Reklama

Ładowanie...

Zdjęcie, które nie zakończy wojny

Zdjęcie, które nie zakończy wojny

22.08.2016
Czyta się kilka minut
Wojny bowiem, choć miewają bohaterów, przynoszą o wiele więcej ofiar, tych zaś, którzy je przeżyli, naznaczają na całe życie.
Fot. MAHMUD RSLAN / ANADOLU AGENCY / EAST NEWS
A

Admira Ismić i Boško Brkić, zakochani 25-latkowie z Sarajewa, zginęli, zanim powstał Facebook. Historię bośniackiej Muzułmanki i Serba, których zastrzelono mimo międzyfrontowych uzgodnień, że pozwoli się im na wyjście z oblężonego miasta, przedstawiła w maju 1993 r. niedościgła depesza Kurta Schorka z Agencji Reutera. I zdjęcie – zrobione już po tym, gdy śmiertelnie ranna Admira doczołgała się do martwego narzeczonego, obejmując go ostatni raz. 

Do tego – i innych zdjęć pokazujących gehennę cywilnych ofiar wojen – dołączyło kolejne. Przedstawia Omrana Daqneesha, pięciolatka, którego w środę 17 sierpnia wyciągnięto z gruzów zbombardowanego domu w syryjskim Aleppo. Dzięki internetowi film przedstawiający ratowników niosących dzieci-ofiary nalotu do karetki i samego Omrana, który w szoku odkrywa na buzi krew – obiegł świat w kilka godzin. Podobnie jak kiedyś Sarajewo, Aleppo jest oblężone. Od miesiąca trwają tu ciężkie walki między siłami opozycji a wojskiem prezydenta Al-Asada, wspieranym przez lotnictwo rosyjskie. 

Sceny takie jak ta dzieją się tu codziennie. Ujęcia zrobione następnego dnia w izbie przyjęć szpitala w Aleppo, gdzie w wyniku ran zmarł Ali, dziewięcioletni brat Omrana, są dużo bardziej drastyczne. Sekretarz generalny ONZ ostrzegł przed „bezprecedensową” katstrofą humanitarną, która zagraża miastu. W najbliższych tygodniach wielu cywilów zginie również w irackim Mosulu, gdzie wkrótce ma ruszyć ofensywa armii rządowej przeciw okupującym to miasto od 2014 r. oddziałom tzw. Państwa Islamskiego. 

Bohaterów ikonicznych fotografii znamy z imion, czasem wiemy coś o ich rodzinach i otoczeniu. Powodowani współczuciem, żalem lub złością udostępniamy zdjęcia na Facebooku, tworzymy murale na ścianach naszych domów. Nie łudźmy się jednak: historią Omrana będziemy żyć tylko kilka dni. Choć wpłynęła lub wpłynie ona na postawy wielu z nas, nie zmieni polityki. Tak jak wykonane przed rokiem zdjęcie ciała innego dziecka z Syrii, trzyletniego Alana Kurdiego, którego morze wyrzuciło na turecki brzeg po tragicznie zakończonej próbie przeprawy do Grecji, nie sprawiło, że Europa otworzyła się na uchodźców i migrantów. 

Zresztą nie wszystkie kadry nadają się do udostępniania. Przykład sprzed kilku dni: podczas gdy oczy świata zwrócone są na Syrię, w Jemenie dowodzona przez Arabię Saudyjską koalicja zrzuciła bomby m.in. na szpital organizacji Lekarze Bez Granic (19 ofiar) i szkołę (10 ofiar, wyłącznie dzieci). Tu był przynajmniej ktoś, kto mógł o tym poinformować – do wielu miejsc, gdzie dzieje się zło, prasa nie ma dostępu. 

Być może jednak dzięki zdjęciom Admiry i Boška (jeszcze za życia nazywanych „Romeo i Julią z Sarajewa”), Alana oraz Omrana poprawi się chociaż pamięć tych, którzy, mimo że nie mają doświadczenia z frontu, przedstawiają wojnę jako wydarzenie oczyszczające, wzmacniające narody. Kultywowanie takiego romantycznego wyobrażenia – z którym coraz częściej mamy do czynienia także w Polsce – nie prowadzi do niczego dobrego. Wojny bowiem, choć miewają bohaterów, przynoszą o wiele więcej ofiar, tych zaś, którzy je przeżyli, naznaczają na całe życie. Syryjczycy mają przed sobą kilka dekad powojennej traumy. 

Strach, że dziś trzeba o tym przypominać nawet w Europie. ©℗

Autor artykułu

Marcin Żyła jest dziennikarzem, a od stycznia 2016 r. również zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Do zespołu pisma dołączył przed ośmioma laty. Od początku europejskiego...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]