Zakonnica, która została lobbystką

Jeszcze niedawno siostra Campbell nie umiała występować przed kamerą. Dziś zachowuje się jak kandydatka w czasie kampanii, przetrenowana przez spin doktorów.

16.08.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. Stephanie Rausser
/ Fot. Stephanie Rausser

Nie tak łatwo się z nią umówić, jednak znajduje czas. Spóźniona pędzę bez tchu z metra Grand Central w Waszyngtonie. „Wyjść w prawo, 5 minut od Capitol Hill” – takie wytyczne dostałam od jej sekretarki.
Lokalizacja w samym centrum wydarzeń, bo nieopodal znajduje się siedziba amerykańskiego parlamentu. Wprost idealnie dla lobbystycznej organizacji. NETWORK to przecież katoliccy lobbyści. Grupa interesu, którą reprezentują – jak na lobbystów przystało – to biedni, emigranci i pomagające im katolickie organizacje.
Pomarańczowa sukienka
Siostra Simone Campbell, obecna szefowa NETWORK, wychodzi dla mnie na krótko ze spotkania zarządu. Ubrana w nienaganny business casual: kwiecistą koszulę wpuszczoną w granatowe spodnie w kant. Fryzurę ma inną niż jeszcze ostatnio w telewizji. Siwe włosy sięgają brody, dodając prawie siedemdziesięcioletniej zakonnicy dziewczęcego uroku. Pewnym ruchem ściska mi rękę na powitanie. Siadamy w jej gabinecie, gdzie pod ścianą piętrzą się egzemplarze książki, która za tydzień wejdzie do księgarń. Na okładce s. Campbell w sukience idzie roześmiana na tle autokaru. „A Nun on the Bus” (zakonnica w autobusie) – mówi tytuł. To z tego autobusu wzięła się jej rozpoznawalność.
O misji mówi: „zanieść Ewangelię tam, gdzie inaczej nie dotrze. W naszym przypadku do polityki”. Pytam zatem, jak to się stało, że zakonnice zostały politycznymi lobbystkami?
NETWORK, A National Catholic Social Justice Lobby (Katolickie Lobby Krajowe na rzecz Sprawiedliwości Społecznej), powstało w 1971 r. z inicjatywy czterdziestu siedmiu sióstr zakonnych. Zajmując się pracą na rzecz ubogich uznały, że problemy, z którymi się zmagają na co dzień, mają charakter systemowy, więc trzeba je rozwiązywać poprzez zmianę systemu na poziomie federalnym.
– To była w jakimś sensie odpowiedź na list biskupów o sprawiedliwości ekonomicznej – tłumaczy s. Campbell. – Tym, co mogłyśmy wnieść od siebie, były realne historie konkretnych ludzi z całego kraju, z miejsc, gdzie pracowałyśmy. Stamtąd brała się nasza wiedza o problemach, które dotykają najbiedniejszych.
Polityka we krwi
– Moja wspólnota ma politykę we krwi; nasza założycielka była pierwszą kobietą w parlamencie – mówi s. Campbell o Magricie Slachcie, która w 1920 r. została pierwszą kobietą-członkinią węgierskiego parlamentu. Zainspirowana encykliką „Rerum novarum”, zachęcającą do pracy na rzecz ubogich, Slachta trzy lata później założyła wspólnotę Siostry Służby Społecznej (Sisters of Social Service, SSS). – To ona wymyśliła, że podstawą jest bezpośrednia służba, następnie praca z grupami społecznymi, a potem praca z ruchami – tłumaczy Campbell. – Na szczycie działalności jest legislacja, pewnie dlatego, że sama się nią zajmowała. Wszystkie te poziomy muszą być powiązane. W NETWORK wierzymy w to, że musimy mieć mocny kontakt z terenem.
W teren wyruszyły również organizując kampanię „Nuns on the Bus”. Autobus w Stanach Zjednoczonych, w których masowo podróżuje się samolotem, to specyficzny środek transportu. Po nocy spędzonej w autokarze Greyhounda i przejechaniu nim ponad sześciuset mil przez Indianę, Ohio i Pennsylwanię, chyba rozumiem, co kryje się za tym pomysłem. Siostra Simone przytakuje: – Podróż autobusem sprawiła, że spotkałyśmy się z Ameryką, którą można zobaczyć tylko w czasie podróży drogami. USA to bowiem kraj, gdzie aż nazbyt łatwo przeskakuje się z metropolii jednego wybrzeża na drugie, nieświadomie mijając całe jego połacie leżące pomiędzy. Jadąc natomiast autobusem, spotyka się Amerykę biedną, bezzębną, bezrobotną, bez ubezpieczenia i dyplomu college’u, bardziej kolorową niż w jakimkolwiek samolocie.
Kontra Watykanu
Skąd jednak pomysł, żeby lobbystki zorganizowały kampanię przyciągającą media i krążącą po dziewięciu stanach, szlakiem wyznaczanym przez domy zakonne i dzieła prowadzone przez siostry: schroniska, centra medyczne, ośrodki pomocy migrantom?
– Cięciom budżetowym sprzeciwiałyśmy się już wcześniej. Chciałyśmy zwrócić uwagę na pracę sióstr katolickich, która jest dofinansowywana z budżetu, a której teraz grożą cięcia proponowane przez przewodniczącego Komisji Budżetowej Kongresu, Paula Ryana – tłumaczy szefowa NETWORK. – Chciałyśmy pokazać, jakie będą konsekwencje.
Ryan nie był pierwszym lepszym politykiem. Już w czasie trwania kampanii „Nuns on the Bus” kandydował na prezydenta, w 2012 r. Mitt Romney ogłosił, że w razie jego wygranej Paul Ryan zostanie wiceprezydentem. Polityk z Wisconsin słynie również z twardych poglądów pro life, stąd cieszy się poparciem wielu chrześcijańskich organizacji.
Mediów do kampanii NETWORK nie trzeba było przyciągać. Skupiły swoją uwagę na zakonnicach, odkąd Konferencja Wyższych Przełożonych Zakonnych została upomniana przez Watykan. W kwietniu 2012 r. Stolica Apostolska powiedziała przy okazji sporu z Konferencją, że NETWORK ma zły wpływ na środowiska katolickie. Jak opowiada s. Simone, problemy zaczęły się od jej listu, który podpisały wszystkie siostry. List ten poparł Affordable Care Act, czyli ustawę nazywaną popularnie „Obama Care”, mającą wprowadzić powszechne ubezpieczenie zdrowotne. Biskupi sprzeciwili się nowemu prawu, uważając, że w ten sposób za pieniądze federalne będzie się opłacać aborcje. Siostry prawo poparły, tłumacząc, że oferuje ono 30 milionom dotąd nieubezpieczonych Amerykanów podstawową opiekę medyczną.
– My i biskupi zajęliśmy sprzeczne pozycje polityczne – podsumowuje s. Campbell. – Nagle zaroiło się wokół nas od prasy. Ale zakonnice katolickie nie mają w zwyczaju opowiadać o sobie w mediach. Mogłyśmy za to mówić o naszej misji. Modliłam się więc pytając: „Jak możemy wykorzystać tę sytuację na rzecz naszej misji?”. I... przyszła mi pewna myśl: że trzeba zrobić jak w opowieści o Samarytance. Przecież Jezus złamał wtedy wszelkie tabu, nie tylko rozmawiając z samarytańską kobietą, ale wręcz prosząc ją o pomoc. Więc postanowiłam poprosić o pomoc i radę naszych świeckich przyjaciół. Spotkaliśmy się w tym biurze i nikt nie pamięta, kto powiedział to jako pierwszy, ale pod koniec spotkania było jasne, że wsiadamy do autobusu i jedziemy przez kraj, sprzeciwiając się budżetowi kongresmana Ryana.
Zakonnica w autobusie
Trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno s. Campbell nie umiała występować przed kamerą. Teraz zachowuje się jak kandydat w czasie kampanii wyborczej, przetrenowany przez spin doktorów. Dobrze wie, co i jak powiedzieć, co chwilami nawet drażni, bo trudno ją zbić z tropu i wciągnąć w meandry rozmowy nierozpisanej przez specjalistów od PR. Jest serdeczna, ale odpowiedzi na większość pytań ma przygotowane.
Z całej tej medialnej wrzawy, licznych telewizyjnych wystąpień, wywiadów w prasie, których echa wyczuwam w jej odpowiedziach, najbardziej lubię występ s. Simone w „The Colbert Report”, czyli satyrycznym programie wieczornym emitowanym przez stację Comedy Central.
„Siostro, ty i twoje koleżanki zakonnice najwyraźniej zeszłyście na złą drogę. Jesteście radykalnymi feministkami!” – zaczyna gospodarz programu, Stephen Colbert, wcielający się w show w prawicowego dziennikarza. „Z pewnością zajmujemy się szczególnie potrzebami kobiet. Jeśli to jest radykalne, to pewnie jesteśmy” – odparowuje s. Simone. „Tak, tak. To jest właśnie radykalny feminizm” – drażni się z nią Colbert. Na co Simone odpowiada zdecydowanie: „Ja tak nie uważam”. „Jest, jest – upiera się dziennikarz. – A przy okazji, siostro, gdzie jest twój strój? Spaliłaś go w czasie imprezy palenia habitów?”.
Zgrabny ping-pong między prowadzącym a goszczącą w studiu zakonnicą trwa jeszcze chwilę. Uda jej się krótkim zdaniem wytłumaczyć, że habitów nie noszą, by nie onieśmielać ludzi, lecz być z nimi w ich doświadczeniach. Oraz powiedzieć o ewangelicznym przesłaniu dzielenia się chlebem i nakazie ubóstwa. Powie też o celu rozpoczynającej się zaraz kampanii „Nuns on the Bus”, zagrożeniach płynących z cięć budżetowych i świetnej pracy sióstr zakonnych. Colbert drażniąc się z nią mówi: „W czwartek macie wycieczkę autokarową. Kilka zakonnic wsiada do autokaru... to gotowy temat na film”.
Miał rację, bo pełen zakonnic autobus, przemierzający kilka stanów, zdobył wielką medialną popularność. Parę miesięcy później Colbert zaprosił s. Campbell do studia w celu podsumowania sukcesów kampanii.
Chodziła do każdego studia telewizyjnego, gdzie chciano rozmawiać o kampanii, nie wyłączając programu konserwatywnego Billa O’Reilly’ego w Fox News, z którym burzliwie spierała się o poziom ubóstwa w kraju, ekonomię i płace minimalne. „Czego chce siostra?” – zapytał gospodarz. „Chcę pieniędzy w kieszeniach ciężko pracujących ludzi, żyjących poniżej granicy ubóstwa. Budżet Ryana przesuwa pieniądze w górę, a nie na dół społeczeństwa” – tłumaczyła.
Konflikt się opłaca
Mówiąc o ekstrawaganckiej kampanii, trudno nie użyć słowa „sukces”. S. Campbell potwierdza: – Osiągnęłyśmy więcej, niż kiedykolwiek mogłyśmy się spodziewać. Dzięki autobusowi otworzyły się przed nami nowe możliwości. Właśnie pracuję nad czymś dla komisji senackiej. Jesteśmy małą organizacją z piętnastoma pracownikami, ale w tym momencie mamy spory wpływ na to, co dzieje się w tym mieście. – W jej głosie wyraźnie czuć satysfakcję.
S. Campbell podczas wywiadu mówi śmiało, ale czasem się zapędza. Wtedy speszona patrzy na dyktafon, a ja szepczę: „ok, to było off the record”. Uśmiecha się z ulgą. Jednak nawet on the record pozwala sobie na złośliwości wobec oponentów. Choćby Małych Sióstr od Ubogich, które wspominam. W Sądzie Najwyższym walczą one z obowiązkiem ubezpieczenia w ramach Affordable Care Act, bo jako katolicki pracodawca nie chcą poprzez ubezpieczenie pokrywać też kosztów regulacji poczęć swoich pracownic. S. Campbell jest wyraźnie rozdrażniona. – Poor Little Sisters of the Poor – mówi, grając nazwą (Biedne Małe Siostry od Ubogich) – To fasada – dodaje. – Pozornie kobieca organizacja, którą tak na prawdę rządzą mężczyźni. Prawicowi.
Okazuje się więc, że Kościół w polityce oznacza także politykę w Kościele. Słowo „prawicowi” s. Campbell wypowiada z wyczuwalną niechęcią, którą da się zrozumieć pamiętając, że amerykańska prawica przeciwna jest podnoszeniu podatków i rozbudowie opieki społecznej. Czy jednak ludzie akceptują zakonnice bezpośrednio zajmujące się polityką? Są miejsca, gdzie witane były przez zwolenników, ale też napotykały na kontrdemonstracje.
– Większość jednak naszą kampanię wspierała – podkreśla s. Simone. – Zresztą media kochają konflikt, więc nawet te napięcia były darem, bo przyciągały uwagę. Teraz w końcu rozmawia się w naszym kraju o ubóstwie, częściowo także dzięki naszemu autobusowi. A w miarę podróżowania przez kraj, zyskiwałyśmy coraz więcej zapału, widząc ubogie wspólnoty i rodziny, których sytuacja może się jeszcze pogorszyć.
Według s. Campbell obecność wspólnoty w polityce oznacza to, że w wolnym kraju każdy wnosi do sfery publicznej swoje wartości i jeśli oręduje za jakimiś rozwiązaniami, to właśnie ze względu na nie.
– W Stanach Zjednoczonych spotykamy się w sferze publicznej demokratycznego społeczeństwa, We the People, wszyscy razem. Więc ja przynoszę swoje wartości i oferuję innym. Nie musisz być katolikiem, żeby się ze mną zgodzić. Pracujemy dla całego społeczeństwa – wyjaśnia.
Wracamy do morza
Pytam o kolejne plany. Siostra opowiada, że wiosną robiły kampanię „We the tax payers”: o tym, iż zakonnice są dumne z płacenia podatków, bo to inwestycja w społeczeństwo.
– O, zobacz, zrobiłam sobie selfie na ścieżce rowerowej, którą codziennie jeżdżę do pracy – pokazuje mi w telefonie. – Pomysł był taki, żeby sfotografować się z czymś, co mamy dzięki podatkom i jesteśmy za to wdzięczni – wyjaśnia.
Ciekawi mnie też jej opinia o miejscu i zaangażowaniu kobiet w Kościele. – Ja niespecjalnie pracuję w Kościele – odpowiada wprost. – Przestałam przed moimi ślubami wieczystymi, kiedy poszłam do szkoły prawniczej, założyłam własną praktykę skierowaną do ubogich, potem szefowałam przez pięć lat wspólnocie.
– Ale bycie szefową wspólnoty to już praca w Kościele? – pytam.
– To praca misyjna. Wobec biskupów. Zrozumiałam, że musimy ich ewangelizować. Że muszą najpierw usłyszeć opowieść moich sióstr, aby potem mogli podejmować dobre decyzje. A ja z kolei potrzebowałam być ewangelizowana przez biskupów, żeby usłyszeć ich historie i zrozumieć ich doświadczenie. To była wzajemna nauka. Choć muszę przyznać, że biskupi nie do końca przyjmowali tę samą perspektywę. Niemniej próby były podejmowane – mówi, śmiejąc się rozbrajająco. – A teraz pracuję tu, praktykując prawo. Zajmowałam się głównie prawem rodzinnym, rozwodami, separacjami, rodzicielstwem, dziećmi, przemocą domową. Odkryłam, że służąc biednym, mamy inną perspektywę, według mnie potrzebną legislatorom.
– Wiara jest dla mnie ważna – podkreśla. – Moja kontemplacyjna tradycja, zaangażowanie wyrastające z wiary – to stanowi, kim jestem. Wspólnota jest wszystkim. Ale struktury kościelne... – zawiesza głos. – Znasz metaforę, że Kościół jest jak arka? – pyta. – Tak naprawdę to pływamy w morzu. Od czasu do czasu tylko wchodzimy na pokład, odpoczywamy, dzielimy się doświadczeniami i wracamy do morza. Bo ludzie w tym morzu nas potrzebują. A problem przywódców Kościoła polega na tym, że nieczęsto wchodzą do morza. Myślę zresztą, że to dokładnie mówi do nas papież Franciszek: „Właźcie do morza!”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2014