Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Uprzedzę od razu wszystkie domysły: w poezji Krzysztofa Siwczyka za sprawą książki „Dokąd bądź” nie dokonał się żaden przełom. Żadnej zmiany tu nie widać, nie majaczy ona nawet na horyzoncie. Są oczywiście tacy, którzy twierdzą, że w związku z pojawiającym się w „Dokąd bądź” wątkiem narodzin dziecka tom odzyskuje „kontakt z rzeczywistością”, wyczekiwany przez wszystkich zwolenników tradycyjnej poezji. Oto Siwczyk – wątpiący w szansę zasypania przepaści między światem a językiem, podważający możliwość ustanowienia autorytetów zewnętrznych wobec ludzkiego świata – zaczyna dostrzegać nienaruszalne zasady rządzące życiem ludzkim. I znajduje w nich uspokojenie, szczęście nawet. Nic z tego. Na żaden powrót syna marnotrawnego do domu ojca-sensu i matki-konwencji w „Dokąd bądź” się nie zanosi.
Pod względem korzystania z bardziej afirmatywnych wątków i języka zmysłowo-plastycznego „Dokąd bądź” przypomina „Zdania z treścią”. Tam także miłosny afekt łączył poeta z obrazami podmywającymi miłosną utopię wspólnego świata. W „Dokąd bądź” podobnie: tajemniczy hymn do życia przerywany jest raz po raz frazami przenoszącymi nas w mniej przyjazną rzeczywistość. Bo Siwczyka można nazwać budowniczym przestrzeni reliktowych. To znaczy takich przestrzeni, które odsyłają nas do zamieszkiwanych kiedyś przez człowieka. „Byłym” człowiekiem wydaje się także podmiot jego wierszy. Życie przedstawione jest tu w świecie posttechnologicznym, choć określa je także tradycyjne wyobrażenie duszy, ludzkiej natury, miłości i realności. Dzieje się tak dlatego, że budowniczego przestrzeni reliktowych wspiera w tych tekstach metafizyk. Siwczyk jest jednak metafizykiem szczególnym.
W jednym z wywiadów autor „Dokąd bądź” pytany o motywacje swojego metafizycznego postulatu odpowiada, że „chodzi o minimum wiarygodności języka, który mógłby nam dzisiaj powiedzieć, »jak się mamy« bez Boga, bez historii, bez dużego sensu. Bo to, że jesteśmy BEZ, jest dla mnie aksjomatyczne i metafizyczne zarazem – w tym miejscu zaczyna się przygoda pisania” (w rozmowie z Anną Kałużą i Grzegorzem Jankowiczem, „Śląskie Studia Polonistyczne” nr 1/2013). Odbóstwioną i niereligijną metafizykę oraz duchowość, które miałyby być pomyślane poza wiarą, zgodnie z tym, co mówi autor „Dzikich dzieci”, musi legitymizować język wierszy.
Tak zaczyna się „Dokąd bądź”: „Nasz dom i my, nasze marzenie wypowiada w naszym imieniu chwast, ziemia, którą musimy nawieźć”. Tak mówi podmiot do zjawiającego się na świecie dziecka: „Zajmij się nami jak nafta rozlana po sztucznym dywanie”.
Czy zatem w wierszach z tomu „Dokąd bądź” dzieje się to, co na fotografiach opisywanych przez Barthes’a, to znaczy uczucie (miłość do dziecka i kobiety) staje się w nich gwarantem bytu? Tak, ale trzeba pamiętać także o tym, że uczucia u Siwczyka stają się podstawą halucynacji, szaleństwa. I to one przywołują pustynne, widmowe strefy, które współtworzą świat w „Dokąd bądź”.
Krzysztof Siwczyk, „Dokąd bądź”, Wydawnictwo a5, Kraków 2014