Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Marcin Żyła: We wschodnim Aleppo armia syryjska odbija z rąk opozycji kolejne dzielnice. Co to oznacza dla mieszkańców?
Paweł Krzysiek, rzecznik biura Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Damaszku: Walki są coraz bardziej intensywne, toczą się na coraz większym obszarze. Obecnie mówimy o 3–4 dzielnicach. W ostatnich dniach ucieczkę z nich zaryzykowało ok. 30 tys. ludzi. Obawiamy się, że to nie koniec. Narasta chaos, trwa ostrzał moździerzowy i snajperski.
Aby zdać sobie sprawę z dynamiki wydarzeń na miejscu, wystarczy przypomnieć, że jeszcze niedawno była mowa o 20 tys. uciekinierów…
Zaczęło się w nocy z 25 na 26 listopada. Jeszcze nocą ludzie zaczęli uciekać w bezpieczniejsze rejony. Tylko w ciągu pierwszych 72 godzin ponad 20 tys. osób dostało się do zachodniej części miasta, kontrolowanej przez siły rządowe.
W czwartek nasi pracownicy przez kilka godzin przebywali w jednym z tymczasowych obozów, do których dotarli uciekinierzy. W tym czasie z linii frontu dowieziono tam setki ludzi – przykrytych pyłem, zmęczonych, wymagających natychmiastowej opieki medycznej, przyjeżdżających tak, jak zastał ich ostrzał, bez dobytku.
Co się potem z nimi dzieje?
Międzynarodowy Czerwony Krzyż oraz Syryjski Czerwony Półksiężyc dowożą im podstawową pomoc: żywność, materace, ciepłe okrycia. W Aleppo pada teraz deszcz, jest zimno – temperatura nie przekracza 5 stopni, w nocy spada do okolic zera. Obozy znajdują się na obrzeżach miasta, nie ma w nich elektryczności, wody, łączności telefonicznej. Nasze ekipy zainstalowały w obozach zbiorniki z wodą pitną, latryny, urządzenia sanitarne. Jednak warunki, w jakich żyją uciekinierzy, są bardzo podstawowe.
Jak będą Państwo działać w najbliższych dniach?
Zamierzamy dowozić jak najwięcej pomocy. Nie tylko tej podstawowej, jak zbiorniki z wodą, jedzenie, materace. Będziemy też w dalszym ciągu transportować chorych i rannych do szpitali. Oraz odwiedzać miejsca, które niedawno zostały zdobyte przez armię rządową.
Byli Państwo m.in. w dzielnicy Hanano, która długo pozostawała pod oblężeniem. Co zastaliście na miejscu?
Dzielnica jest opustoszała, nie ma tam ludzi. Skala zniszczeń jest niewyobrażalna. Aby można było tam ponownie zamieszkać, należałoby właściwie zbudować wszystko od nowa: instalacje elektryczne, pompy wodne, szpitale, budynki cywilne. Skierowaliśmy tam nasze ekipy techniczne – po to, aby tym, którzy zdecydują się wrócić, zapewnić podstawowe warunki życia.
W czwartek Rosja, jedna ze stron konfliktu w Syrii, ogłosiła, że jest „gotowa do dyskusji” na temat otworzenia korytarzy ewakuacyjnych dla pozostałych we wschodnim Aleppo cywilów. Mowa o 250 tys. osób.
Nasza pozycja jest jasna: wszystkie walczące strony muszą zrobić wszystko, aby zapewnić cywilom bezpieczeństwo, niezależnie od tego, czy pozostali oni w domach, czy uciekli i znajdują się teraz w obozach. Międzynarodowy Czerwony Krzyż apeluje do wszystkich stron – to w ich rękach jest życie i zdrowie mieszkańców Aleppo.
Czy jeżeli armia rządowa zdobędzie całe wschodnie Aleppo, zmniejszą się cierpienia cywilów? Przynajmniej ustaną bombardowania.
Nie wiem, czy jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, byłaby to spekulacja. Wiem, że dla ludzi najważniejsze jest teraz, aby mogli wrócić do swoich domów, zapewnili jedzenie dla swoich dzieci. Wiem jednak, że to, co się dzieje, przekracza granice wyobraźni. Proszę sobie wyobrazić życie od tygodni wśród nieustających bombardowań, wystrzałów. Oraz to, że w pewnym momencie trzeba wyjść z domu i, ryzykując życie, uciekać pod ostrzałem.
Rozmowę przeprowadzono w piątek, 2 grudnia.