Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jej tytuł może mylić: rozczaruje się ten, kto sięgnie po „Kresowy kalejdoskop”, szukając nostalgicznej „złotej legendy Kresów”. Ale rozczaruje się też ten, kto chciałby znaleźć w niej „odbrązowienia” czy oskarżenia (np. o „kolonializm”, dziś gdzieniegdzie modne) dotyczące polityki, jaką państwo polskie prowadziło na Ziemiach Wschodnich wobec mniejszości, stanowiących tam – w przypadku Ukraińców i Białorusinów – większość.
Choć, oczywiście, jeśli ktoś się uprze, zawsze może wykorzystać takie lub inne fakty dla podparcia tezy mającej eksponować apologię bądź oskarżenie – czy będzie to teza, że II RP podjęła ogromny wysiłek dla dźwignięcia cywilizacyjnego Ziem Wschodnich, czy też opinia, że obywatele innej niż polska narodowości zwykle postrzegali państwo polskie jako instytucję represyjną (lub przynajmniej: nie swoją), a poczucie krzywdy odreagowali po 17 września 1939 r. (obie tezy są zresztą prawdziwe).
O czym więc jest ta książka? To fascynująca – bo często zaskakująca i nieoczywista – opowieść o Ziemiach Wschodnich II RP. Fascynująca za sprawą faktów. To „wędrówka” przez kolejne regiony, opowiadająca o ich historii: politycznej, kulturowej, a także gospodarczej, uwzględniającej różne perspektywy – nie tylko narodowe, także społeczne (np. mało kto jest chyba świadom, jak powszechna była tam nędza wśród polskiej ludności; wszak większość bezrobotnych Wilna i Lwowa stanowili Polacy).
Włodzimierz Mędrzecki proponuje zresztą, by we współczesnej dyskusji nie używać pojęcia Kresy Wschodnie, lecz właśnie: Ziemie Wschodnie Drugiej RP; przekonuje, że jest ono bardziej uzasadnione. Historycznie (termin ten upowszechnił się już w dyskusji w II RP) i przewrotnie: wszak dla polskiej kultury i polityki Wilno czy Lwów nie były kresami, w domyśle: peryferiami. Na tym zresztą polegał (także) konflikt, w ówczesnych realiach „rywalizacji narodów” (wszystkich narodów) nieunikniony: oba miasta dla Polaków znaczyły zbyt wiele, aby możliwy był kompromis akceptowalny dla Litwinów i galicyjskich Ukraińców (dla nich były to ich stolice).
Rzecz ciekawa: współczesna polska dyskusja o Ziemiach Wschodnich skupia się na historii politycznej. Mało obecna jest ich historia społeczna i gospodarcza. A przecież punkt wyjścia był tam dramatyczny. Jeden szczegół: w 1921 r. w województwach poleskim i wołyńskim analfabeci stanowili trzy czwarte ludności, podczas gdy na Śląsku i w Wielkopolsce było to kilka procent (w carskiej Rosji nie było obowiązku szkolnego). Równie wielka była przepaść pod względem opieki zdrowotnej czy infrastruktury. A przecież także uwarunkowania zewnętrzne nie były sprzyjające (Wielki Kryzys, sowiecka „wojna hybrydowa”).
Jeśli ktoś wybiera się na wędrówkę po Ziemiach Wschodnich (wirtualną lub realną), warto, aby prócz przewodników – np. tych wydanych przez oficynę Rewasz, godnych polecenia – zaopatrzył się także w „Kresowy kalejdoskop”. ©℗
Włodzimierz Mędrzecki, KRESOWY KALEJDOSKOP. WĘDRÓWKI PRZEZ ZIEMIE WSCHODNIE DRUGIEJ RZECZYPOSPOLITEJ 1918–1939, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.