Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Stało się tak za sprawą decyzji oskarżonego przez Trybunał premiera Kosowa, Ramusha Hajradinaja, by dobrowolnie udać się do Hagi, a także w obliczu grożącej Chorwacji perspektywy niepodjęcia z nią rozmów o członkostwie w UE, jeśli do 17 marca nie wyda Hadze generała Ante Gotoviny, także oskarżonego przez Trybunał. Ale w dziedzinie zaprowadzania sprawiedliwości dzieje się na Bałkanach znacznie więcej: przed dwoma tygodniami do Hagi trafił jeden z dowódców armii bośniackiej w latach 1993-96, Rasim Delić, a w minionym tygodniu w Bośni uruchomiono przy Sądzie Najwyższym Izbę ds. Zbrodni Wojennych, która może stać się pierwszą “ekspozyturą Hagi" na Bałkanach. Także z nieugiętej dotąd Serbii pojechało w ostatnich miesiącach do Holandii aż pięciu generałów...
Publicystę kusi, by odpowiedzialność Hajradinaja przeciwstawić egoizmowi generałów Gotoviny czy Mladicia (dowódcy armii bośniackich Serbów, do dziś żyjącego w ukryciu), którzy narażają swoje kraje na izolację w Europie. Rzeczywistość jest jednak bardziej złożona. Zarzuty ciążące na Hajradinaju są poważne, a fakt, że dotąd zaprzeczał swemu udziałowi w działaniach stricte terrorystycznych, każe z pewnym sceptycyzmem przyjmować zapewnienia o jego szlachetności. Z pewnością natomiast jego decyzja jest majstersztykiem propagandowym: przeciwnicy współpracy z Hagą w krajach ościennych zostali niejako zmuszeni do milczenia, a ich zarzuty o stronniczości Haskiego Trybunału będą brzmieć teraz mniej przekonująco.
Nie znaczy to, że podobne głosy przestaną się podnosić. Poczucie krzywdy, a zwłaszcza niedoceniania przez “świat" tych krzywd jest na Bałkanach powszechne, co Trybunał zbyt często lekceważył, poczynając sobie dość obcesowo. Za oporem przed wydaniem Karadżicia czy Gotoviny stoi nie tylko tchórzostwo zbrodniarzy, lecz także urazy, emocje, poczucie “dumy narodowej". W Hadze pewnie anachroniczne, lecz żywe w Belgradzie. Coraz wyraźniej widać, że rzeczywiste pojednanie zajmie dekady i że prace Trybunału nie jemu będą służyć, lecz ukaraniu choć części przestępców wojennych póki nie jest za późno. Ten proces jednak musi się dokonać, a wydarzenia ostatniego tygodnia pokazują, że nadal są na to szanse.
Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jedną okoliczność: najskuteczniejszym środkiem nacisku na Zagrzeb, Belgrad, Banja Lukę i Sarajewo okazuje się być nie - jak przed kilkunastu laty - zablokowanie czy zgoła bombardowanie ropociągów, lecz groźba nieprzyjęcia do Unii. To też pokazuje drogę, jaką w ciągu tych lat przeszła i Europa, i Bałkany.