Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z zainteresowaniem przeczytałem komentarz Artura Sporniaka o apelu śląskich biskupów, w którym wspierają oni zakaz handlu w niedzielę. Rozczarował mnie jednak brak szerszej refleksji nad tą inicjatywą. Jestem od 40 lat zawodowo związany z handlem. Sam zakupów w niedzielę nie robię, a jeśli niezbędnie tego potrzebuję, korzystam ze stacji benzynowych. Pozwolę sobie poruszyć kilka aspektów tego problemu.
Po pierwsze, godziny pracy placówek handlowych i usługowych są dostosowywane do potrzeb i zwyczajów klientów. Z tym nie sposób walczyć.
Po drugie, skutecznym sposobem ograniczenia niedzielnego handlu, a nawet jego zaprzestania, jest nieodwiedzanie sklepów. Wtedy albo zostanie ograniczona liczba osób obsługujących klientów w otwartych placówkach, albo sklepy, ze względu na niedzielną nierentowność, zostaną w ten dzień zamknięte.
Po trzecie, nie słyszałem z kościelnych ambon potępienia dla niedzielnych zakupów. Nie słyszałem też, by kupowanie w niedzielę interpretowano jako grzeszne.
Po czwarte, wszyscy wiemy, że zakazy i nakazy nie są skuteczną drogą rozwiązywania problemów.
Po piąte, praca w niedzielę jest zwykle przez pracodawców podwójnie premiowana i stanowi istotny składnik zarobków.
Proponowane przepisy doprowadzą do zmniejszenia zatrudnienia i obniżenia zarobków.
Po szóste, jak – etycznie i religijnie – uzasadnić proponowane wyłączenie z przepisów osób prowadzących sprzedaż na własny rachunek, a także wyłączenie z nich konkretnych (przedświątecznych) niedziel?
Inicjatywa zakazu handlu niedzielnego jest według mnie bardzo słabo etycznie uzasadniona. Widzę ją jako kalkę faryzejskich nakazów i zakazów, tak wyraźnie przez Chrystusa krytykowanych. Jestem przekonany, że przyniesie ona wiele szkody Kościołowi.
Gdyby pod wpływem jego nauczania sklepy w niedzielę odwiedzało mniej klientów, moglibyśmy mówić o prawdziwym chrześcijańskim świadectwie.