Żyd i Polak w jednym spali domu

Na tle głośnych izraelskich delegacji szlakiem Zagłady polsko-izraelska wymiana uczniów – choć trwa od ponad 30 lat – pozostaje niezauważona. Tymczasem to ona ma największy potencjał w budowaniu dialogu.

27.11.2016

Czyta się kilka minut

Młodzież z Kiryat Motzkin i Radzynia Podlaskiego w Izraelu, jesień 2016 r.  / Fot. Karolina Przewrocka-Aderet
Młodzież z Kiryat Motzkin i Radzynia Podlaskiego w Izraelu, jesień 2016 r. / Fot. Karolina Przewrocka-Aderet

Zaczęło się od jednego zdania: „Kiedy byłem mały, śpiewałem pośrodku synagogi, a polscy sąsiedzi zaglądali do środka, by mnie posłuchać”.

Nastoletnia wówczas Lea Ganor spojrzała na ojca i pomyślała, że przedwojenna Włodawa musiała być rajem, skoro oczy taty tak się iskrzą, gdy o niej wspomina.

37 lat później, gdy Lea – już jako dyrektorka Centrum Mashmaut w Kiryat Motzkin pod Hajfą – zorganizowała wyjazd izraelskich nauczycieli do Polski, tata uparł się, że pojedzie z nią. Pośrodku drogi między Treblinką i Lublinem, w chmurne marcowe popołudnie, zatrzymał autokar i zażądał, aby skręcili do pobliskiej Włodawy. I tak oto, w tamtejszej synagodze, późnym wieczorem, Lea usłyszała śpiew swojego ojca. Polacy, którzy przyszli im otworzyć, przystanęli w drzwiach.

Kilka lat później, już po śmierci ojca, Lea wiedziała, co ma z tym zrobić. Należało połączyć oddalone od siebie tysiącami kilometrów regiony: okolice Włodawy i Kiryat Motzkin. Tak, jakby historia w opowiadaniach taty nie urwała się na 1939 r.

Wspólne sprawy

Eden, lat 16, uczennica liceum w Kiryat Motzkin: – Przeszłość, owszem, jest ważna. Ale to, co dzisiaj, jest ważniejsze, bo jest częścią przyszłości. Dlatego zdecydowałam się na udział w wymianie z polską szkołą. Chcę poznać młodych Polaków, zobaczyć współczesną Polskę, jeszcze zanim pojadę tam na obowiązkową szkolną delegację szlakiem miejsc Zagłady.

Jest 26 października 2016 r., gdy Eden wyrusza na lotnisko w Tel Awiwie. W ręku trzyma kolorowy plakat: „Welcome to Israel, Emilia”. Emilia, licealistka z Radzynia Podlaskiego, zatrzyma się w jej domu. Będzie spała w jej pokoju, jadła z nią, w sobotę pojadą z rodzicami na wycieczkę. Na chwilę staną się rodziną.

Iwona Słowikowska, nauczycielka angielskiego w zespole szkół w Radzyniu: – Przylecieliśmy zaledwie wczoraj, a proszę zobaczyć, jak się zżyli. Nic dziwnego, mają tyle wspólnego: słuchają tej samej muzyki, tak samo się ubierają, mają taki sam stosunek do szkoły czy do wiary. Te same pragnienia: chcą być zauważani, dobrze traktowani, marzą o życiu w wolnym i bezpiecznym kraju. Łączy ich więcej niż starsze od nich pokolenia.

Ale łączy ich też wspólna historia. Pierwszego dnia po przylocie są nią trochę skrępowani. Nie wiedzą, jak o niej rozmawiać. Ekipa Lei Ganor, w tym mówiąca po polsku opiekunka Chana i nauczycielki z Radzynia, pomagają im w uporządkowaniu myśli. W obszernej sali Centrum Mashmaut w Kiryat Motzkin uczniowie izraelscy i polscy pochylają się nad zdjęciami z okresu przedwojnia i okupacji niemieckiej w Polsce. Mają wybrać to z nich, które wydaje im się najważniejsze.

16-letnia Izraelka Davita wskazuje zdjęcie przedwojennej ulicy, na której szyldy w jidysz przeplatają się z szyldami po polsku. – Zdjęcie udowadnia, że byliśmy sąsiadami, żyliśmy obok siebie – tłumaczy.
Jej polski gość, Julia z krzyżykiem sercańskim na szyi, wybiera zdjęcie włodawskiej bożnicy: – Żydzi stawiali w Polsce synagogi, więc była dla nich ważna.

Drzwi do połowy otwarte

Na to wszystko Lea Ganor pracowała 10 lat.

Opowiada: – Po śmierci taty tak jak on ciągle myślałam o Polsce. Opowiadał o niezwykłej tradycji tolerancji religijnej w przedwojennej Włodawie: między katolikami, żydami, prawosławnymi.

Trzymałam się tej myśli. Co roku zabierałam grupy nauczycieli do Włodawy, podjęłam współpracę z Instytutem Polskim, organizowałam w moim Centrum wykłady o Polsce. W 2006 r. poznałam Tomasza Mańkę, pastora ewangelickiego z Radzynia Podlaskiego, który tak jak ja był zainteresowany polsko-żydowską historią. Wymyśliliśmy, że trzeba połączyć nasze miasta: poznać burmistrzów, uczniów, nauczycieli.

W lipcu 2014 r. wybrała się razem z 45-osobową delegacją z Kiryat Motzkin do Radzynia. Nie bez oporów, jak zdradza Lea: niełatwo było przekonać do pomysłu lokalne władze, zagrała siła stereotypów.

Ale wystarczyło pierwsze spotkanie w Polsce, aby całkowicie zmienić atmosferę. Potem przedstawiciele władz i szkół odwiedzali się nawzajem jeszcze kilkakrotnie. Wizyta Izraelczyków w Radzyniu jesienią 2015 r. przyniosła już konkret: podpisanie umowy o współpracy między szkołami z obu miast. Wystarczyło tylko zebrać chętnych uczniów i przygotować ich do wyjazdu.

Ci z Radzynia wzięli udział w opracowanych przez pastora lekcjach, które autor opatrzył hasłem „Ocalić od zapomnienia”. Poznali obrzędy kilku żydowskich świąt, skosztowali świątecznych potraw. Pastor zwracał uwagę na wątki, które z judaizmu przeniknęły do chrześcijaństwa.

Zanim polecieli do Izraela, wymienili się kontaktami z izraelskimi kolegami. Pisali do siebie maile i wiadomości na portalu społecznościowym, każdy przygotował też na swój temat krótką prezentację. Nauczycielki robiły im zdjęcia podczas przygotowań i wysyłały sobie nawzajem.

Jednak nie wszyscy Izraelczycy zainteresowani wymianą wzięli w niej udział.

– Zaprosić kogoś do domu to jak otworzyć mu swoje serce. A tu dwie rodziny chętnych dzieci nie zgodziły się na przyjęcie polskich uczniów. Bo dziadkowie mieli z Polski złe wspomnienia i poprosili, by wnuki tam nie jeździły ani się z Polakami nie przyjaźniły. Doświadczyliśmy paradoksu: w przypadku wymiany izraelsko-niemieckiej, którą organizowaliśmy, nie było żadnego problemu z rodzicami, a pojawił się on w przypadku młodych Polaków. To pokazuje, ile wciąż mamy do zrobienia – mówi Lea Ganor.

Między nieufnością i izolacją

Michał, uczeń radzyńskiego liceum: – Koledzy przed wyjazdem żartowali, że pojadę do Izraela i wrócę z jakimś kredytem.

Licealistka Julia: – W Polsce słyszałam, że Żydzi są skąpi.

Nie tylko w Izraelu doświadczenia starszego pokolenia raczej budują dystans, niż go pokonują. Także w Radzyniu, gdzie przed 1939 r. grubo ponad połowę ludności stanowili Żydzi, pamięć potyka się o wiele uprzedzeń.

– Uczniowie ich sobie nie wymyślają. Słyszą o nich od rodziców, dziadków, którzy ich pamiętają, czasem od księży – mówi anglistka Monika Ostasiewicz z I Liceum w Radzyniu, opiekunka grupy polskiej. – Bo przecież w kraju w większości katolickim otwartość na inne religie bywa mocno ograniczona. Te przekonania potem w dzieciach pracują i właściwie nie ma możliwości, aby je zweryfikować. Dlatego to, że młodzież z małego miasta może wyjechać, poznać tę kulturę, zweryfikować swoje obawy, wyrobić sobie własną opinię, jest tak cenne. To lekcja o tym, że ludzie są wszędzie tacy sami, bez względu na narodowość.

Lea Ganor: – Gdy podpisaliśmy w Radzyniu porozumienie o współpracy między szkołami, powiedziałam kilka słów o moim gorącym uczuciu do Polski. Tłumaczka powiedziała mi później, że kilka osób szczerze się wzruszyło. Ale potem na Facebooku burmistrza Włodawy przeczytałam komentarze pod informacją o naszej współpracy i wzruszenie trochę opadło. Tak, wiem, że antysemityzm jest problemem, nie ignoruję tego. Ale mnie to nie zniechęca. Jeśli będę patrzyła na świat przez ciemne okulary, nic nie zbuduję.

Guy, licealista z Kiryat Motzkin, jest wolontariuszem w Centrum Mashmaut. Pasjonuje i porusza go historia Holokaustu, spotkania ze świadkami. Jego rodzice początkowo nie byli zachwyceni pomysłem wyjazdu do Polski, ale w końcu ich przekonał.

Guy: – Biorę udział w tej wymianie, bo Polska to dla nas więcej niż pamięć o Holokauście. To młodzi Polacy, ich kultura, ale też nasza wspólna historia. Ten świat wygląda dziś inaczej niż w opowiadaniach dziadków. Nie ma między nami złości, możemy być razem – mówi chłopak.

Guy nie pojechał na obowiązkową delegację szkolną śladem miejsc Zagłady. – Nie mogłem tego zrobić, czułem, że sobie z tym nie poradzę, że się załamię. Tyle już wiem i pracuję wokół tego tematu, i tak bardzo mnie to boli, że zobaczenie krematoriów na własne oczy byłoby dla mnie wielkim ciosem. Nie wiem, jak bym się zachował – tłumaczy.

Jedno jest raczej pewne: na takiej delegacji nie poznałby polskich uczniów. Monika Ostasiewicz przypomina sobie, że podczas wycieczek do Majdanka czy Marszu Żywych w Oświęcimiu uczniowie pytali ją, dlaczego izraelskie grupy są otoczone ochroną.

Ostasiewicz: – Zastanawiali się, czy mogą do nich podejść i porozmawiać. Namawiali mnie do tego, byśmy z nimi usiedli i się zapoznali. Ci ochroniarze i odseparowanie grup budziły w nich nieufność. Próbowali to zmienić. Mówili: musimy o tym porozmawiać, przecież i dla nich, i dla nas to jest trudna przeszłość.

Pamięć na wiele sposobów

Michał Sobelman, rzecznik prasowy ambasady Izraela w Warszawie, dobrze poznał problematykę delegacji szlakiem Zagłady. – Co roku Polskę odwiedza prawie 30 tys. uczniów izraelskich liceów. Pielgrzymki te od lat podążają niezmienionym szlakiem, koncentrując się na osi Warszawa-Treblinka-Majdanek-Płaszów-Oświęcim. A żeby nie myśleć tylko o Zagładzie i śmierci, jadą jeszcze do Kazimierza nad Wisłą, Krakowa. Zupełnie inaczej przebiega wymiana podjęta przez miejscowe inicjatywy – mówi Sobelman.

– My budujemy kontakt, więź emocjonalną między dwojgiem konkretnych osób z Polski i Izraela. Nie muszą rozmawiać o II wojnie światowej, mogą to w ogóle zostawić. Niech mówią o hobby, muzyce, wegetarianizmie, o czymkolwiek zechcą. Niech odkryją, że mają mnóstwo wspólnych tematów i mogą się zrozumieć. Izraelczycy mają wreszcie okazję poznać zupełnie inną Polskę – mówi Perach Keisar, odpowiedzialna za delegacje młodzieżowe z miastami partnerskimi w ratuszu Kiryat Motzkin, obecnie zaangażowana w przyjazd młodzieży z Radzynia.

Ale to nie pierwsza taka wymiana szkolna między Polską i Izraelem, organizowana oddolnie. Co ciekawe, historia wymian jest dłuższa niż delegacji szlakiem Zagłady.

– Na początku lat 80., gdy między naszymi krajami nie było jeszcze oficjalnych kontaktów, nieformalne spotkania między izraelskim i polskim ministerstwem edukacji zainicjowało Stowarzyszenie im. Korczaka. Padł pomysł, by izraelska młodzież przyjechała do Polski i wspólnie z tamtejszą młodzieżą poznała miejsca związane z polsko-żydowską historią. Pierwsza grupa przyjechała w 1983 r., a pretekstem była 40. rocznica wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim – opowiada po polsku Batia Gilad, przewodnicząca Międzynarodowego Stowarzyszenia im. Korczaka.

Batia pamięta, jak przez kolejne lata na bazie tych pierwszych wyjazdów wypracowywała się w Izraelu koncepcja czegoś większego: obowiązkowych wyjazdów dla młodych ludzi, które pokazywałyby im, co stało się europejskim Żydom i dlaczego tak ważne jest utrzymanie bezpieczeństwa państwa Izrael.
– W 1988 r. izraelskie ministerstwo edukacji wprowadziło koncept szkolnych delegacji w życie, kładąc akcent na miejsca Zagłady, kosztem rozumienia przedwojennego życia Żydów w Polsce, ich relacji z Polakami czy poznania dzisiejszej Polski. Większość z tych delegacji przyjmuje do dziś taką formułę – mówi Batia Gilad.

Na ulicach Gołdapi

Tymczasem osoby zaangażowane w edukację młodzieży zwracają uwagę na problemy, jakie wynikają z jednostronnego przekazu izraelskich delegacji [patrz wywiad z dr. Idanem Yaronem, „TP” nr 32/2016 – red.]. Dlatego zarówno w Izraelu, jak i w Polsce rośnie liczba wymian międzyszkolnych organizowanych oddolnie. Choć są mniej zauważane, niosą potencjał prawdziwego dialogu.

– Minęło już tyle lat, a mnie nadal stoi przed oczami pewne fascynujące spotkanie nastolatków z Givat Shmuel z rówieśnikami z Gołdapi – opowiada Michał Sobelman. – Całkowicie inna sceneria: mazurskie lasy na skraju Puszczy Boreckiej, jezioro, słoneczny lipiec. A potem nocne ognisko, gitara, melodie polskie i hebrajskie, pełny luz i nieśpieszna rozmowa młodych Polaków i Izraelczyków. Wśród młodych i już nie tak bardzo młodych mieszkańców 15-tysięcznej Gołdapi wielu odwiedziło Izrael, nawiązało przyjaźnie, które są kontynuowane. O ile dobrze pamiętam, w ciągu tych minionych lat na ulicach Gołdapi nigdy nie pojawiło się jakieś antysemickie graffiti, co na tle polskiej rzeczywistości jest przecież ewenementem.

Równolegle do tych organizowanych oddolnie przez konkretne miejscowości, od 2008 r. wymiany polsko-izraelskie promuje też polskie Ministerstwo Edukacji. Co roku organizuje od sześciu do ośmiu takich wymian, umożliwiając spotkania 120-150 uczniom z obu krajów.

W 2016 r. na wsparcie tej wymiany MEN przeznaczyło 250 tys. zł. Od 2003 r. przygotowanie do wymian i jednodniowych spotkań Polaków i Izraelczyków umożliwia program „Zachować pamięć. Historia i kultura dwóch narodów”, realizowany przez Ośrodek Rozwoju Edukacji (podległy MEN) we współpracy z Instytutem Polskim w Tel Awiwie, Instytutem Yad Vashem i izraelskim resortem edukacji.

Do 2015 r. w programie wzięło udział ponad 20 tys. uczniów z 450 szkół. Dziś program ma ogólnopolską sieć koordynatorów regionalnych i nauczycieli, którzy inicjują i realizują własne projekty szkolne, przyjmują grupy izraelskiej młodzieży i jadą z polską młodzieżą do Izraela.

Przyjaciółka z Polski

W ostatnim dniu pobytu w Izraelu uczniowie z Radzynia Podlaskiego i Kiryat Motzkin jadą nad Jezioro Galilejskie. Zwiedzają Kafarnaum, miasto Jezusa. Dla młodych Żydów to jedno z pierwszych spotkań z chrześcijaństwem. W drodze powrotnej dyskutują o wierze z Polakami.

Julia i jej izraelska gospodyni Davita są nierozłączne. – Spędziłyśmy razem cudowny czas.

Przegadałyśmy całe dnie, o wszystkim, nawet w wolnym czasie. Spodobało mi się, że Izraelczycy są otwarci i szczerzy: nie ma dla nich tematów tabu, można śmiało rozmawiać na głębokie tematy. Mogłam Davicie powiedzieć, co tylko chciałam, i o wszystko zapytać. Poza tym oni cieszą się tą wymianą tak jak my i nam to okazują – mówi Julia.

Michał z drugiej klasy LO w Radzyniu: – Na początku sądziłem, że spotkanie z Izraelczykami może być niełatwe, że będziemy się bać siebie nawzajem. Dziś wiem, że to był wspaniały pomysł, oni są po prostu super. Tak się ze sobą zżyliśmy, że nie wiem, jak będzie, gdy pożegnamy się na lotnisku.

Monika Ostasiewicz: – Gdy w grę wchodzą emocje, więzi, bliskie kontakty, człowiek nie przymyka oczu na zło, nie pozostaje bierny. Dlatego tak ważne jest, żeby te więzi budować. Żeby błędów z przeszłości unikać na przyszłość.

Perach Keisar: – Jeszcze niedawno nie uwierzyłabym, że zaprzyjaźnię się z Polką. A dziś z nauczycielką Iwoną Słowikowską regularnie spotykam się na Skypie, rozmawiamy o tym, co w domu, w szkole. Spędziłam u niej Boże Narodzenie. A teraz, gdy jest tu z uczniami, jest moim najdroższym gościem. Moja przyjaciółka z Polski.

Lea Ganor: – Mam w tym wszystkim ukryty cel: chcę, aby oni wszyscy byli nawzajem swoimi ambasadorami. Mówię uczniom: jeśli ktoś w Polsce będzie mówił coś strasznego o Żydach, obroń nas, stań po naszej stronie. Tak jak my staniemy po twojej, gdy ktoś w Izraelu będzie źle mówił o Polakach.

W marcu 2017 r. grupa z Kiryat Motzkin złoży rewizytę w Radzyniu Podlaskim. Kolejna grupa uczniów wyjedzie do Izraela z Włodawy.

Nie ma czasu na czcze gadanie, uważa Lea Ganor. Dojrzała do kolejnego projektu, który, tak czuje, jest winna ojcu.

Chce przeprowadzić badania we Włodawie i sprawdzić, czy faktycznie, jak on mówił, religie przed wojną żyły tam w pokoju. Aby potem mieć twardy dowód na to, że przyjaźń między ludźmi potrafi przetrwać wszystko: niechęć, stereotypy czy najtrwalsze przesądy. A nawet wojny, pogromy i wszelką politykę. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2016