Goodbye, Che

Sejm przegłosował zakaz rozpowszechniania symboli komunistycznych, ale nawet wśród ustawodawców panuje spór, czego tak naprawdę dotyczy. Sierpa i młota na stronie internetowej? Lenina na kubku? Koszulki z Che Guevarą?

27.10.2009

Czyta się kilka minut

Bartosz Zawisza: „Che Guevara walczył o to samo, co my. Morderstwa? To była wojna”. / fot. Bartosz Siedlik /
Bartosz Zawisza: „Che Guevara walczył o to samo, co my. Morderstwa? To była wojna”. / fot. Bartosz Siedlik /

Gdyby nie demonstracja młodych socjalistów - a w ślad za nią policja, telewizja oraz Piotr Ikonowicz - niedziela 18 października na bytomskim rynku byłaby leniwa jak każda inna. Jeszcze o dziesiątej widać było tylko pojedynczych przechodniów, pozamykane na cztery spusty knajpy i kilku strażników miejskich.

Bartosz Zawisza, dwudziestotrzylatek z Krzeszowic, przyjechał przygotowywać demonstrację już dwa dni wcześniej. Szczupła sylwetka, krótko ostrzyżony, z rudą bródką; na co dzień student i twórca strony internetowej o Ernesto Che Guevarze. W Bytomiu zaprotestuje przeciw gettom biedy w dzielnicy Szombierki, gdzie w specjalnych kontenerach miasto umieściło tych, których nie stać na czynsze w normalnych mieszkaniach.

Posłowi Pięcie gratuluję

Zawisza chodzi po bytomskim rynku i opowiada o zdradzie lewicowych ideałów: o SLD, który według niego nie jest już lewicą, i Federacji Młodych Unii Pracy, z której odszedł kilka lat temu. - Teraz jestem wśród Młodych Socjalistów. Tu jest lewica - deklaruje.

W rynku stoją już policyjne wozy i niewielka grupka demonstrantów. Jest sztandar z czerwoną gwiazdą i transparent: "POzdrawiamy z getta biedy". Zawisza ożywia się, zapytany o komunistyczne symbole: - Chcą na tym zakazie zbić polityczny kapitał - mówi. - Na czerwonej gwieździe i Che, któremu chodziło przecież o to, o co i nam: walkę z nierównościami.

Morderstwa? Ależ to była wojna. Zawisza czytał w "Czarnej Księdze Komunizmu", jak Che kazał zabić szesnastolatka. - Ale za co? - pyta, po czym sam odpowiada: - Za zdradę.

Wśród grupki ze sztandarami nagłe ożywienie: to informacja, że do Bytomia zbliża się Piotr Ikonowicz. - Będzie Ikon? - pyta młoda dziewczyna. - Już jest w Koziegłowach! - odpowiada chłopak z flagą.

Do rozmowy o symbolach włącza się Grzegorz Ilnicki, wysoki blondyn, członek PPS-u. - Po co ta poprawka? W Niemczech mamy tendencje neonazistowskie. A czy w Polsce ktoś widział pogrobowców Stalina? - pyta i przyłącza się do skandujących demonstrantów ("MIESZKANIE PRAWEM, NIE TOWAREM!").

W końcu zjawia się Ikonowicz. Na początek powitania oraz wywiady dla telewizji. - Niech politycy PO pomieszkają w kontenerach! - grzmi chwilę później przez megafon do kilkudziesięciu gapiów. - Zrobili z ludzi odpady!

- Odpady - potakuje przysłuchująca się starsza pani. - Dobrze powiedziane. Może te ich czerwone gwiazdy źle się kojarzą, ale za to dobrze mówią.

Przy akompaniamencie okrzyków Bartosz Zawisza kończy opowieść o swoich poglądach. Na przykład o PRL-u: - Miała zasługi, choćby wykształcenie społeczeństwa i odbudowę kraju.

Albo o fascynacji Che Geuvarą: - Zaczęło się na wycieczce szkolnej w Zakopanem. Zobaczyłem jego wizerunek na koszulce. Wróciłem, zacząłem czytać i ujął mnie jego romantyzm oraz bezkompromisowa walka o równość.

I o pośle PiS Stanisławie Pięcie, który chce zakazać noszenia koszulek z Che oraz używania czerwonych sztandarów: - Jeśli pan poseł chce zakazać w Polsce kolorów, to gratuluję pomysłowości.

Jak zrównać ideologie

Poseł Stanisław Pięta o demonstrantach z bytomskiego rynku też miałby niejedno do powiedzenia, ale na razie ogranicza się do życzliwej rady: - Niech lepiej już dziś wyrzucą koszulki z Che do śmietnika. Choćby przez szacunek dla pamięci ofiar. Jeżeli po wejściu w życie poprawki nadal będą paradować z wizerunkiem tego bandyty, to powinni zostać ukarani.

Poprawka do kodeksu karnego, przyjęta w komisji kodyfikacyjnej przez PiS i PO (z której dwóch posłów wstrzymało się od głosu), przeszła już przez Sejm - czeka na akceptację Senatu i podpis prezydenta.

Artykuł 256. brzmi dziś tak: "Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".

W nowym brzmieniu artykuł precyzuje, że tej samej karze podlega, "kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1 albo będące nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej". Poprawka wyłącza z karalności rozpowszechnianie symboli "w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej".

O co chodziło ustawodawcy? Głównie o symboliczne zrównanie komunizmu i faszyzmu. O potrzebie zadekretowania podobnego znaku równości w polskim prawodawstwie historycy mówią od lat.

Prof. Paweł Machcewicz: - Oczywiście należy pamiętać o różnicach. Komunizm trwał dłużej i był niejednorodny. Absurdalne byłoby np. zrównywanie Polski gomułkowskiej z III Rzeszą, choć przecież ta pierwsza była komunistyczna. Ale też trudno mówić o całkowitej jednorodności faszyzmu. Jego włoska odmiana była zupełnie inna niż niemiecka, a jednak mówimy o jednej ideologii.

Według Machcewicza poprawka do kodeksu karnego jest z historycznego punktu widzenia racjonalna. - Oczywiście na polskim gruncie - zaznacza. - Zupełnie czymś innym był np. akces do partii komunistycznych w krajach Ameryki Łacińskiej czy Azji, gdzie dla wielu ludzi była to po prostu walka o ideały równości społecznej i postępu, czy też o niezależność narodową. Jeszcze inaczej będą na problem patrzyli Francuzi i Włosi, gdzie przez kilkadziesiąt lat po wojnie komuniści wpisywali się w demokratyczny porządek prawny.

Europa i komunizm

O nierówności między komunizmem a faszyzmem na poziomie społecznej wrażliwości historycznej w odniesieniu do Europy Zachodniej mówi się od dawna. Zjawisko opisała we wstępie do "Gułagu" Anne Appelbaum.

"Szłam wśród kuglarzy i tancerzy - pisze dziennikarka o swojej wizycie na praskim moście Karola - co kilkanaście kroków mijając stragany pełne obrazków z widokami pięknych uliczek, tanią biżuterią (...) Wśród tych drobiazgów były też sowieckie parafernalia wojskowe: czapki, epolety, klamry od pasków i cynowe znaczki z Leninem i Breżniewem (...) Większość klientów (...) stanowili amerykańscy lub zachodnioeuropejscy turyści. Zapewne wszyscy oburzyliby się na samą myśl o noszeniu w klapie swastyki (...) Tego rodzaju drobne obserwacje pozwalają uchwycić nastroje społeczne: symbole jednych zbrodni budzą w nas przerażenie, symbole innych - tylko śmiech".

O podobnym zjawisku w Niemczech pisał z kolei Slavoj Žižek: "W dzisiejszych Niemczech można kupić wiele płyt CD ze starymi pieśniami rewolucyjnymi i partyjnymi z czasów NRD - od tytułów »Stalin, Freund, Genosse« do »Die Partei hat immer Recht«, lecz na próżno szukać kompaktów z pieśniami nazistowskimi" (miesięcznik "Odra", 6/05).

We Włoszech tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego niektórzy przedstawiciele partii Odrodzenie Komunistyczne posługiwali się symbolem sierpa i młota. I choć podobne sytuacje zdarzają się również w krajach postkomunistycznych - symbol ten widnieje nawet na oficjalnej stronie Komunistycznej Partii Polski - to właśnie one uważane są za adwokatów zrównania nazizmu i komunizmu.

Symbole komunistyczne zakazane są na Litwie - gdzie nie wolno wykorzystywać pięcioramiennej gwiazdy oraz sierpa i młota - a także na Węgrzech (tamtejsi komuniści wywalczyli jednak prawo do używania gwiazdy w trybunale w Strasburgu). Próby symbolicznego zrównania ideologii faszystowskiej i komunistycznej pojawiły się również - z inicjatywy europosłów z państw postkomunistycznych - na arenie europejskiej: w 2005 r. grupa deputowanych domagała się zakazu publicznego eksponowania totalitarnej symboliki, jednak Komisja Europejska uznała, że podobne decyzje powinny podejmować same kraje członkowskie.

Prof. Wojciech Roszkowski, historyk i były poseł do PE, uważa, że Polska powinna nadal zabiegać o przeprowadzenie odpowiedniej uchwały. - Przez ostatnie 5 lat wiele się w świadomości historycznej Europy zmieniło - mówi. - I to jest zasługa krajów byłego bloku socjalistycznego.

Prof. Machcewicz: - Niezależnie od protestów niektórych zachodnich deputowanych, Parlament Europejski uznał, że 23 sierpnia powinien być dniem pamięci o ofiarach obu totalitaryzmów. Tendencja jest więc optymistyczna.

Ale Machcewicz nie ma złudzeń: polska ­optyka historyczna nigdy nie stanie się tożsama z europejską: - Francuzi czy Włosi nigdy jej do końca nie zaakceptują. Nie przyjmą jej nawet Niemcy, bo w ich świadomości złem absolutnym jest nazizm i próby stawiania go na jednej płaszczyźnie z komunizmem prowadzą do obawy przed relatywizacją.

Sztandar z gwiazdą wyprowadzić

Rynek Główny w Bytomiu, demonstranci przygotowują się do wymarszu pod Urząd Miasta. O poprawkę do kodeksu pytam Piotra Ikonowicza. - Przepis jest nieracjonalny, bo komunizm był zasadniczo dobry, ale został podeptany przez sowiecką praktykę. A nazizm był z zasady aberracją.

- Widzi pan tego młodego człowieka? - Ikonowicz wskazuje na idącą energicznym krokiem postać, która niesie sztandar z czerwoną gwiazdą. - Przecież taką gwiazdą posługiwali się partyzanci walczący z nazizmem. W Polsce powinno się zakazać wyzysku, a nie symboli.

- A komusze zbrodnie to jest nic? - do Ikonowicza doskakuje mężczyzna w czarnym berecie i z dzieckiem na ręku. - Tam, w tamtej bramie - pokazuje na przeciwległą stronę placu - ormowcy chcieli mnie pobić i ukradli kurtkę. A wy dzisiaj śmiecie nosić na sztandarach czerwone gwiazdy!

Rozmówca Ikonowicza to 42-letni Wojciech Błach. W zasadzie popiera postulaty demonstrujących. Wiadomo: bieda aż piszczy, ludzie na czynsz nie mają, a miasto ich jeszcze do kontenerów upycha. Ale Błach z ludźmi pod czerwonym sztandarem nie pójdzie nigdy.

- U mnie w szkole chór piał ruskie pieśni, a patronem był Świerczewski - opowiada. - Moją rodzinę wygnano z Kresów, więc mnie ta sprawa osobiście dotyka. Jak widzę tę gwiazdę, to mnie krew zalewa. Koszulek z Che Guevarą też się powinno zabronić. Wyobraża pan sobie, że występuję na rynku w Bytomiu z napisem: "Dr Mengele moim idolem"?

Demonstracja dociera pod Urząd Miasta. Grupkę ze sztandarami witają policjanci i pełnomocnik prezydenta. Gdy jeden z demonstrantów unosi do góry sztandar z czerwoną gwiazdą, policjanci zaczynają go legitymować, a pełnomocnik nakazuje zwinięcie. "TA-KA WA-SZA DE-MO-KRA-CJA!" - odpowiadają młodzi socjaliści i otaczają policjantów.

Funkcjonariusze rezygnują z odbicia sztandaru, składają za to telefonicznie zawiadomienie o użyciu przez demonstrantów komunistycznego symbolu. - Nawet nie wiedzą, jakie są przepisy - komentuje triumfalnie Grzegorz Ilnicki z PPS-u.

Czego zabrania zakaz

Prawny chaos w sprawie symboli dotyczy nie tylko bytomskich policjantów i urzędników. Również nowe, nieobowiązujące jeszcze prawo zawiera wiele niejasności: sami ustawodawcy spierają się, czego tak naprawdę ma zakazywać. Kontrowersje zaczynają się od słowa "rozpowszechnianie". Poseł Pięta: - Jeśli ktoś idzie w koszulce Che Guevary, to już jest rozpowszechnianie.

Poseł Jerzy Kozdroń (PO), szef komisji kodyfikacyjnej: - Chodzi o rozpowszechnianie na dużą skalę, nie o chłopców w koszulkach.

Kolejny problem to brak precyzyjnego zapisu, co ustawodawca uznaje za symbol komunistyczny. Prof. Piotr Kruszyński, karnista z UW, uważa poprawkę za nieracjonalną. - W ogólne nie wiadomo, o co chodzi - uważa. - Ta poprawka to dowód, jak trudno wielkie historyczne spory przenosić na grunt prawa. Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, sądy będą miały ogromny problem.

Co zatem - w myśl nowelizacji - stanie się z pokomunistycznym folklorem: koszulkami z Che, kubkami z Leninem i czerwonymi gwiazdami? Czy karane będzie ich kupowanie, czy może tylko sprzedaż? Nie brakuje zaskakujących interpretacji. Poseł Pięta uważa, że pod przepis podpada nawet noszenie koszulki z wizerunkiem Edwarda Gierka. - To za jego rządów zabili Pyjasa i pałowali ludzi w Radomiu - przypomina.

Poseł Kozdroń: - Nie popadajmy w absurdy. W poprawce chodzi o symboliczny zapis oraz piętnowanie zachowań takich jak w przypadku nazizmu sprzedaż "Mein Kampf".

Prof. Paweł Machcewicz: - Postać Che Guevary jest przykładem ilustrującym, z jak skomplikowaną materią mamy do czynienia. Owszem, jego wizerunek należy uznać za część komunistycznej symboliki. W końcu sam określał się mianem komunisty, jest współodpowiedzialny za terror na Kubie. Ale przecież młodzieniec pokazujący faszystowskie gesty i jego rówieśnik w koszulce z Che Guevarą to zupełnie co innego. Symbole faszystowskie w Polsce kojarzą się z najgorszym, czego doświadczyliśmy. A Che Guevara to dla wielu tylko natchniony rewolucjonista, który walczył przeciw prawicowym dyktaturom, w jakimś sensie uniwersalny symbol walki przeciw zniewoleniu. Gdybym miał to jakoś ważyć, postawiłbym znak równości między wizerunkiem Stalina i Hitlera, ale już nie ­Guevary. Pytanie tylko, czy sądy będą w stanie rozpoznać te niuanse.

Machcewicz zwraca uwagę na jeszcze jeden dylemat: - Z jednej strony mamy szacunek dla ofiar reżimów totalitarnych, z drugiej zaś - wolność słowa. Przy zbyt szerokim stosowaniu zakazów, efekt może okazać się odwrotny do zamierzonego. Przykładem aresztowanie w Austrii brytyjskiego historyka Davida Irvinga, który negował Holokaust. Dzięki temu mógł występować w roli obrońcy wolności słowa.

***

W tej właśnie roli gotowi są wystąpić bytomscy demonstranci. Po manifestacji grupka przenosi się do Centrum Społecznego Młodych Socjalistów. W środku podniosła ­atmosfera: trochę jak w siedzibie zwycięskiego sztabu wyborczego tuż po ogłoszeniu wyników.

- Czy polską normą powinien być obskurantyzm? - Piotr Ikonowicz odwraca krzesło oparciem do przodu, rozsiada się okrakiem i omiata spojrzeniem salę. - Dziś zabronią czerwonej gwiazdy, a jutro innych rzeczy.

Che Guevara? Ikonowicz siedział na jego kolanach jako siedmiolatek (jego ojciec, Mirosław, był korespondentem PAP w Hawanie). Rewolucjonista przychodził do jego domu, bo, jak mówi Ikonowicz, "mama bajecznie gotowała". - Ci, którzy nazywają go zbrodniarzem, są niedouczeni. Wystarczyłoby przeczytać jego biografię - ucina.

Sierp i młot? - To wspaniały symbol pojednania chłopów z robotnikami.

Co z wrażliwością w stosunku do tych, którzy ze strony komunistów doznali krzywd? Tak, Ikonowicz doskonale to rozumie, ale przecież kraj nie składa się tylko z byłych Sybiraków: - Nie można pod martyrologiczną presją zakazać wszystkiego.

Na pytanie, po co "ginąć" za symbole, które kojarzą się ze zbrodniczym systemem, skoro większości z nich i tak się nie używa (na bytomskiej demonstracji była tylko jedna czerwona gwiazda; nie było sierpa i młota), Ikonowicz odpowiada: - Dla zasady. Demokracja jest w Polsce rozmywana.

- Demokracja koncesjonowana! - dorzuca ktoś z sali.

Zagrożonej demokracji Piotr Ikonowicz gotów jest bronić w myśl znanego wiersza luterańskiego pastora Martina Niemöllera ("Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem Żydem. Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem, nie byłem komunistą (...) Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było").

- My nie walczymy o czerwoną gwiazdę - mówi. - O wolność słowa walczymy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2009