Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sposób bycia i niezdolność do współpracy ze skompromitowanymi urzędnikami zjednuje mu opinię publiczną, a poglądy na ochronę zdrowia, tak odmienne od dotychczasowych poglądów rządu, umożliwiają porozumienie z opozycją. Lecz właśnie te poglądy oraz okoliczności powołania go na stanowisko podają w wątpliwość czystość intencji premiera.
Gdyby Marek Belka naprawdę cenił sobie poglądy Balickiego, nie tolerowałby tak długiej obecności, a nawet powrotów do ministerstwa ludzi eks-ministra Mariusza Łapińskiego. Wygląda na to, że premiera nie tyle interesuje kształt nowej ustawy zdrowotnej, co samo wyjście z pata w pracach nad nią. Wprowadzenie Balickiego do rządu to genialne wyjście z kryzysowej sytuacji. Oznacza poprawę wizerunku gabinetu oraz poszerzenie koalicji. Premier wprowadził do niej klub SdPl bez jego wiedzy i zagrał na nosie SLD, pozbawiając go pozycji jedynego filaru rządu - a równocześnie oferując większe szanse przetrwania, bo czy teraz SdPl zagłosuje jesienią przeciwko swojemu gabinetowi? Belka okazał się mistrzem nowatorskiej taktyki: “zaskakuj, łącz i rządź", która może przedłużyć życie jego ekipie nawet do jesieni 2005. I tylko dalej nie wiadomo, jakie będą losy ochrony zdrowia, bo wbrew pozorom osoba ministra nie jest w tym systemie najważniejsza. Prawie wszystkie pieniądze pozostają w zarządzie NFZ, a ten dalej trzymają ludzie starego układu. O ewentualnych zmianach w planach finansowych Funduszu współdecyduje minister finansów - tyle że obsada szefa tego resortu właśnie się zmienia i poglądów najnowszego ministra w tej mierze nie znamy. Możliwe więc, że premier wypłynął na szerokie wody, lecz minister zdrowia drugi raz wszedł do tej samej rzeki.