Biografistki

Dlaczego biografie tak często opowiadają o kobietach? Dlaczego mowa tu o autorkach, a nie autorach? Dlaczego ten tekst pisze kobieta?

12.10.2015

Czyta się kilka minut

Od lewej: Małgorzata Czyńska, Magdalena Grzebałkowska, Angelika Kuźniak / Fot. Marcin Stępień / AGENCJA GAZETA; Renata Dąbrowska / KBF; Wojciech Surdziel / AGENCJA GAZETA
Od lewej: Małgorzata Czyńska, Magdalena Grzebałkowska, Angelika Kuźniak / Fot. Marcin Stępień / AGENCJA GAZETA; Renata Dąbrowska / KBF; Wojciech Surdziel / AGENCJA GAZETA

Żeby powstała biografia, potrzebna jest niejednoznaczność. Niejednoznaczność, która uwiera, męczy i nie pozwala na pozostawienie pewnych historii raz na zawsze pod grobową płytą. Ale też niejednoznaczność, która pozwala pisać o czymś więcej niż tylko o kontraście między tym, co utknęło w prywatności, a tym, co śmiało wkroczyło w sferę publiczną.

Zmiana wewnątrz tego oszałamiająco popularnego gatunku na pierwszy rzut oka nie wydaje się zasadnicza. Nadal celem jest uchwycenie osobowości i losów bohaterów. Nie mniejsze znaczenie ma też oddanie sprawiedliwości ich skomplikowanym historiom i zapomnianym epizodom z ich życia.

A jednak coś się zmieniło, tak w wyborach bohaterów i bohaterek biografii, jak i w literackiej dykcji piszących. Ważny nurt we współczesnej polskiej biografii wyznaczają projekty, których celem jest przywrócenie do zbiorowej pamięci postaci nieobecnych. Takich, które z tajemniczych powodów zniknęły z niej po latach świetności, ale także takich (i to zadanie trudniejsze), które nigdy nie doczekały się dostatecznej uwagi ze strony świata. Biografistki (bo o nich tu przede wszystkim mowa) „czeszą historię pod włos”, nie godzą się na rządzące nią reguły.

Nieprzypadkowo może najważniejsze miejsce wśród polskich biografii wydanych w ostatnich latach zajmują te poświęcone losom artystów, pisarzy, poetów, muzyków i wszystkich, którzy w nietypowy sposób odnosili się do rzeczywistości.

Życie bez instrukcji

Wielka praca, jaka dokonuje się na oczach i z udziałem czytelników w polskiej twórczości biograficznej, za jeden z najważniejszych celów obiera wypełnienie luk. Do takich pozycji zalicza się niewątpliwie książka Małgorzaty Czyńskiej „Kobro. Skok w przestrzeń” (2015). Autorka przedstawia w niej losy i sztukę Katarzyny Kobro – fascynującej rzeźbiarki, żony Władysława Strzemińskiego, która dla wielu pozostała w cieniu męża. Jej odrębność jest jednak niepowątpiewalna. „Kompozycje przestrzenne”, prawdopodobnie najlepsza wizytówka jej twórczości, składają się na apodyktyczną i bardzo osobną wizję sztuki awangardowej. Fascynujące są jej przekonania artystyczne, skupiające się na samym dziele, ale także na sposobach jej funkcjonowania w czasie i przestrzeni. Do pewnego momentu Kobro i Strzemiński idą krok w krok – dzielą poglądy estetyczne i współpracują przy swoich indywidualnych projektach. Są też małżeństwem. Później jednak ich artystyczne i życiowe drogi się rozchodzą.

Kobro jako jedna z najważniejszych przedstawicielek konstruktywizmu (nazwano ją w ten sposób wiele lat po śmierci) tworzyła rzeźby odznaczające się zachwycającą dynamiką. Wszystkie jej projekty powstały w cieniu dramatycznych wydarzeń wojennych i rewolucyjnych.

Artystka, o rosyjskim pochodzeniu i identyfikacji narodowej, razem z mężem (ranny podczas I wojny światowej; stracił nogę i rękę) trafia w końcu do Łodzi. Tam odbywa się dramat właściwy jej biografii. Rozstanie z mężem, które odciska się nie tylko na pozycji artystycznej rzeźbiarki, ale także jej kondycji zdrowotnej i finansowej. Wedle słynnej anegdoty podczas i po II wojnie światowej Kobro, walcząca z ubóstwem, pali w piecu swoimi rzeźbami. Po wojnie nadal zmaga się z dramatycznymi problemami finansowymi, wychowuje samotnie córkę i staje przed sądem oskarżona o „odstępstwo od narodowości polskiej”.

Czyńska całą tę opowieść snuje w czasie teraźniejszym i przyszłym, sprawiając wrażenie, jakby nie potrafiła pozostawić Katarzyny Kobro w przeszłości. Albo wręcz jakby jej przeszłość nie do końca istniała. Przeplatane opowieści z życia prywatnego artystki oraz rozważania bliższe już historii sztuki sprawiają wrażenie do pewnego stopnia odrębnych całości.

Taka też wydaje się Kobro okiem biografistki – rozdarta pomiędzy wyrafinowaną sztuką a brutalnością życia. Czyńska prowadzi czytelnika w charakterystyczny sposób, daleko odchodząc od trybu anegdoty i popularnej wersji historii sztuki, który znamy z jej pierwszej książki „Najpiękniejsze. Kobiety z obrazów” (2014). Wykonuje skok od fabularyzowania wiedzy do biografii, która nie miała gotowego schematu. Od kobiet z obrazów do kobiety, która rzeźbi przestrzeń. Od publicystycznej dykcji do gotowości na ryzyko literackiego języka. I wreszcie, już w samej tej historii, od Strzemińskiego do Kobro. Od Kobro jako jednej z postaci polskiej awangardy do Kobro jako bohaterki powstającej z narodowości, ciała, sztuki i emocji. Wbrew schematom, które narzuciła dotychczas napisana historia.

Sztuka fragmentu

Osobną drogę w dziedzinie biografistyki wybrała Angelika Kuźniak – także skupiona na losach kobiet, jednak ujmująca je w zupełnie inny, doskonale rozpoznawalny sposób. Kuźniak właściwie w każdej swojej książce zastrzega, że nie pisze biografii. Czytelnicy postrzegać mogą ten gest jako figurę asekuracji lub kokieterii, ale wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia z bardzo świadomym wyborem: zamiast całości – fragment, zamiast pełnej biografii – seria punktów, które składają się na... No właśnie. Reportaże biograficzne? Jeżeli przyjrzeć się ostatnim książkom Kuźniak, można dojść do wniosku, że jej bohaterki – czasem bardzo dosłownie – opierają się przed ujęciem ich losów w formę tradycyjnej biografii.

Tak jest bez wątpienia w przypadku Papuszy – romskiej poetki, której życie było niełatwe zarówno w obrębie jej społeczności (nierozumiejącej jej wierszy, oskarżającej ją o zdradę), jak i w świecie ogólnopolskiej literatury. Papusza, której niewiele później poświęcono także film, funkcjonuje w książce Kuźniak jako postać pełna poetyckiej rozpaczy, z której nie ma już ucieczki. Biografistka tak bardzo zbliża się do swojej bohaterki, że stopniowo jej język staje się trudny do odróżnienia od materiałów źródłowych.

Literacka empatia Kuźniak jest jej znakiem rozpoznawczym. Dobór postaci, wielkie emocje, materialność świata i język, który każdorazowo w inny sposób oplata bohaterkę biografii. Wybrane przez nią fragmenty życiorysu to rodzaj zbliżenia, najazdu kamery – na rzecz, na tekst, na twarz. Kuźniak obudowuje je rozważaniami na temat tego, co pozostało po wielkich artystkach. Autorka wkracza do świata swoich bohaterek w bardzo subtelny sposób. Reporterski i dociekliwy, ale też wolny od pospiesznych sądów. Obrazy, tak nakreślone daleko wykraczają poza ramy biografii. Wyraźne ambicje poetyckie Kuźniak idą krok w krok za jej – także faktograficzną – dociekliwością.

Reporterski i wywiadowczy temperament pozwala Kuźniak tworzyć precyzyjne portrety. Za ważne dzieło należy w tym kontekście uznać wcześniejszą niż „Papusza” (2013) książkę – „Marlene” (2009). Reportaż, dla którego pretekstem są dwa wydarzenia z życia Marleny Dietrich – jej wizyty w Polsce. Wybór jednej z najciekawszych postaci niemieckiej kultury XX w. na bohaterkę biografii może zastanawiać. Z drugiej strony można go postrzegać jako dowód na to, że pewne historie przekraczają granice narodowe. Opowieść o Dietrich, która przylatuje do Polski lat 60., daje autorce szansę na powiedzenie czegoś więcej. O polskiej rzeczywistości kulturowej tamtego czasu, jej herosach (Zbigniew Cybulski jako obiekt westchnień Marleny Dietrich!) i czołobitności, z jaką traktowano u nas wielką gwiazdę. Dużą część tych reportaży zajmuje badanie stosunku Dietrich do Niemiec i odwrotnie. Znana ze swoich antyfaszystowskich gestów i bardzo krytycznego stosunku do historii swojej pierwszej ojczyzny, przyjeżdżała do Polski w glorii. Piła wódkę, czarowała publiczność, stosowała osobliwe zabiegi upiększające i zostawiała ślady. Po nich chodzi Kuźniak, rozpoczynająca swoją przygodę z Dietrich od polskich adresów i telefonów z jej notatek.

Ta książka pokazuje, jak daleko sięgają przemiany biografistyki – nie biografia, a reportaż biograficzny, nie od narodzin do śmierci, a jedynie kilka fragmentów ciążących ku końcowi. Nie tylko skrupulatne badania, ale także próba powiedzenia czegoś więcej, niż dotąd zostało powiedziane. O rzeczach i o ciele, które w ostateczności rozczarowuje najbardziej.

Pisanie nagrobne

Angelika Kuźniak w swoich książkach wydaje się nieustępliwa. Nawet jeżeli wszystko wskazuje na to, że książka nie ma prawa się udać, nie rezygnuje. Najnowszym i zarazem najbardziej jaskrawym tego przykładem jest książka, którą opublikowała razem z Eweliną Karpacz-Oboładze o Ewie Demarczyk. Różni się ona od wcześniejszych nie tylko tym, że ma dwie autorki, ale przede wszystkim tym, że jej bohaterka żyje. Żyje i nie godzi się na udzielenie wywiadu.

„Czarny anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk” (2015) proponuje historię, której fundamentem są fascynacja i wielkie emocje towarzyszące autorkom. Start nie jest zatem obiecujący – odmowa współpracy ze strony bohaterki, której kariera w zasadzie dobiegła już końca. Wielka postać polskiej muzyki i kultury, na którą lata temu wyrosła Ewa Demarczyk, domaga się opowieści – o pewnej kulturze, do której należała niegdyś Piwnica pod Baranami, o poezji śpiewanej, którą jedni wielbią, a drudzy odsądzają od czci i wiary, o „Karuzeli z madonnami” i o tym, czym jest dla współczesnej kultury Kraków.

Książka porusza wszystkie te tematy. Fascynacja biografistek skłania je do weryfikacji zastanej wiedzy. Sprawdzają, jak dane wydarzenia (zagraniczne sukcesy, krytykę, upadek Teatru Ewy Demarczyk) postrzegają ich najważniejsi uczestnicy. Brak rozmowy z główną bohaterką – wciąż może zabrać głos! – jest w tym przypadku dojmujący i zdaje się organizować całą historię. Autorki kluczą po śladach, których Demarczyk nie udało się zatrzeć.

„Czarny anioł” być może najbardziej spośród wszystkich pozycji, które pojawiają się w tym tekście, uzmysławia nam, że istnieją dwa światy: ten, nad którym mamy kontrolę, i ten, który powstaje wbrew naszej woli. Można go nazwać wizerunkiem albo osobowością publiczną, ale można też właśnie biografią, a więc tym, co są w stanie powiedzieć o nas inni, co sami już powiedzieliśmy i co po nas pozostaje, bez względu na naszą decyzję.

W tym sensie „Czarny anioł” jest najciekawszym przykładem tego, co się stało z gatunkiem biografii w ostatnich latach. Wykroczył on bowiem daleko poza wcześniejsze ramy i definicje. Wbrew temu, co mówiła Demarczyk, nie jest to pisanie podsumowujące, skończone czy wręcz nagrobne. Biografie stają się wieloperspektywiczne, mają wielu narratorów, wiele równorzędnych, przeplatających się ze sobą historii. Nie kończą się wcale na śmierci bohaterki. Biografia Katarzyny Kobro opowiada o tym, co działo się po śmierci artystki, pojawiają się w niej wspomnienia córki. W przypadku Demarczyk to późniejsze wspomnienia i dokumenty otwierają historię.

Mężczyźni?

Najpierw była biografia księdza Jana Twardowskiego. Księdza „od biedronek”, księdza od „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”, postaci tak bardzo obecnej w polskiej kulturze, że wydawać by się mogło, iż biografia będzie tylko dodatkiem. Grzebałkowska postępuje odwrotnie niż Czyńska i Kuźniak. Napisana przez nią biografia ma bowiem opowiedzieć od nowa znaną już doskonale historię, uzupełnić ją i w ten sposób wyciągnąć bohatera z odmętów przesądów i stereotypów. Książka demaskatorska lub – jeszcze lepiej – rewizjonistyczna. „Ksiądz Paradoks. Biografia Jana Twardowskiego” (2011) rozwija się zgodnie z tytułową zapowiedzią, nie poprzestając na kliszach czy popularnych wyobrażeniach. Pod tym względem jest biografią par excellence, biografią w najbardziej tradycyjnym sensie, co nie znaczy, że w ten sposób została napisana. W książce tej pojawiła się zapowiedź doskonałego stylu, który Grzebałkowska rozwinęła w „Beksińskich. Portrecie podwójnym” (2014).

Niepokój, jaki wywołują obaj Beksińscy – Zdzisław i Tomasz – dla niejednego czytelnika mógł być odstręczający. Osobliwe, może nawet przerażające obrazy, które malował ojciec, i absurdalnie mroczny wizerunek syna to doskonałe preteksty do napisania wspólnej biografii (portretu podwójnego). Biografia musi w tym przypadku objąć nowe terytoria – toksyczne relacje łączące ojca i syna, miłość splecioną z nienawiścią, wszechobecną śmierć. Grzebałkowska stara się uchwycić wspólny świat Beksińskich w zapewne najtrudniejszych punktach ich biografii – w których radykalnie się od siebie różnią i w których stają się od siebie wzajemnie uzależnieni. Autorka wypracowała bardzo intensywną formę opowieści, której celem jest ujęcie całości: artystycznego zaangażowania, niejednoznacznej osobowości, toksycznej i wyniszczającej relacji rodzinnej. Oto opowieść o świecie wewnętrznym, który w nietypowy sposób oderwał się od świata zewnętrznego.

Książka Grzebałkowskiej, także z racji swojej podwójności, ale przede wszystkim z powodu niezwykłego sposobu prezentacji bohaterów, jest jednym z pierwszych tak oryginalnych przedsięwzięć w polskiej biografistyce.
Dlaczego biografie tak często opowiadają o kobietach? Dlaczego mowa tu o autorkach, a nie autorach? Dlaczego ten tekst pisze kobieta? Dlaczego w stylu rozpoznać można kobietę? Dlaczego to z perspektywy kobiet coraz częściej pisze się historię?
Ponieważ już najwyższy czas. ©

OLGA SZMIDT jest redaktorką naczelną portalu Popmoderna.pl. Autorka książki „Korespondent Witkacy” (2014). Na Wydziale Polonistyki UJ przygotowuje rozprawę doktorską na temat autentyczności w najnowszej kulturze. Pisze biografię Marii Kownackiej.



MAŁGORZATA CZYŃSKA, MAGDALENA GRZEBAŁKOWSKA, ANGELIKA KUŹNIAK wezmą udział w dyskusji zatytułowanej „Biografistki” (25 października, niedziela, godz. 15.30), której moderatorką będzie Olga Szmidt.

MAŁGORZATA CZYŃSKA (ur. 1975) – historyczka sztuki, dziennikarka. Od lat współpracuje z „Wysokimi Obcasami”, gdzie publikuje historie wybitnych artystek. W 2014 r. wyszła jej książka „Najpiękniejsze. Kobiety z obrazów”, w której prezentuje sylwetki najciekawszych kobiecych modelek pozujących dla znanych malarzy. Rok później ukazała się książka „Kobro. Skok w przestrzeń” – biografia niezwykłej artystki Katii von Kobro, do tej pory prezentowanej zazwyczaj jako żona Władysława Strzemińskiego.

MAGDALENA GRZEBAŁKOWSKA (ur. 1972) – z wykształcenia historyczka, pracuje jako dziennikarka, jest autorką reportaży i biografii. Od 1998 r. współpracuje z „Gazetą Wyborczą”. Jest autorką książki o księdzu Twardowskim „Ksiądz Paradoks. Biografia Jana Twardowskiego” (2011) oraz o Zdzisławie i Tomaszu Beksińskich – „Beksińscy. Portret podwójny” (2014). W 2015 r. wyszła także jej książka „1945. Wojna i pokój”, w której opowiada o dziwnym momencie zawieszenia i zawirowań, jakie przyniosło Polsce i Europie zakończenie wojny.

ANGELIKA KUŹNIAK (ur. 1974) – reporterka i pisarka, od 2000 r. współpracuje z „Gazetą Wyborczą” i „Dużym Formatem”. Trzykrotna laureatka nagrody Grand Press, była też nominowana do Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej. Zbiór reportaży „Obwód głowy”, którego była współautorką, w 2008 r. był nominowany do Nagrody Literackiej Nike. Jest autorką wielu książek reporterskich i biograficznych, m.in. „Marlene” (2009), gdzie opowiada zakulisowe historie z życia Marleny Dietrich, oraz „Papuszy” (2013), w której opisuje życie i spuściznę Bronisławy Wajs, wybitnej romskiej poetki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad (03-04/2015): Pod prąd