35 lat później

Historia elektrowni atomowych to prawdziwa magistra vitae. Nie mówiąc o nieustannym doskonaleniu technik, niesie wiele banalnych, lecz wartych przypominania nauk.

26.04.2021

Czyta się kilka minut

 / Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
/ Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

O Czarnobylu pisaliśmy w poprzednim numerze (Kamil Dworaczek „Płyn Lugola, ruska cola”), piszemy także w tym. Nie tylko dlatego, że była to największa katastrofa w historii energetyki jądrowej (jak katastrofa w Fukushimie, 11 marca 2011 r., siódmego, najwyższego stopnia w skali INES – InternationalNuclear Event Scale), ale dlatego, że Czarnobyl stał się wielką lekcją dla ludzkości. W piśmie „Kontakt” (10 lipca 2019) Ida Nowak pokazała analogię między katastrofą w Czarnobylu a współczesną sytuacją ekologiczną: „Analogie – powiada – są dużo bardziej rozłożyste, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać”. Ta analogia jest użyteczna, bo „nadal nie mamy pomysłów na to, jak o nim [kryzysie klimatycznym] mówić”.

Po 35 latach czarnobylska lekcja została gruntownie rozpracowana. Wiemy, jak o niej mówić. Znamy przebieg wydarzeń, a „czarnobylska literatura” przyczyniła się do postępu widocznego choćby w informacjach o liczbie ofiar: Czarnobyla – 31 bezpośrednich i od 4 tys. do ponad 200 tys. (w zależności od źródeł) ofiar przewlekłej choroby popromiennej. I Fukushimy, gdzie tsunami, które spowodowało awarię elektrowni, zabiło 20 tys. ludzi, lecz w wyniku jej awarii nie zginęła ani jedna osoba. A gdy ponad 20 lat po Czarnobylu (16 lipca 2007) trzęsienie ziemi wywołało pożar w jednej z największych na świecie elektrowni atomowych, w Kashiwazaki-Kariwa, w północno-zachodniej Japonii, odnotowano 7 osób zabitych i kilkaset osób rannych. Uszkodzeniu uległ jeden z transformatorów, który ugaszono w kilka godzin. Reaktory wyłączyły się automatycznie. Choć doszło do rozszczelnienia i niewielkiego wycieku (prawdopodobnie z wtórnego systemu chłodzenia reaktorów), to wyciek nie zagroził środowisku.

Widmo awarii elektrowni atomowej budzi lęk. Nic dziwnego, że po Czarnobylu zaniechano budowy elektrowni atomowej w Żarnowcu. Wejściu do regularnej eksploatacji pierwszej lokomotywy parowej (1825 r.) też towarzyszył strach. Twierdzono, że przestraszone krowy przestaną jeść trawę i dawać mleko, kury nie będą znosić jaj, a dym z lokomotyw potruje ptaki. Przewidywano kryzys gospodarczy, gdyż brak koni spowoduje nadmiar słomy i siana, oraz że każdy silniejszy wiatr uniemożliwi jazdę. Prasa spekulowała o negatywnym wpływie przeciążenia i nadmiernej prędkości na mózgi pasażerów. Wtedy skala zagrożeń była inna, ale strach to strach.

Lokomotywy parowe przyjęły się dość szybko, elektrownie atomowe (udoskonalone) też. Weźmy choćby Japonię. Chociaż co piąte trzęsienie ziemi na świecie nawiedza właśnie ten kraj, a wszystkie japońskie elektrownie jądrowe buduje się na terenach aktywnych sejsmicznie, nie budzi to już przerażenia. Sposób ich budowania i systemy, które w razie zagrożenia automatycznie wyłączają reaktory, dobrze się sprawdzają.


Monika Andruszewska ze wsi Dytiatki koło Czarnobyla: Wadimowi nie przeszkadza, że żyje w sąsiedztwie tego miejsca. Tutaj, tuż przy strefie zamkniętej, odnalazł wszystko,
co najważniejsze: ciszę i spokój.

 

Zawsze istnieje jednak możliwość ludzkich błędów i mylnych oszacowań. W Fukushimie np. symulując ewentualne zagrożenia, twórcy przewidzieli wariant dokładnie odpowiadający temu, co się wydarzyło w 2011 r. Ponieważ jednak system zabezpieczeń przed taką sytuacją był bardzo kosztowny, a prawdopodobieństwo jej zaistnienia bardzo małe, z zabezpieczenia zrezygnowano. W Czarnobylu zabrakło czasu na powtórzenie kontrolnego eksperymentu, bo władze partyjne nagliły z racji daty oficjalnego oddania rektora do eksploatacji.

Historia elektrowni atomowych to prawdziwa magistra vitae. Nie mówiąc o nieustannym doskonaleniu technik, niesie wiele banalnych, lecz wartych przypominania nauk. Fukushima: nie oszczędzać na bezpieczeństwie. Czarnobyl: nie ulegać presji polityków. Też Czarnobyl: elektrowniami atomowymi powinni zarządzać specjaliści (dyrektor elektrowni Wiktor Briuchanow przyznał: „Nie jestem fizykiem. Nie mogłem tego wiedzieć”; podobnie się tłumaczyli naczelny inżynier elektrowni Nikołaj Fomin i naczelnik zmiany Boris Rogożkin). Czarnobyl: kiedy coś trzaśnie, nie ukrywać!

No i może czas wrócić do Żarnowca. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18/2021