie, trzymając w rękach szalik z napisem „Polska”.

PAPIEŻ W KORKU

Do historii przejdzie transmitowany na cały świat widok papieskiego samochodu, który 22 lipca, w drodze z lotniska do centrum Rio musiał czekać na przejazd w ulicznych korkach. Policjant, ochraniający przejazd pod katedrą św. Sebastiana, pytany o jego trasę, rozkładał bezradnie ręce. Przerażona ochrona patrzyła, jak młodzi podbiegali do Franciszka.

A on, uśmiechnięty, ze spokojem machał im przez otwarte okno. Tego samego dnia napisał na Twitterze: „Kościół jest młody i dobrze to widać podczas ŚDM. Niech Pan zachowa nas wszystkich zawsze młodymi w sercu”.

Młodzi Polacy różnie reagowali na styl bycia cariocas, mieszkańców Rio: jedni byli zachwyceni uprzejmością i troską gospodarzy, a inni poirytowani „dystansem” do obowiązków i punktualności.

Braki organizacyjne Brazylijczycy nadrabiali serdecznością i troską. Pielgrzymi przebywający na terenie parafii Matki Bożej Fatimskiej na osiedlu Pechincha wspominali na przykład, że gospodarze próbowali specjalnie dla nich uczyć się polskiego. Lekcje prowadził proboszcz, ks. Jan Kaleta, misjonarz od 28 lat pracujący w Brazylii. Starsze małżeństwo, u którego zamieszkała m.in. Marzena Kupny spod Kędzierzyna-Koźla, umieściło przy furtce swojego domu kartkę z napisem „Jest mile widziane” (w domyśle: „Witamy”), a następnego ranka gospodyni weszła do pokoju z kolejnymi kartkami: „Dzień dobry” oraz „Budzić o 6 rano”. Praktyczni gospodarze postanowili również podpisać wszystkie produkty zaserwowane na śniadanie.

MAMA

Isabel Cristina ma niecałe 50 lat, jest urzędniczką i mieszka ze swoją niepełnosprawną matką tuż przy plaży Copacabana, w małym, dwupokojowym mieszkaniu. Mimo ciasnoty, przyjmuje pielgrzymów, bo – jak mówi – jej mamie brakuje towarzystwa młodych ludzi.

Nawet do tych, którzy nie znają portugalskiego, mama mówi „mój synku”, „moja córeczko”. I ciągle dopytuje, czy pielgrzymi nie są głodni, czy bezpiecznie wrócili do domu. W wyniku cukrzycy straciła prawą nogę i od tej pory prawie nie wychodzi z mieszkania. Isabel pielęgnuje ją codziennie, z mamą spędza większość czasu po powrocie z pracy. Mimo że mieszka kilkaset metrów od centrum wydarzeń w Rio, ogląda je w telewizji. „To takie moje małe poświęcenie” – mówi z ciepłym uśmiechem, bez cienia goryczy.

Mama tylko raz, z pomocą córki, wychodzi na ulicę. Wtedy udaje jej się przez chwilę zobaczyć papieża. Choć w tłumie dominują młodzi, to każda starsza, mniej sprawna osoba jest natychmiast dopuszczana bliżej barierek, by miała lepszy widok. Mama płacze ze wzruszenia i powtarza „Dzięki Bogu!”. Isabel delikatnie ją obejmuje.

„KAWUSIA” W FAWELI

Mieszkańcy Rio często oburzają się na określenie „fawela” (to portugalskie słowo pochodzi od nazwy rośliny, rosnącej na wzgórzach miasta, na których w XIX wieku osiedlili się wyzwoleni niewolnicy). Miejscowe media mówiły więc częściej o wizycie Franciszka we „wspólnocie” Varginha, położonej w dzielnicy Manguinhos (25 lipca). Papież swobodnie spacerował wśród jej mieszkańców, całował podawane mu dzieci i ściskał wyciągnięte ręce. Przyjął także podarowany mu różaniec.

Podczas pobytu w faweli Franciszek odwiedził dom 82-letniej Amary Marinho mieszkającej tu od pół wieku. A do wszystkich powiedział, że bardzo chciałby każdego odwiedzić osobiście, by porozmawiać przy cafezinho (dosłownie: „kawusi”) – i żartobliwie dodał: „ale bez cachaçy” (to wysokoprocentowy, tradycyjny brazylijski alkohol produkowany z trzciny cukrowej).

Papież symbolicznie zrealizował to zamierzenie, jadąc następnego dnia wzdłuż plaży Copacabana na Drogę Krzyżową. Jeden z pielgrzymów podał mu wówczas yerba mate – ziołowy napój, który w Ameryce Południowej ma wymiar „społeczny” (pije się go przez rurkę z charakterystycznych tykw, najczęściej w kilka osób z jednego naczynia).

W BRAZYLIJSKIEJ CZĘSTOCHOWIE

W filmie „Sami swoi” jest scena, w której Wicia, syn Pawlaka, zostaje wysłany do miasta z misją kupienia kota. Na jarmarku mija go handlujący obrazami przekupień, wykrzykując: „Święty Józef! Święty Antoni! Wszyscy święci!”.

Podobną scenę widzi pielgrzym, który przyjeżdża na dworzec autobusowy w Aparecidzie: wita go ogromny targ, na którym można kupić wszystko: od jedzenia, poprzez sprzęt AGD, aż do mniej lub bardziej udanych kopii czczonej w narodowym sanktuarium Brazylii figury Matki Bożej.

Pochodząca z XVIII wieku tradycja głosi, że została ona znaleziona przez trzech rybaków w rzece Paraíbie. Wysłano ich na połów, ale sieci pozostawały puste do momentu, w którym wplątał się w nie korpus drewnianej figury Maryi, a następnie jej głowa. Wtedy łodzie wypełniły się po brzegi rybami.

Do tej historii nawiązał papież w przemówieniu do brazylijskiego Episkopatu. Kościół – mówił – ma być narzędziem pojednania: spajać to, co zostało rozdzielone. Sanktuarium odwiedził jeszcze przed rozpoczęciem Światowych Dni Młodzieży, zawierzając spotkanie opiece Matki Bożej z Aparecidy.

To jedno z najczęściej odwiedzanych sanktuariów maryjnych w Ameryce Południowej (ponad 11 milionów pątników tylko w ubiegłym roku). Jak w soczewce skupia się w nim brazylijska religijność – zmysłowa, namacalna, emocjonalna, barwnie manifestowana, ale też taka, która stanowi nieodłączną część tożsamości. Podczas śpiewu mszalnego Gloria lub antyfony Alleluja wierni radośnie machają rękami, jakby modliło się całe ich ciało. Po Eucharystii zapalają jako symbol wznoszonej modlitwy długie, kilkudziesięciocentymetrowe świece.

THANK YOU, JP2

W historii Światowych Dni Młodzieży nie zdarzyło się jeszcze, by podczas ich trwania zmieniono lokalizację dwóch ważnych wydarzeń centralnych z udziałem papieża. Tym razem taką decyzję wymusiła pogoda. Pierwotnie planowano, że czuwanie i tzw. Msza rozesłania odbędą się w dzielnicy Guaratiba – w miejscu, które nazwano „Polem Wiary”. Jednak z powodu deszczu grunt zamienił się w błoto, a wydarzenia końcowe przeniesiono na plażę Copacabana.

Brazylijczycy podjęli tę decyzję z uwagi na dobro pielgrzymów, poświęcając miesiące przygotowań i wysiłków. Papież Franciszek nawiązał do tego w sobotnim czuwaniu, mówiąc, że prawdziwe „Pole Wiary” nie jest miejscem na mapie, ale znajduje się w każdym z pielgrzymów.

Podczas Mszy św. dla wolontariuszy przed rozpoczęciem ŚDM Tadeusz Syka, pielgrzym z Bydgoszczy, zaprosił obecnych na niej Polaków do udziału w happeningu – hołdzie dla Jana Pawła II. Przywiózł ze sobą polską flagę, na której umieścił portret beatyfikacyjny papieża oraz napis „Thank you JP2”. Po Mszy Polacy zrobili sobie z flagą pamiątkowe zdjęcie, do którego stopniowo dołączali zaciekawieni pozostali wolontariusze. Fotografia nieoczekiwanie obiegła brazylijskie media i wywołała spore zainteresowanie dziennikarzy. To jednak był dopiero początek. Po pierwszym spotkaniu na Copacabanie Tadeuszowi udało się bez jakichkolwiek akredytacji przedrzeć przez kordon bezpieczeństwa i poprosić samego papieża Franciszka o pobłogosławienie flagi. Na razie autor pomysłu nie chce zdradzić, jakie są przyszłe losy projektu, ale zapewnia, że będzie on miał ciąg dalszy.

BISKUPI FLASHMOB

W oczekiwaniu na sobotnie czuwanie z Franciszkiem organizatorom udało się skłonić biskupów z całego świata siedzących na scenie do wykonania wspólnego dynamicznego układu choreograficznego, klasycznej „rozgrzewki” powtarzanej przez młodych co kilkadziesiąt minut.

Widok kilkudziesięciu radośnie, choć czasem dość nieporadnie tańczących hierarchów wywołał falę entuzjazmu i oklasków. Po każdym ze spotkań grupy młodzieży tańczyły na plaży do późna w nocy.

W wygłoszonym 27 lipca podczas czuwania rozważaniu Franciszek w prostych słowach przypominał o trzech elementach składających się na codzienność chrześcijanina: modlitwie, sakramentach i pomocy innym. Kilka razy zachęcał do osobistego stanięcia przed Bogiem w ciszy i postawienia mu – tu i teraz – pytań o życiowe powołanie. Celowo wyciszał aplauz i prosił o skupienie. Na jego twarzy dominowała powaga. Realizatorzy co chwila pokazywali na telebimach wzruszone i skupione twarze młodych ludzi.

Z RIO W ŚWIAT

28 lipca podczas ostatniej Mszy św. papież wzywał młodych, by w swoich środowiskach byli misjonarzami. Odwołując się do czytania z Ewangelii św. Mateusza, w którym zmartwychwstały Chrystus posyła apostołów na cały świat, mówił: „Tym doświadczeniem trzeba się dzielić. Jezus nie powiedział: jeśli chcecie, jeżeli macie czas. To polecenie, które Pan daje całemu Kościołowi, także Tobie. To nakaz wynikający z siły miłości Chrystusa, który dał nam całego siebie, nie tylko trochę siebie. Jezus nie tylko nas posyła, ale i nam towarzyszy.”

W czasie procesji z darami do Franciszka podeszło małżeństwo z dzieckiem, które urodziło się z bezmózgowiem i miało nikłe szanse na przeżycie. Dzień wcześniej papież spotkał ich przy wyjściu z katedry. Rodzice nie zgodzili się na aborcję, choć prawo im na to pozwalało. Dziecko wciąż żyje, a Franciszek pobłogosławił je jako niezwykły dar.

Przed wyjazdem na lotnisko Franciszek spotkał się jeszcze z wolontariuszami zaangażowanymi w organizację tegorocznych ŚDM. Na pożegnanie pracująca w brazylijskim komitecie organizacyjnym wolontariuszka z Polski, Wiktoria Czekaj, wręczyła Ojcu Świętemu oficjalną koszulkę polskiego pielgrzyma z napisem „Papież Franciszek”.

W TYM SZALEŃSTWIE JEST METODA

Przyjeżdżający do Rio turysta zauważa, że tutejsi kierowcy autobusów zazwyczaj pędzą na złamanie karku. Jeżeli pasażer, który wsiadł na przystanku, nie zdąży odpowiednio szybko usiąść, może się dotkliwie poobijać. Kierowca prze do przodu, gwałtownie hamuje i z wdziękiem manewruje wśród innych jeżdżących agresywnie kierowców – jakby wierzył, że nic nie może mu się stać.

Jeśli możemy coś zaczerpnąć z doświadczeń Brazylijczyków, to chyba odrobinę takiego właśnie dystansu do własnych możliwości i ograniczeń – zarówno w kwestiach organizacyjnych, jak i egzystencjalnych. Znamienne, że podczas Światowych Dni Młodzieży wielu Europejczyków cierpiało na „syndrom Marty” – tracili mnóstwo nerwów, jeśli cokolwiek nie działo się zgodnie z planem lub łamało ustalone reguły. „Troszczyli się i niepokoili o wiele”, a tymczasem ich latynoscy koledzy ze spokojem dostosowywali się do nowej sytuacji i nie rozpamiętywali w nieskończoność, że dane wydarzenie można było zaplanować inaczej.

Praktyka pokazała, że mieli rację – przy wzajemnej życzliwości nie było takiego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać. Jeśli więc nie pozwolimy się zamknąć w konwenansach i schematach, jeśli – po intensywnym planowaniu i przygotowaniach – zachowamy otwartość na to, co nieprzewidywalne, oraz zaufanie do Opatrzności, to możemy sprawić, że za trzy lata papież Franciszek poczuje się u nas jak u siebie.  


JAKUB KUBICA jest dziennikarzem, dokumentalistą i tłumaczem. Stale współpracuje z Redakcją Programów Katolickich TVP. Jako wolontariusz pracował na Światowych Dniach Młodzieży w Kolonii (2005), Madrycie (2011) i Rio de Janeiro.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2013