Znikające wyspy

Ioane Teitiota walczy w sądach Nowej Zelandii o status uchodźcy. Problem w tym, że z rodzimego Kiribati nie wyjechał z powodu prześladowań na tle politycznym, rasowym czy seksualnym. Uciekł przed pochłaniającym jego kraj oceanem.

19.11.2013

Czyta się kilka minut

Ioane ma 37 lat. Rodzinną wioskę opuścił z żoną przed sześciu laty. Stały ląd (dosłownie) znalazł w Nowej Zelandii. Pracuje na farmie w okolicy Auckland. Tutaj przyszło na świat troje jego dzieci.

Ioane widzi w Nowej Zelandii przyszłość dla swojej rodziny. Niestety, sielanka może wkrótce się skończyć, bo władze imigracyjne nie chcą przyjąć do wiadomości, że fale oceanu mogą być równie bezwzględne, co najbardziej zatwardziała i brutalna tyrania.

Dwukrotnie odrzuciły jego wniosek o przyznanie statusu uchodźcy, bo w sprawie nie ma znamion prześladowania. 37-latek nie zamierza się poddawać i próbuje podważyć niekorzystne dla niego decyzje w sądzie.

– Na Kiribati nie ma przyszłości. Zwłaszcza dla moich dzieci. Nie mamy czego tam szukać – mówił podczas jednej z rozpraw.

Reprezentujący go prawnik, dr Michael John Kidd, zapewnia, że jeśli zajdzie taka potrzeba, doprowadzi sprawę do sądu najwyższego.

Tymczasem Ioane czeka na odpowiedź sądu drugiej instancji.

Dlaczego nowozelandzkie władze nie chcą przyznać statusu uchodźcy klimatycznego obywatelowi Kiribati? Prawdopodobnie dlatego, że korzystne dla Ioane rozstrzygnięcie sprawy mogłoby otworzyć drogę tysiącom innych imigrantów.

W Republice Kiribati żyje obecnie nieco ponad 100 tys. mieszkańców. Kraj zlokalizowany jest na archipelagu 32 koralowych wysepek rozrzuconych pośrodku Pacyfiku, o łącznej powierzchni nieco ponad 800 km2. Z powodu globalnego ocieplenia i spowodowanego nim wzrostu poziomu oceanu, państwo powoli znika pod wodą (zobacz zdjęcie na sąsiedniej stronie).

Zdaniem ekspertów, do końca wieku poziom wód podniesie się o metr. Wysokość atolu Tarawa, na którym mieści się stolica państwa, to mniej niż 3 m n.p.m. Średnia szerokość wynosi 450 metrów. Już dzisiaj, kiedy nadchodzi sztorm i na Pacyfiku zaczynają piętrzyć się „królewskie fale”, dla mieszkańców oznacza to zalanie lądu słoną wodą.

Pod falami znikają uprawy, zaś złoża wody pitnej zostają zasolone i skażone. W ubogim Kiribati nie ma bowiem kanalizacji.

Jak by tego było mało, zmiany klimatyczne zachwiały równowagą pór roku. Wydłuża się pora sucha i skraca pora deszczowa. Temperatura powietrza rośnie i coraz częściej występują niespotykane dotąd ulewy. Podobnie jak potężne sztormy.

Jakie rozwiązanie dla przeludnionych znikających wysp widzi rząd? Pod uwagę branych jest kilka opcji. Pierwszą z nich jest emigracja.

Anote Tong, prezydent Republiki Kiribati przyjmuje także najgorszy scenariusz – konieczności migracji ludności, do której pośrednio już rozpoczęto przygotowania. W kraju prowadzone są programy kształcenia w zawodach, które mogą okazać się przydatne na Fidżi, w Australii lub Nowej Zelandii. Tong uważa, że pielęgniarka czy mechanik samochodowy z Kiribati będzie łatwiejszy do przełknięcia dla urzędów imigracyjnych niż niewykwalifikowany rolnik.

Władze szukają również nowych ziem. Już w ubiegłym roku prezydent rozpoczął rozmowy z władzami Fidżi na temat zakupu gruntów. Wpłacona została nawet zaliczka na 2,5 tys. ha ziemi, która ma być rezerwuarem żywności oraz w razie zagrożenia alternatywną ojczyzną dla obywateli Kiribati.

Władzom przedstawiony został też pomysł żywcem wzięty z filmu science fiction. Jeden z japońskich koncernów zaproponował budowę pływającej wyspy, na której mogłoby zamieszkać 30 tys. ludzi. Koszt – 2 miliardy dolarów. Na razie jednak to tylko fantazja projektantów.

Mieszkańcy Kiribati nie są jedynymi, którzy z lękiem patrzą na Ocean Spokojny. Podobne problemy mają obywatele Wysp Tuvalu, Tonga, Salomona, Cooka i Malediwów.

Eksperci nie mają wątpliwości – zmiany klimatyczne, przez które Kiribati może zniknąć z powierzchni planety, związane są z działalnością człowieka. Wzrost temperatury i poziomu wód spowodowany jest emisją gazów cieplarnianych.

Emisja CO2 na Karibati wynosi rocznie per capita ok. 0,3 tony. To ledwie 4 proc. tego, co wysyła do atmosfery przeciętny Polak. I tylko 2 proc. emisji statystycznego Amerykanina.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2013