Zarejestrowany bez wiedzy i zgody

Naiwność czy brak roztropności to jednak nie współpraca. Oto kolejny przypadek, w którym nie ma najmniejszego skrawka papieru podpisanego ręką duchownego, prowadzącego aktywną działalność opozycyjną i nieustannie inwigilowanego, a figurującego w dokumentach jako tajny współpracownik.

04.07.2006

Czyta się kilka minut

rys. M. Owczarek /
rys. M. Owczarek /

W województwie toruńskim SB próbowała gromadzić informacje na temat Kościoła przy pomocy swoich zwyczajnych metod, a więc m.in. poprzez werbowanie agentów. Według statystyk SB z 1 kwietnia 1982 r. w kategorii "kler świecki i niektóre osoby świeckie" (te ostatnie to zapewne organiści i kościelni), w woj. toruńskim znajdowało się 76 agentów, w tym 52 administratorów parafii, a wśród zakonników 26 agentów, w tym dwóch przełożonych wspólnot zakonnych i dwóch proboszczów. Zbliżony stan liczbowy utrzymuje się przez następne kwartały, po czym następuje jednak gwałtowny spadek: spis z 1 lutego 1985 r. w kategorii "kler świecki i inne osoby świeckie" wymienia 49 osób, w tym 23 administratorów parafii, nie ma w nim natomiast żadnego zakonnika. Czym wytłumaczyć ten spadek?

Można odnieść wrażenie, że nastąpiła weryfikacja, w ramach której wyeliminowano rzekomych agentów. Bowiem spora część wykazanych w statystykach księży to właśnie owi rzekomi agenci - kapłani, których zarejestrowano jako tajnych współpracowników bez ich wiedzy i zgody. Kilka lat temu odbyłem w Toruniu rozmowę z dawnym oficerem SB z Wydziału IV, który objaśnił mi sposoby "werbowania" niektórych księży. Każdy oficer SB powinien był prowadzić 12-14 tajnych współpracowników. Podobnie rzecz się miała w Wydziale IV. Na odbywanych co trzy miesiące swoistych "naradach produkcyjnych" ustalano "kwartalne plany pracy", które zakładały czasem konieczność zwerbowania jednego agenta przez jednego funkcjonariusza. Było to zazwyczaj niewykonalne. Stąd Wydział IV SB w Toruniu (podejrzewam, że podobnie było w całej Polsce) przyjął zasadę, że jeżeli ksiądz w ogóle prowadził rozmowy z odwiedzającym go "esbekiem", chociażby na obojętne dla SB tematy, mogła być dla niego założona teczka TW. I niepotrzebna była jakakolwiek wiedza i zgoda owego księdza. Owi wytypowani kapłani obawiali się zazwyczaj wypędzić nachodzącego ich esbeka, gdyż mogło to (w ich mniemaniu) pociągnąć za sobą jakieś represje w stosunku do całej parafii - np. zablokowanie przydziału cementu na remont kościoła lub domiar podatkowy. Przez grzeczność częstowali więc oficera kawą i starali się rozmawiać o rzeczach błahych. Niektórzy traktowali te rozmowy jako wybieg, rodzaj swoistej "gry", która umożliwi im nieco szerszą działalność duszpasterską w zamian za prowadzony dialog.

SOR "Burzyciel"

Przykładem może być sprawa jednego z najbardziej znanych księży toruńskich - wieloletniego duszpasterza akademickiego (w latach 1963-1988), jezuity o. Władysława Wołoszyna. Zasłynął on zwłaszcza jako organizator znakomitych prelekcji w kościele, na które uczęszczali masowo naukowcy i studenci; prelekcji, które często prowadzili działacze opozycji (warto dodać, że o. Wołoszyn był współzałożycielem powstałego w 1978 r. Towarzystwa Kursów Naukowych). Zaangażowanymi uczestnikami jego duszpasterstwa były głośne dziś postacie życia politycznego i społecznego (m.in. Janina Ochojska), a jego autorytet pozostaje ogromny - ostatnio został Honorowym Obywatelem Torunia, na wniosek Senatu Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.

Działalność Duszpasterstwa Akademickiego w Toruniu była nieustannie przedmiotem zainteresowania SB. W latach 1977-1982 prowadzono wobec o. Wołoszyna Sprawę Operacyjnego Rozpracowania o pseudonimie "Burzyciel" (duszpasterstwo akademickie jezuitów rozpracowywano w ramach spraw obiektowych "Młodzi" i "Tedyści" oraz sprawy operacyjnego sprawdzenia "Opoka").

W esbeckich analizach podkreśla się niechęć Wołoszyna wobec komunizmu, wygłaszanie przez niego "wrogich kazań" i komentarzy dotyczących bieżących posunięć władz, zapraszanie na prelekcje osób związanych z KOR-em i ROPCiO, organizowanie "nielegalnych" pielgrzymek i letnich obozów, a od 1980 r. - utrzymywanie bliskich kontaktów z NSZZ "Solidarność" i NZS.

Z drugiej strony SB w 1981 r. zainteresowała się faktem, że Wołoszyn krytycznie odnosił się także do wielu posunięć "Solidarności". Po wprowadzeniu stanu wojennego, 16 grudnia 1981 r. wysłano więc do zakonnika oficera Wydziału IV toruńskiej SB ppor. Marka Kuczkowskiego, aby odbył z nim "rozmowę profilaktyczno-ostrzegawczą". Kuczkowski stwierdził, że "rozmowa ta odniosła bardzo pozytywny skutek i spowodowała dalsze wyhamowanie ewentualnych szkodliwych inicjatyw i wystąpień ze strony o. Wołoszyna".

Rozpoczęło się "nachodzenie" o. Wołoszyna przez funkcjonariusza SB. Do czerwca 1982 r. Kuczkowski odwiedził go dziewięć razy. Zachowała się jedynie notatka służbowa z rozmowy z 30 czerwca 1982 r., jednak raport Kuczkowskiego z 23 czerwca 1982 r. wskazuje, że poprzednie rozmowy miały podobny charakter. Odnosi się wrażenie, że o. Wołoszyn traktował te spotkania jako konieczny dialog, który zapewniał "parasol ochronny" nad funkcjonowaniem duszpasterstwa. Jasne jest też, że w czasie tych rozmów podnoszono kwestie ogólne, np. podczas rozmowy 30 czerwca 1982 r. były to tematy dotyczące stosunków Kościół-rząd, wizyty papieża itp. Podczas tejże rozmowy Kuczkowski poinformował Wołoszyna, że nie zostanie przeniesiony do Szczecina, jak już od blisko roku planowały władze zakonne. Tu wyrwał się Wołoszynowi komentarz na temat decyzji prowincjała, który mógł mieć pewne znaczenie dla SB, ale to w istocie odosobniony przypadek. W czasie tamtej rozmowy Wołoszyn poinformował Kuczkowskiego, że jak co roku wybiera się ze studentami na wakacyjny obóz do Łopusznej i pyta oficera o opinię na temat takich obozów. Odnosi się wrażenie, że informacja miała na celu "oswojenie" SB z tą inicjatywą.

Co zaś się tyczy owego "wyhamowywania" szkodliwych inicjatyw i wystąpień... Na początku stanu wojennego zakonnik rzeczywiście głosił podczas kazań poglądy umiarkowane, zachęcając młodzież raczej do zajęcia się samokształceniem zamiast nierozważną konspiracją lub rozruchami ulicznymi. Pamiętam, że budziło to u mnie sprzeciw (byłem zaangażowany w działania podziemnego NZS). Zarówno wówczas, jak i dzisiaj, odbierałem to jednak jako przejaw ojcowskiej troski (może nieco nadmiernej) o toruńską młodzież akademicką i odpowiedzialności za jej losy.

TW "Myśliciel"

Po kilku następnych rozmowach z o. Wołoszynem, Kuczkowski w dniu 31 grudnia 1982 r. złożył "wniosek o zezwolenie opracowania kandydata na tajnego współpracownika", a następnie dnia 21 stycznia 1983 r. dokonał "pozyskania tajnego współpracownika". Owo rzekome "pozyskanie", o którym osoba "pozyskana" nic nie wiedziała, ma charakter tak kuriozalny, że warto zacytować w całości raport w tej sprawie:

W dniu dzisiejszym, podczas kolejnej rozmowy operacyjnej w budynku KW MO w Toruniu dokonałem pozyskania kandydata na t.w. o. Władysława Wołoszyna w charakterze tajnego współpracownika.
Był to kolejny dialog operacyjny, prowadzony z pozytywnym skutkiem od ponad roku czasu. W tym czasie t. w. wyraził dobrowolnie zgodę na spotkania i chce je kontynuować w przyszłości. Dialog ten ma charakter polityczno-operacyjny, co uwarunkowane jest pozycją społeczną o. Wołoszyna - jezuity, księdza zakonnego. Dopiero ewentualnie w przyszłości może nastąpić głębsze związanie go z naszą służbą i nadanie tej współpracy typowo instrukcyjnych wymogów.
Na razie uzgodniłem z t.w. potrzebę i celowość dalszych spotkań, co wobec jego dotychczasowej aktywnej politycznie i często negatywnej postawy jest dużym osiągnięciem operacyjnym. Dzięki temu t. w. będzie też zabezpieczony dopływ informacji z działalności Domu Zakonnego oo. jezuitów w Toruniu, Duszpasterstwa Akademickiego, nastrojów społecznych
i relacji państwo-Kościół. Będą też na bieżąco uzgadniane dalsze poczynania oo. jezuitów w Toruniu i Duszpasterstwa Akademickiego, co pozwoli uniknąć ewentualnych szkodliwych inicjatyw. Jednocześnie z nowo pozyskanym t. w. musi być prowadzona na bieżąco praca w zakresie szkolenia politycznego, konspiracji spotkań, i stopniowe, choć długofalowe wiązanie go z naszą służbą.
Podczas spotkania pozyskaniowego t. w. udzielił obszernej informacji ustnej na następujące tematy:
- ocena wydarzeń w kraju w okresie stanu wojennego;
- ocena polityki władz wobec rozwoju sytuacji wewnętrznej;
- plany i działalność Duszpasterstwa Akademickiego;
- przeciwdziałanie o. Wołoszyna społecznym napięciom w środowisku.
Ponieważ kandydat utrzymuje kontakt na zasadzie pełnej dobrowolności, stąd pozyskanie miało specyficzny charakter. Nie pobrałem od t. w. pisemnego pokwitowania, a t. w. jedynie ustnie kilkakrotnie potwierdził chęć dalszego odbywania spotkań i udzielania informacji o prowadzonej przez siebie działalności. W tej sytuacji można uznać to za wystarczającą podstawę do dokonania pozyskania go w charakterze t. w.
Udzielona na spotkaniu informacja jest wiarygodna, sprawdzona i potwierdzona przez inne źródła informacji.
T. w. nadałem pseudonim "Myśliciel".
Kolejne spotkania odbywać się będą w miejscu pracy i zamieszkania t. w. - tj. w Domu Zakonnym oo. jezuitów lub innym, wspólnie uzgodnionym miejscu.
Jako formę utrzymywania kontaktów ustaliliśmy łączność telefoniczną i posługiwanie się przez t. w. - jego nazwiskiem, a przeze mnie nazwiskiem - Jankowski (tylko pod takim zna mnie t. w.).
Wniosek: Zarejestrować pozyskanego kandydata w charakterze t. w. ps. "Myśliciel".

Ojcu Wołoszynowi nadano więc pseudonim (o czym nie wiedział) i założono mu (także bez jego wiedzy i zgody) teczki tajnego współpracownika: pracy i personalną. Został zarejestrowany jako TW, nie mając o tym pojęcia. Owszem, godził się na spotkania i rozmowy z Kuczkowskim, ale nie traktował ich w kategoriach agenturalnych i (jak się okazało) starał się rozmawiać wyłącznie o tematach ogólnych. W wypełnionym przez Kuczkowskiego "Kwestionariuszu tajnego współpracownika" jest użyte sformułowanie: "t. w. zobowiązał się do współpracy bez napisania zobowiązania, zgodził się na udzielanie mi pomocy oraz prowadzenie dialogu i kontynuowanie na bieżąco spotkań, oświadczył, że będziemy mogli rozważać pewne kwestie na określonych wyżej płaszczyznach". Zapis w "Kwestionariuszu" wybiega poza sformułowania użyte w przytoczonym raporcie o werbunku. Tam nie ma mowy o tym, że "t. w. zobowiązał się do współpracy". Jak widać w formalnym kwestionariuszu należało użyć sformułowań bardziej jednoznacznych, chociaż nieprawdziwych.

Współpracownik pod lupą

Wspomniane teczki (pracy i personalna) były bardzo dziwne. Ich fragmenty przechowywane są obecnie w Oddziale Gdańskim IPN (sygn. IPN BY 00103 - 1503) w postaci mikrofiszy. Obejmuje ona 64 strony, z czego sporą część stanowią (omówione powyżej) materiały sprzed owego rzekomego werbunku Wołoszyna. Pozostałych 65 stron zniszczono. Oprócz wspomnianego "Kwestionariusza tajnego współpracownika" są tam też dwie notatki służbowe z rozmów Kuczkowskiego z o. Wołoszynem odbytych po "werbunku". Pierwsza (z 9 grudnia 1983 r.) dotyczy jedynie sprawy negatywnej opinii Urzędu ds. Wyznań o Wołoszynie. Rozmowa z 17 kwietnia 1986 r. określona jest jako "profilaktyczno-ostrzegawcza", w związku z wygłaszaniem przez ojca "wrogich" kazań. Podczas obu tych rozmów jezuita nie udzielił żadnych informacji agenturalnych. W omawianej teczce jest też nieco pisemnych wniosków, planów i analiz, także wyraźnie wskazujących na rzekomy charakter współpracy o. Wołoszyna (ich fragmenty przytaczam dalej). Jest tam też trochę materiałów służących rozpracowywaniu zakonnika i zapobieganiu jego "wrogim" przedsięwzięciom. Np. w teczce znajduje się plan działania w celu zmuszenia o. Wołoszyna do zaniechania odbycia konferencji z okazji święta 3 Maja w 1983 r. Są też dokumenty związane z "kombinacją operacyjną" mającą na celu doprowadzenie Wołoszyna do zaprzestania odprawiania Mszy za Ojczyznę każdego ostatniego dnia miesiąca.

Z analizy zachowanych dokumentów widać, że dla SB o. Wołoszyn był zarazem TW, jak i osobą, którą trzeba było nadal rozpracowywać i dokonywać wobec niej "kombinacji operacyjnych".

Jednostka ogólnoinformacyjna

Wobec zniszczenia większej części zawartości teczki pewne informacje można wydedukować z zachowanego na początku spisu treści. Wynika z niego, że Wo-

łoszyn od momentu "zwerbowania" do 1988 r. odbył ok. 13 rozmów z Kuczkowskim (znamy tylko treść dwóch) i że w teczce znajdowała się duża ilość dokumentów świadczących o inwigilacji o. Wołoszyna. Już nazajutrz po owym rzekomym werbunku sporządzono "Plan przedsięwzięć operacyjnych w stosunku do o. Wołoszyna". Wśród zniszczonych dokumentów było też trochę informacji agenturalnych uzyskanych od tajnych współpracowników w otoczeniu Wołoszyna.

O pozornym charakterze współpracy o. Wołoszyna świadczą także dokumenty analityczne wytworzone przez SB.

W "Planie kierunkowego wykorzystania t.w. ps. "Myśliciel" z 12 września 1984 r. czytamy:

T. w. ps. "Myśliciel" jest jednostką wywodzącą się z kleru zakonnego, pozostającą na etapie wiązania z naszą służbą. Specyfika tej współpracy powoduje, że okres wiązania jest długofalowy, a kontakt z
t.w. jest dialogiem polityczno-operacyjnym, jeszcze dalekim od typowej współpracy, według założeń instrukcyjnych. [...].
T. w. oprócz udzielania cennych operacyjnie informacji, przyczyniał się do wyhamowywania napięć społecznych w środowisku i nie podejmował politycznie wrogich wystąpień, co miało miejsce w przeszłości. Świadczy to, że współpraca wpływa na niego w znacznym stopniu lojalizująco.
T. w. jednak w dalszym ciągu cechuje znaczny krytycyzm wobec nieprawidłowości - według jego oceny i środowiska zakonnego - w rozwoju sytuacji w kraju. Nie uważa np., że wprowadzenie stanu wojennego było konieczne, opowiada się za partnerskim dialogiem z "Solidarnością" i potrzebą stworzenia dla jego byłego aktywu formacji duszpasterskiej w postaci tzw. duszpasterstwa akademickiego. Te jego poglądy znalazły charakterystyczne odbicie w wystąpieniach podczas mszy w intencji Ojczyzny w dniu 31 sierpnia 1984 r. z udziałem byłego aktywu "Solidarności" i opozycyjnego podziemia, faktycznie będącej manifestacyjnym uczczeniem rocznicy podpisania porozumień sierpniowych na Wybrzeżu. W czasie mszy wygłosił pochwałę Sierpnia 80, opowiedział się za potrzebą reaktywowania "Solidarności" i pozwolił na odczytanie intencji o negatywnym wydźwięku (teksty wystąpień załączone zostały do teczki personalnej t. w.). Jednocześnie jak wynika z rozpoznania operacyjnego, utrzymuje liczne kontakty z osobami o nastawieniu antypaństwowym, zorientowany jest w działalności opozycyjnej, nie angażując się w nią bezpośrednio.

W dalszej części dokumentu omówione są szeroko metody "lojalizowania" o. Wołoszyna oraz plany i kombinacje operacyjne mające na celu zahamowanie jego "wrogiej" działalności. Autor notatki (awansowany już na porucznika Kuczkowski) stwierdził wprawdzie, że współpraca przynosi "pozytywne" efekty, ale w eufemistycznych określeniach przekazał też informację o wysoce nietypowym charakterze owej "współpracy".

W innym raporcie, z 10 marca 1988 r., kapitan (znowu awansował) Kuczkowski pisał:

Podkreślić należy, że t. w. jest osobą niezależną, kontynuującą współpracę wyłącznie z pobudek politycznych, bardzo krytycznie ustosunkowanym do sytuacji w kraju dla dobra Ojczyzny [!]. Stąd współpraca ma charakter wyłącznie dialogu polityczno-operacyjnego. T. w. realizuje zadania i udziela informacji na zasadzie swoistej sugestii, współpartnerstwa, wymiany poglądów, itp. [...]
T. w. nie jest związany z SB; traktuje ten kontakt jako luźną formę; ciągle niemożliwe jest narzucenie reżimu współpracy według wymogów instrukcyjnych. [...]
Podkreślić należy, że t. w. jest osobą apodyktyczną i niezależną, tak w zakresie własnej działalności, jak i postawy politycznej. Cechuje go jednoznaczny duch postawy opozycyjnej i klerykalnej, wyraźnie rzutującej na współpracę. [...]
Jest typową jednostką ogólnoinformacyjną. Może realizować pewne zadania taktyczne w postaci kształtowania pożądanej politycznie sytuacji w środowisku.

W drugiej połowie lat 80. wizyty Kuczkowskiego u Wołoszyna stały się bardzo rzadkie. W 1988 r. zakonnik został przeniesiony do Poznania. SB chciała, żeby także tam spotykał się z wyznaczonym oficerem, ale jezuita odmówił. W "postanowieniu o rozwiązaniu współpracy" napisano: "Współpraca miała charakter swoistego dialogu polityczno-operacyjnego i t. w. traktował współpracę bardzo luźno". Kuczkowskiemu udało się jedynie zdobyć zapewnienie, że Wołoszyn "w przypadku zaistnienia szczególnej sytuacji zawsze zgodzi się na spotkanie z funkcjonariuszem SB lub udzielenie określonej pomocy, jeśli służyć to będzie interesowi zakonu i dobru sytuacji w kraju". Było to typowe stwierdzenie "na odczepnego".

***

Jakie wnioski można wysnuć z opisanej wyżej sprawy? Spróbuję je ująć w trzech punktach:

1. Ojciec Wołoszyn spotykał się z funkcjonariuszem SB Markiem Kuczkowskim, gdyż uważał, że w ten sposób prowadzi pewien dialog z przeciwnikiem politycznym i zapewnia parasol ochronny nad duszpasterstwem akademickim w Toruniu. Rozmowy dotyczyły spraw polityczno-społecznych i prowadzone były na wysokim stopniu ogólności. Wyjątkiem były sytuacje, gdy Wołoszyn chciał "oswoić" SB z jakąś swoją inicjatywą - przykład obozu w Łopusznej. Wprawdzie większa część "notatek służbowych" z rozmów nie zachowała się, ale z raportów SB dotyczących sprawy można wnioskować, że pozostałe rozmowy były podobne do tych znanych.

2. Nie można unikać moralnej oceny postępowania o. Wołoszyna. Należę do pokolenia wychowanego na "Małym konspiratorze" i tego typu spotkania były dla mnie niedopuszczalne. Starsze pokolenie miało jednak na to inne spojrzenie: uważano, że można rozmawiać z każdym dla zachowania wyższych wartości. Rozmowy, a raczej rokowania z funkcjonariuszami SB i pracownikami Urzędu ds. Wyznań prowadzili np. działacze KIK, organizujący imprezy i prelekcje. Mimo to uważam, że spotkania o. Wołoszyna z Kuczkowskim były przejawem pewnej naiwności i braku roztropności. Były też ryzykowne: pomimo "ogólnej" tematyki rozmów, mogły się wymknąć Wołoszynowi jakieś istotniejsze komentarze, jak ten dotyczący decyzji prowincjała. Wiem skądinąd, że o. Wołoszyn nie robił tajemnicy ze swoich spotkań z Kuczkowskim i spore grono opozycjonistów toruńskich o nich wiedziało.

3. Naiwność czy brak roztropności to jednak nie współpraca. Uważam, że w żadnym wypadku nie można o. Wołoszyna nazwać tajnym współpracownikiem SB. W teczce nie ma zobowiązania do współpracy ani chociażby skrawka papieru zapisanego, bądź podpisanego ręką zakonnika. Fakt rejestracji i nadania pseudonimu był przed nim zatajony. W rozmowach, które Wołoszyn odbywał, starał się unikać przekazywania istotnych informacji. Przez cały czas owej rzekomej współpracy ojciec prowadził aktywną działalność, którą można określić jako opozycyjną: wygłaszał odważne kazania, odprawiał Msze za ojczyznę, organizował wykłady opozycjonistów itp. W teczce pracy Wołoszyna w sumie więcej było dokumentów dotyczących rozpracowywania go niż notatek z rozmów z nim.

Dla jasności pragnę stwierdzić, że jestem zwolennikiem lustracji, także duchowieństwa. Uważam, że księża, którzy rzeczywiście byli tajnymi współpracownikami SB, powinni być ujawnieni i zobowiązani do jakiejś formy zadośćuczynienia Panu Bogu i ludziom. Sądzę też, że na szczeblu diecezji powinny powstać komisje, złożone z księży, pracowników IPN i historyków uniwersyteckich, którzy zajęliby się problemem współpracy duchowieństwa z SB. Ich działalność nie tylko służyłaby ujawnieniu faktycznych TW, ale ochronie tych księży, którzy zostali zarejestrowani bez swojej wiedzy i zgody i nie przekazywali żadnych istotnych informacji. Takich jak o. Władysław Wołoszyn.

P. S. W ostatnich dniach o. Wołoszyn, do którego docierały pogłoski o zarejestrowaniu go, bez jego wiedzy i zgody, jako tajnego współpracownika SB, złożył u prokuratora IPN zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Marka Kuczkowskiego.

Wojciech Polak jest historykiem i politologiem, profesorem w Instytucie Politologii UMK w Toruniu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2006