Brawo za „Żydownik”

Brawo za "Żydownik"

Z wielkim uznaniem wziąłem do ręki "Żydownik Powszechny". Znakomity pomysł, by drwiąco podnieść termin, w zamiarze jego żałosnych wynalazców obraźliwy, do godności nazwy suplementu "Tygodnika Powszechnego". Oczywiście większość artykułów znałem z dawniejszego czytania. Były przedmiotem przemyśleń i dyskusji. W związku z artykułem prof. Błońskiego pisałem do red. Jerzego Turowicza i dostałem od niego piękny list.

Zadziwiająca jest mnogość gatunków antysemityzmu, od pogardliwego, niechętnego, czasem żartobliwego, do wrogiego i groźnego. Nie wiem, czy przekazanie Niemcom spisu Żydów (potrzebne do wywiezienia ich do obozów zagłady) przez miejscowe władze we Francji było antysemityzmem, czy raczej służbistością urzędniczą zabarwioną lękiem np. o utratę pracy. Nie wiem, czy antysemityzmem czy zbrodnią o innej kwalifikacji było zabicie Żyda powracającego po wojnie do swojej własności (np. domu, mieszkania) przez kogoś, kto już przyzwyczaił się do tej własności.

Nie potrafiłbym zdefiniować antysemityzmu polskiego. Dla osób delikatnych słowo "Żyd" brzmi niedobrze i dlatego mówią: "Żydek". Mój przyjaciel Mieczysław Fogg, zaprzyjaźniony z wieloma Żydami, kiedy chciał określić kogoś jako Żyda, mówił eufemistycznie: "Mosiek". Moja serdeczna przyjaciółka, osoba ogromnej szlachetności, Żydówka, żyje w zgodnym stadle małżeńskim od kilkudziesięciu lat z "gojem", wilniukiem, byłym partyzantem akowskim, także szlachetnym człowiekiem. Od kilku lat pogrążył się on w głębokim Alzheimerze. Kiedy jego żona wybierała się na spotkanie w jakiejś organizacji żydowskiej, miał do niej pretensje, że zadaje się "z tymi okropnymi Żydami". Coś się tam wydobyło z pokładów bardzo odległej pamięci.

W czasie mojej pracy lekarskiej w Szpitalu PCK w Korei zaprzyjaźniłem się z tłumaczem, Kim Yi Hue. Kiedyś, przy jakiejś okazji, powiedział coś o okropnych Żydach. Roześmiałem się i spytałem, czy kiedyś widział Żyda. Zmieszany odparł, że nie. Wtedy oznajmiłem mu, że znał Żyda, dra Edwarda Kowalskiego, wspaniałego, niezwykle inteligentnego lekarza, oddanego całym sercem swojemu zawodowi i ogromnie kochanego przez Koreańczyków, członka poprzedniej polskiej ekipy szpitala. Ta wiadomość była dla niego szokująca i ze wstydem przyznał się do myślenia odruchowego, wynikającego, być może, z ideologii osi Berlin-Rzym-Tokio.

Przewrotna nazwa "Żydownik" przypomina mi trochę moją, bawiącą mnie wtedy, przewrotność z roku 1968. Czasem, kiedy w rozmowie z endekoidami słyszałem, że "ktoś jest z domu inaczej", przyznawałem, że i ja jestem z domu inaczej. Nie objaśniałem, że mój ojciec wstępując do Legionów na rozkaz Komendanta, musiał zmienić dobre nazwisko rodowe i przyjąć dokumenty jakiegoś zmarłego krakowianina, Jana Szajewskiego. Gdyby się dostał do niewoli, jako poddany cara, byłby natychmiast powieszony. Czasem więc zmiana nazwiska bywała sposobem na ratowanie życia. (Po wojnie, ojciec pokłóciwszy się z rodziną, uzyskał od Naczelnika Państwa prawo do pozostania przy przybranym nazwisku). Niekiedy, podczas rozmowy z otwartymi lub trochę utajonymi antysemitami wzmacniałem mistyfikację cytując, pod byle pretek­stem, pierwsze zdania Genesis: "Bereszit bara Elohim et haszszamaim we’et haarec. We haarec hajta tohu-wawohu...". Tego tekstu nauczył mnie znajomy hebraista (zresztą goj). Nie wiem, czy wymawiałem to poprawnie, ale efekt był piorunujący!

Janusz Szajewski

Pogrzebowe zwyczaje

Ostatnio dość często uczestniczę w katolickich pogrzebach. Z przykrością stwierdzam, że to, co powinno być pełnym godności i powagi "ostatnim pożegnaniem" i modlitwą, przekształca się w nerwowy wyścig z czasem, a co gorsza - w rutynową i bezduszną ceremonię. W Krakowie na wielu cmentarzach mamy do czynienia ze swoistą taśmą produkcyjną: trumna zostaje wniesiona do kaplicy cmentarnej np. o godzinie 9.40, a trzeba ją stamtąd wynieść o 10.20, bo na zewnątrz czekają już kolejni żałobnicy. To znaczy, że Msza może trwać najwyżej 25-30 minut; ksiądz maksymalnie skraca homilię albo nie mówi jej wcale; pieśń "Przybądźcie z nieba..." jest traktowana jak przerywnik, w czasie którego celebrans idzie do zakrystii, żeby zdjąć ornat, a nie jak wspólna modlitwa; "zapomina się" użyć kadzidła... Zauważyłem, że w Krakowie kadzidło używane jest jedynie w czasie pogrzebu osoby duchownej! To wszystko uważam za wielki liturgiczny skandal. Zaś o tym, jakiej kwoty niektórzy księża życzą sobie za wzięcie udziału w tej "taśmie" (rzecz jasna, mówią wtedy o "ofierze"), lepiej może nie wspominać.

Trzeba to wreszcie zreformować! Może - mówię wciąż o Krakowie, bo tutejsze obyczaje znam najlepiej - należałoby wrócić do odprawiania Mszy pogrzebowej w kościele parafialnym zamiast w kaplicy cmentarnej? Może pogrzeby mogłyby się odbywać także późnym popołudniem? Może - wzorem średniowiecza - powinny w Kościele powstawać bractwa dobrej śmierci, które towarzyszyłyby umierającym, a potem ich rodzinom w przeżywaniu żałoby i dbałyby o godną oprawę pogrzebu (chociażby o rozpalenie ognia w kadzielnicy, odmówienie różańca przy zmarłym etc.)?

Na podstawie dotychczasowych doświadczeń zaryzykowałbym twierdzenie, że uczestnictwo w pogrzebie może być głębokim przeżyciem religijnym, o ile za scenariusz tej uroczystości wezmą odpowiedzialność wierzący świeccy. Niedawno brałem udział w takim właśnie pogrzebie - dzięki grupie muzyków po złożeniu trumny do grobu długo jeszcze śpiewaliśmy wielkanocne pieśni. Niestety, ksiądz już tego nie słyszał, bowiem natychmiast po odmówieniu przepisanych modlitw zdjął komżę i... opuścił cmentarz.

Podsumowując: rytuał chrześcijańskiego pogrzebu jest bardzo piękny - i niesie ze sobą nadzieję sięgającą poza śmierć. Cóż z tego, kiedy tak wielu księży nie potrafi tej nadziei przekazać żywym?

Janusz Poniewierski

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2010