Zły patron

29 czerwca rada powiatu sandomierskiego na prośbę dyrektorki liceum w Klimontowie zmieniła patrona szkoły; miejsce Brunona Jasieńskiego zajęła św. Urszula Ledóchowska.

19.07.2011

Czyta się kilka minut

Wedle wnioskodawczyni Jasieński - futurystyczny poeta, który został komunistą, wyjechał do Rosji sowieckiej i zginął jako ofiara stalinowskich czystek - nie jest dla młodzieży autorytetem. Za zmianą opowiedzieli się niemal wszyscy radni.

12 lipca sprawę patrona opisał w "Gazecie Wyborczej" Krzysztof Łakwa. Autor artykułu przywołał m.in. opinie Edwarda Balcerzana i Krzysztofa Jaworskiego, wybitnych znawców twórczości i biografii poety, oraz przypomniał, że w 2009 r. IPN starał się doprowadzić do zmiany nazwy ulicy Jasieńskiego w Klimontowie, motywując to jego przynależnością do sowieckiej partii komunistycznej.

14 lipca na odsiecz radnym powiatu sandomierskiego ruszył w "Rzeczpospolitej" Piotr Zaremba. Przesłanie jego felietonu (skierowanego, rzecz jasna, przeciw "Gazecie Wyborczej") wpisane jest w tytuł: "Patron z sowieckimi papierami". Zbrojny w ten argument zadaje Zaremba zabójczy sztych: "Jasieński był ofiarą, ale czy jest wymarzonym patronem dla szkoły w kraju, który z komunizmu szczęśliwie wyszedł? Czy był wzorcem?". W tym miejscu, jak się domyślam, wszyscy obrońcy Jasieńskiego powinni upaść na kolana i wyznać swe winy.

O radnych powiatu sandomierskiego i ich kompetencjach literaturoznawczych zamilczę; mamy demokrację, radnych wybrał lud, są jacy są. Natomiast: dziwi mnie (niezbyt intensywnie, ale jednak: dziwi) pewność, z jaką potępia Jasieńskiego Piotr Zaremba. Swój wywód, zakończony zdecydowanym osądem, opiera publicysta "Rzepy" na dwóch wspomnieniach i jednym cytacie. Wspomnienie pierwsze dotyczy przedstawienia "Balu manekinów", które Zaremba oglądał we wczesnej młodości; drugie - wiąże się z wierszem Kaczmarskiego "Epitafium dla Brunona Jasieńskiego", zapamiętanym (w wersji śpiewanej przez autora) z lat 80.; cytat pochodzi ze znanej książki Marci Shore. "Bal" pozostał w pamięci publicysty jako komunistyczna agitka (w której polscy widzowie z lat 70. niesłusznie doszukiwali się akcentów antysystemowych); "Epitafium" odczytał jako drwinę z Jasieńskiego; z książki Shore wyjął zdanie o tym, że sowietyzacja nie była dla poety problemem. Jaki z tego wniosek? Ano taki: "Jeśli Jasieński to ofiara komunizmu, to Ernst Roehm jest ofiarą nazizmu". (Temu zdaniu towarzyszy łagodzące dopowiedzenie: "Nie porównuję obu postaci. Podważam logikę").

Zarembie wolno oglądać, słuchać i cytować, tak jak mu wygodnie, ja zaś mam prawo powiedzieć, że jego argumenty są marne. Po pierwsze: "Bal manekinów" nie jest tylko agitką (to zaś, że jego inscenizacja służyła w latach 70. do przemycania treści antykomunistycznych, nie powinno być argumentem przeciw autorowi dramatu). Po drugie: trzeba nie mieć słuchu, żeby "Epitafium" Kaczmarskiego sprowadzać do drwiny z losu bohatera wiersza. Po trzecie: Marci Shore nie potępia Jasieńskiego, tylko opisuje pewien historyczny fenomen. Wreszcie, po czwarte: porównanie Jasieńskiego z Roehmem jest nadużyciem, na które Zaremba, który studiował kiedyś historię, nie powinien sobie pozwalać. Owszem, autor "Balu manekinów" został w którymś momencie swego życia komunistą; owszem: uległ mitowi sowieckiej Rosji jako miejsca budowania idealnego ustroju. Za ten błąd zapłacił życiem. Z drugiej strony: jego twórczość sprzed wyjazdu do Rosji to wystarczający powód, by o nim pamiętać, by miał w rodzinnym Klimontowie ulicę czy szkołę własnego imienia.

Radni powiatu sandomierskiego zapewne nie czytali przed swą uchwałą pięknie wydanych przed kilku laty "Poezji zebranych" Jasieńskiego; nie jestem pewien, czy zna tę edycję Piotr Zaremba. Nie mam o to pretensji. Chodzi mi o to, że zarówno radni, jak i Zaremba zachowują się w tej sprawie jak wytrawni tropiciele-lustratorzy, których celem jest dopaść przeciwnika, przegryźć mu gardło i wyrzucić z publicznej pamięci. Niezbyt mnie też pociąga idea patrona szkoły jako wzoru do naśladowania. Rzeczywiście: do naśladowania Jasieński się nie nadaje. Nie zmienia to faktu, że myśląc o jego losie i dziele, sporo się można dowiedzieć o historii i literaturze XX wieku. O tym jednak uczniowie z Klimontowa już się, zapewne, nie przekonają.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2011