Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ten zwrot dwukrotnie już wykorzystano: „Zaraz po wojnie”, pierwotny tytuł „Popiołu i diamentu”, pożyczony został przez Miłosza dla tomu listów z lat 1945–1950, jako najlepiej określający tamten czas. Teraz też wydał mi się właściwy; zresztą wśród ówczesnych korespondentów Miłosza znalazł się i Kazimierz Wyka (1910–1975).
Wrocławski badacz Paweł Mackiewicz ułożył książkę z tekstów publikowanych przez znakomitego literaturoznawcę w tygodniku „Odrodzenie” w latach 1946-48, przede wszystkim w cyklu „Szkoła krytyków”. Wchodzimy w sam środek debat i sporów pierwszych lat powojennych, toczonych jeszcze w klimacie względnej swobody, mimo istniejącej już cenzury. Naczelnym „Odrodzenia” był wtedy Karol Kuryluk; „starał się być samodzielny i niezależny w sądach”, wspominał Miłosz. Niedługo po odejściu Kuryluka w lutym 1948 r. także i Wyka zakończył współpracę z pismem.
Książkę otwiera przedwojenny szkic „Felietonomania”, opisujący felieton jako „przeżytek impresjonizmu literackiego” i rodzaj pasożyta, coraz śmielej wdzierającego się na teren publicystyki czy recenzji. Kilka lat później Wyka sam sięgnął po ten gatunek, zmieniając go w oręż walki o kształt powojennej kultury oraz wykład funkcji i obowiązków krytyki literackiej. „Krytyk-felietonista – zauważa Mackiewicz – występował jako ambasador literatury jako instytucji krzewiącej i modernizującej porządek społeczny”. „Szkołę krytyków” podpisywał inicjałami „kjw”, wprowadzając czasem na scenę felietonowej gry Kazimierza Wykę jako jednego z bohaterów.
Diagnozował stan powojennej literatury i piętnował dezercję krytyków, którzy uchylają się od obowiązku towarzyszenia współczesnym twórcom. Domagał się praw dla eseju – „drzewa, które w naszej florze literackiej rzadsze jest nawet od limby i cisa”. Żarliwie bronił „Kolczyków Izoldy” Gałczyńskiego. Wracał do klasyków – Prusa, Żeromskiego, Wyspiańskiego – dokonując czasem, jak w przypadku Kasprowicza, bezlitosnych przewartościowań. Krytykował rynek wydawniczy i jakość wierszy publikowanych w pismach katolickich („z wyjątkiem »Tygodnika Powszechnego«, ale to zdaje się zasługa jedynie osobistego smaku Jerzego Turowicza”). Polemizował ze Stefanem Kisielewskim i Kazimierzem Brandysem. Upominał się o warunki bytowe starych pisarzy.
Czytając „Tylnym pomostem” poczuć możemy klimat powojennych lat. Także dzięki siedmiu zabawnym obrazkom z „Przekroju”, pisanym w 1945 r. i ujętym w formę rozmów z córeczką. To właśnie jeden z nich dał tytuł całości, a chodzi, wyjaśnijmy, o pomost w tramwaju i sposób, w jaki się z tramwaju wysiada. Cóż, problem przestrzegania najprostszych reguł społecznych zawsze jest u nas aktualny...
Kazimierz Wyka, „Tylnym pomostem. Felietony zebrane”, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2014, ss. 330, seria „Krytyka XX i XXI wieku”