Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
MACIEJ WASIELEWSKI: Dlaczego ustawił Pan taborety na wszystkich piętrach?
MACIEJ ZIMIŃSKI: To nie są zwykłe taborety. To są „krzesła terapeutyczne”, widziałeś naklejkę. Miały pójść na śmietnik, ale pomyślałem, że się jeszcze przydadzą. W naszym domu nie ma windy, za to są emeryci. Wejdź na czwarte piętro, pooddychaj przez słomkę. Odkąd są taborety, każdy może złapać oddech.
I ludzie korzystają?
Sąsiadka powiedziała: „Panie Macieju, ja mam słabe nogi, ciśnienie mi skacze. I tak już od pięciu lat. Że też nikt wcześniej tych taboretów nie wymyślił”.
Podobno chodził Pan po osiedlu i rozdawał „łapki”. Co to jest „łapka”?
Plastikowy kij, zakończony szczypcami. Przedłużenie ręki. Służy do przesuwania żabek do firan, ale ja zrobiłem z „łapek” inny użytek. Kupiłem cztery, na bazarku, w sklepie „wszystko po pięć złotych”. Jedną zostawiłem sobie, a trzy rozdałem. Dozorczynię, dla przykładu, przestały boleć plecy. Już się nie schyla po ulotki na schodach.
Kto by pomyślał.
Ja wiem, kto powinien pomyśleć: nauczyciele, dziennikarze i Kościół.
O „łapkach”?
O przykazaniu miłości bliźniego, że tak powiem z grubej rury. Odnoszę wrażenie, że to przykazanie zostało zlikwidowane, a za to najbardziej odpowiedzialni są właśnie nauczyciele, dziennikarze i Kościół. Pomyśl, jakimi oni dysponują instrumentami! Ale zamiast uczyć prospołecznych zachowań, pokazują, czego unikać. Zamiast nagradzać dobre uczynki, piętnują złe. Konsekwencje są takie, że o człowieku, który odniósł na policję znaleziony portfel, mówi się, że jest kimś niezwykłym.
Bo to jest niezwykłe.
Współczuję ci, ale może jeszcze zrozumiesz. Ostatnio na ulicy potrącił mnie łokciem mężczyzna po czterdziestce. Przeszedł obojętnie, nie przeprosił. Zawołałem: „Przykro mi, że jest pan kaleką. Uważam, że brak umiejętności powiedzenia »przepraszam« jest kalectwem”. Wiesz, jak zareagował? Zatrzymał się, zawstydził i przeprosił.
To brzmi paternalistycznie.
To jest wyraz troski o tego mężczyznę. Społeczeństwo potrzebuje wychowawców tak jak organizm potrzebuje szczepionki. Inaczej będą epidemie.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to jest naruszenie granic osobistych.
Grzeczność jest umową społeczną, opłacalną grą. Być może wymaga dopracowania zasad, zwłaszcza teraz, kiedy nieingerowanie w życie otoczenia urosło do rangi zasady etycznej. Dam prozaiczny przykład, dlaczego warto zwracać uwagę: w pobliżu mojego domu jest ogrodzony plac zabaw. Na furtce umieszczono tabliczkę „Proszę zamykać”. Jeszcze dziesięć lat temu ludzie stanowczo zwracali uwagę gamoniom, którzy nie zamykali za sobą furtki. Pięć lat temu zwracali uwagę, ale w ich głosie można było usłyszeć niepewność, mówili na głos, ale jakby do siebie. Teraz nie słyszę, żeby ktoś komuś zwracał z tego powodu uwagę. I wiesz co? Ostatnio pies pogryzł trzyletnią dziewczynkę. Trzeba reagować.
Mnie zniechęca do działania brak poczucia sprawczości.
Poczucie sprawczości! Spektakularne osiągnięcia! Krzywdę ci zrobili w szkole. Wmawiali – mam alergię na to słowo – sukces. I że zależy on tylko od ciebie. A czy ci wytłumaczyli, czym jest ten sukces? Satysfakcja, którą przeżywali Niewidzialni, nie miała wiele wspólnego z autoreklamą. Była cicha, przeżywana wewnętrznie.
Niewidzialni mają teraz po 50-60 lat.
Tak, są w sile wieku. Mogliby jeszcze wiele zrobić.
Rozmowa przeprowadzona jesienią 2013 w mieszkaniu państwa Zimińskich na warszawskiej Sadybie.