Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na tę rocznicę włoski intelektualista, dziennikarz i polityk (z ugrupowania Sinistra Cristiana) Raniero La Valle (ur. 1931) wydał książkę: „Chi sono io, Francesco?” („Kim jestem ja, Franciszek?”). Dowodzi w niej, że w ciągu tych dwóch lat papież zainicjował w Kościele pięć rewolucji, to jest rzeczy absolutnie nowych.
Pierwsza nowość to wybór imienia Franciszek, czego nie ośmielił się uczynić żaden z poprzedników. Druga, że nie stawia się ponad wszystkimi, jako przedstawiciel Boga, lecz prezentuje siebie słowami: „kim ja jestem, by w imieniu Boga sądzić, potępiać, wykluczać?”. No i nie czuje się przedstawicielem Boga, skoro wszystkich prosi o modlitwę za siebie. Trzecia nowość: z konklawe, na którym został wybrany, wrócił z innymi kardynałami autobusem do Domu św. Marty w Watykanie – i tam został, by sprawować urząd papieski. Dzięki temu nie jest więźniem, a ludzie mogą do jego domu wchodzić i z niego wychodzić. Może codzienną mszę św. sprawować z ludem, nie samotnie w towarzystwie sekretarza. Czwarta nowość: że przyjmuje w Watykanie, zgodnie z tradycją, królów, prezydentów, ambasadorów, ale też ubogich, którzy walczą z tymi pierwszymi. Piąta rewolucja: nie uważa, że papież z kurią rzymską (zwołując od czasu do czasu synody i sobory) rządzi Kościołem, lecz jest przekonany, że biskupi, papież i lud wierny, zawsze razem, mają prowadzić Kościół, który jest „synodalny”, co dosłownie znaczy właśnie, że wszyscy idą razem.
Książka La Vallego dobrze odzwierciedla popularny obraz papieża Franciszka. Taki papież podbija serca ludzi, nawet dalekich od Kościoła. Styl pontyfikatu i poszczególne gesty papieża mówią o tym, co uważa on za cel swojej misji. W adhortacji „Evangelii gaudium” na pierwszym miejscu wymienia „reformę Kościoła wychodzącego na misję” (EG 17): „Każdy chrześcijanin i każda wspólnota winni rozeznać, jaką drogą powinni kroczyć zgodnie z wezwaniem Pana, jednak wszyscy jesteśmy zaproszeni do przyjęcia tego wezwania: wyjścia z własnej wygody i zdobycia się na odwagę, by dotrzeć na wszystkie peryferie potrzebujące światła Ewangelii” (EG 20).
Tymczasem uwaga mediów skierowana jest na reorganizację kurii rzymskiej. Reforma ta, przygotowywana z wielką starannością, niewątpliwie się powiedzie, lecz prawdziwe wyzwanie to nie sprawniejsza kuria i lepsze przepisy dyscyplinarne, lecz reforma „Kościoła wychodzącego na misję”. Wytrawny watykanista Luigi Accattoli perspektywy tej reformy ocenia na swoim blogu dość sceptycznie. Zwraca uwagę, że „wyjście misyjne” nie zależy od papieża Franciszka, i pyta, czy Kościoły funkcjonujące w doskonałej sytuacji materialnej pójdą za nim. Czy w bogatych krajach Europy i Ameryki Północnej nie będzie tak jak w Ewangelii, gdy „pewien zwierzchnik”, pytający Jezusa o życie wieczne, usłyszawszy odpowiedź, „mocno się zasmucił, gdyż był bardzo bogaty”. By pójść za Mistrzem, musiałby opuścić swoje bogactwo (por. Łk 18, 18-23). Kościoły tych krajów z radością przyjmą wprowadzone przez papieża ułatwienia, ale czy zauważą, że są one po to, by służyły „wyjściu misyjnemu”, a nie dla większego komfortu pozostawania w stanie błogiego spoczynku?
Brzmiałoby to niepokojąco, gdyby papież nie kierował się zasadą priorytetu czasu nad przestrzenią: „Przyznanie prymatu przestrzeni – pisze on – prowadzi do szaleństwa, by wszystko rozwiązać natychmiast, by spróbować zagarnąć wszystkie przestrzenie władzy i autoafirmacji. (...) Przyznanie prymatu czasowi oznacza zajęcie się bardziej rozpoczęciem procesów niż posiadaniem przestrzeni. Czas porządkuje przestrzenie, oświeca je i przemienia w ogniwa łańcucha w nieustannym rozwoju (...). Chodzi o uprzywilejowywanie działań rodzących w społeczeństwie nowe dynamizmy i angażujących nowe osoby (...). Bez niepokoju, lecz z jasnymi i mocnymi przekonaniami” (EG 223). ©℗