Reklama

Ładowanie...

Asad może odetchnąć

Asad może odetchnąć

19.09.2016
Czyta się kilka minut
Kruchy rozejm to słabe, ale światło w tunelu syryjskiego konfliktu. Miesiące, dni i godziny spierali się ministrowie Kerry i Ławrow nad jego warunkami.
G

Gdy już mało kto w nie wierzył, udało im się osiągnąć porozumienie. Już samo to jest sukcesem, wobec nieufności między obiema stronami – jeśli tylko ugoda o wstrzymaniu ognia (nieobejmująca ekstremistów) będzie przestrzegana. Na razie minął ponad tydzień, a rozejmu generalnie przestrzegano – choć były incydenty.
Obecne porozumienie to w wielu kwestiach krok wstecz wobec umowy z lutego (i tak niedotrzymanej) – np. teraz nie ma mowy o zwolnieniu więźniów politycznych. Ale Amerykanom udało się zobowiązać Rosjan, by wywarli presję na Asada, aby wstrzymał ataki z użyciem bomb rozpryskowych i chloru. Byłby to duży krok naprzód, jeśli chodzi o sytuację cywilów – oni byli tu najbardziej narażeni. Niejasne jest jednak, co grozi syryjskiemu dyktatorowi, jeśli się do tego nie zastosuje. W ogóle wiele rzeczy jest tu niejasnych. Ławrow twierdził, że ugoda obejmuje pięć dokumentów, ale obie strony miały się zgodzić, iż powinny one zostać tajne.
Wiadomo natomiast, że Asad może na razie odetchnąć – jest bezpieczny. Porozumienie ani słowem nie wspomina o jego dymisji. Wydaje się więc, że taktyka dyktatora opłaciła mu się: oblężeniami i nalotami rzucił na kolana główne ośrodki oporu umiarkowanej opozycji, deptał wszelkie normy prawa międzynarodowego i przyczynił się do radykalizacji powstania. To, że Amerykanie najwyraźniej pogodzili się z tym, iż pozostanie on prezydentem, jest gorzką konstatacją dla syryjskich aktywistów demokratycznych – i świadectwem słabości polityki Waszyngtonu.
Porozumienie to także sukces Rosji: udało jej się zmusić USA do współpracy wojskowej w walce z ekstremistami – przynajmniej na papierze. Współpracę tę już postawił pod znakiem zapytania amerykański nalot na pozycje syryjskiej armii, dokonany – jak twierdzą Amerykanie – omyłkowo. Także wiele pytań jest otwartych: co się stanie, gdy np. umiarkowani rebelianci, dotąd współpracujący z radykałami z Jabhat Fatah al-Sham (spadkobiercami syryjskiej Al-Kaidy), wycofają się ze swych pozycji? Czy USA będą się przyglądać, jak siły Asada wchodzą w powstałą próżnię? A co będzie, gdy stanie się na odwrót?
Można się spodziewać, że radykałowie uczynią wszystko, by nie utracić swojej pozycji. Ale nie tylko oni. Także Iran może, mimo werbalnego poparcia, podkopywać porozumienie. Najwięcej zależy więc od Waszyngtonu i Moskwy oraz tego, czy uda im się przekonać do nowego kursu swych regionalnych sojuszników. ©

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]