Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Polska muzyczna, jak wiemy, nie sezonami artystycznymi, lecz festiwalami stoi. Wiosenne przepadły, ale największy wysyp imprez mamy latem, zazwyczaj w przepięknych zabytkowych miasteczkach. Wiele z nich musiało okroić swoje programy, czasem nawet radykalnie. Innym natomiast udało się przejść przez pandemię bez większych strat. Na dodatek znaczna część koncertów transmitowana jest przez internet – dla tych, którzy wolą tę formę (lub nie mogą inaczej).
Jesteśmy w połowie wakacji, więc za nami już pierwsza porcja letnich wydarzeń, m.in. Starosądecki Festiwal Muzyki Dawnej czy Festiwal Trzy-Czte-Ry. Prawdziwe eldorado jednak dopiero nas czeka – tradycyjnie najważniejszym miesiącem letnich festiwali jest sierpień.
Chopin w Dusznikach i Warszawie
Zacznijmy od tych najważniejszych. Festiwal Chopinowski w Dusznikach-Zdroju mimo trudnej sytuacji proponuje bardzo interesujący program. Wśród wykonawców znajdzie się Federico Colli, który mógłby wreszcie szerzej zaistnieć w Polsce. A także Arcadi Volodos, jeden z najsławniejszych współczesnych pianistów – z programem, którego miałem już okazję słuchać w grudniu w Budapeszcie. Składały się na niego dramatycznie kształtowane późne utwory Liszta oraz – co było punktem kulminacyjnym – romantyczno-kapryśny Schumann, rodem z Jean Paula i E.T.A. Hoffmanna. Festiwal zakończy twórca obdarzony wyjątkową muzyczną mądrością – Kevin Kenner.

By jednak posłuchać występów w normalnych warunkach, konieczne będzie nabycie karnetu na całość festiwalu: tylko ich posiadacze zostaną wpuszczeni do niewielkiej sali w Dworku Chopina. Słuchacze z pojedynczymi biletami będą musieli zadowolić się miejscem przed telebimem w namiocie dostawionym przy wejściu. Ryzykowny pomysł – ale też pandemia wymusza nietypowe decyzje.
Skoro jesteśmy przy pianistyce – przejdźmy do największej imprezy poświęconej tego typu muzyce w Polsce, jakim jest warszawski festiwal Chopin i jego Europa. Tutaj kuszą pianiści, których nie trzeba przedstawiać: Ivo Pogorelić, Nikolai Lugansky czy Dmitri Alexeev. Będzie sławny Belcea Quartet, który zagra serię kwartetów Beethovena. Pojawi się mistrz fortepianowych barw Evgeni Bozhanov, przyjedzie też oczekiwana od paru lat gwiazda ostatniego Konkursu Chopinowskiego Kate Liu. Wystąpi jeden z najwybitniejszych współczesnych barytonów Matthias Goerne z Janem Lisieckim. Zabraknie niestety innych gości z Ameryki – ale na pocieszenie wiele koncertów będzie transmitowanych online.

Co przetrwa, co się zmieni
Lato jednak jak zawsze zdominowane jest przez muzykę dawną. W przypadku Festiwalu Bachowskiego w Świdnicy jedynie tytuł tegorocznej edycji – „Przegląd czasów przyszłych i warunkowych” – sugeruje sytuację pandemiczną. Przez lata impreza przyjęła kształt ciągłego strumienia koncertów ożywiających historyczne miasto przez cały sierpień – i tak też będzie w tym roku. Co więcej, zmieści się tu nawet Bachowska „Pasja wg św. Jana” oraz występ dzisiejszej megagwiazdy, czyli kontratenora Jakuba Józefa Orlińskiego z Capellą Cracoviensis.
Pomysł na całość wydaje się genialny w swojej prostocie: pomimo ograniczonych środków wykonawczych daje się słuchaczom najlepszą muzykę. Czyli kameralistyka albo recitale, a skoro trzeba wprowadzić limit uczestników pojedynczego koncertu, to dlaczego znakomici soliści nie mieliby wystąpić dwukrotnie? Nie dzień po dniu, ale z przerwą dwutygodniową, by dać szansę także tym, którzy odwiedzą Świdnicę w innym terminie. I dlaczego nie miałyby być to największe dzieła? Dwukrotnie zabrzmi m.in. cały zbiór „Das Wohltemperierte Klavier” Bacha! Dodajmy, że świdnicki festiwal uruchomił w tym roku nową filię: w bazylice w Strzegomiu, jednym z najpiękniejszych kościołów gotyckich w Polsce, zainaugurowany zostanie festiwal Strzegom A Cappella. Bohaterami będą chóry, a repertuar obejmie także muzykę najnowszą.
Jednak scenę muzyki dawnej kształtuje przede wszystkim kilka imprez, które od lat gromadzą wiernych i wymagających fanów. Wymienić trzeba dwa festiwale: Pieśń Naszych Korzeni w Jarosławiu i Muzyka w Raju w Paradyżu. Bardzo różne – oba jednak zbudowane na głębokiej wspólnocie muzyków i słuchaczy. Oba też znacząco dotknięte skutkami epidemii.
Ich organizatorzy wciąż każą czekać na informacje dotyczące tegorocznego programu. Wiemy już jednak, że w Jarosławiu odbędzie się tydzień spotkań i warsztatów, zestrojony jak zwykle z rytmem liturgicznym, oraz prawdopodobnie trzy koncerty (23-30 sierpnia). Inaczej sytuacja wygląda w Paradyżu, gdzie istotą festiwalu jest nie tylko wspólne przeżywanie muzyki, ale i wspólne mieszkanie w klasztorze.
„Uznaliśmy, że nie możemy podjąć ryzyka realizacji Muzyki w Raju w naszej rezydencyjnej formule – stwierdził Cezary Zych, twórca festiwalu. – Dlatego proponujemy inny wariant: przygotowujemy nasze archiwalne materiały z lat poprzednich, które będziemy transmitować w internecie. Udostępnimy je także naszym sprawdzonym partnerom: instytucjom kultury na Ziemi Lubuskiej, w Wielkopolsce i na Dolnym Śląsku, które, przetestowawszy już funkcjonowanie w reżymie sanitarnym, będą prezentować je w formie publicznych wydarzeń”.
Okrojona Wratislavia i hołd dla Pendereckiego
Szczególnie mocno okrojono w tym roku jeden z największych festiwali w kraju – Wratislavię Cantans (odbywa się z początkiem września, ale trudno zaliczyć ją do wydarzeń jesiennych). Wielką imprezę ograniczono tym razem do pięciu koncertów w ciągu trzech dni – i to niemal wyłącznie w oparciu o własnych wykonawców. Oczywiście z powodzeniem można wracać do Chóru NFM, orkiestr Leopoldinum i Wrocławskiej Orkiestry Barokowej – bo jest do czego! Ale... z oczekiwanego święta pozostał Il Giardino Armonico ze swym dyrektorem (a zarazem dyrektorem festiwalu) Giovannim Antoninim oraz słusznie uwielbiana Julia Lezhneva, która zaśpiewa wybór włoskich arii.

Nie tylko koronawirusowe piętno naznaczyło festiwalowe programy. W marcu zmarł Krzysztof Penderecki – i różne imprezy składają hołd ostatniemu rozpoznawalnemu, a zarazem klasycznemu kompozytorowi z Polski. Wratislavia dedykuje mu koncert chóralny, jednak główny ciężar upamiętnienia mistrza spoczywa na Krakowie i Lusławicach.
Krakowski Festiwal Muzyki Polskiej w ciągu czterech dni postawi Pendereckiego obok Mikołaja Gomółki z jego „Melodiami na psałterz polski” i polskich romantyków, których zagra niemiecki pianista Tobias Koch. Pojawi się także opera w wersji koncertowej – będzie nią „Jadwiga, królowa polska” Karola Kurpińskiego. Postaci Pendereckiego i jego twórczości poświęcony będzie również festiwal Emanacje, odbywający się w Lusławicach i Krakowie. Nie oznacza to jednak monotematyczności: tytuł festiwalu brzmi „Artysta – dzieło – spotkania” i ten ostatni element będzie kluczowy, gdyż muzyka Pendereckiego spotka się tam z dziełami innych wybitnych kompozytorów.
Na ile to nowe oblicze polskich festiwali pozostanie ich trwałym rysem? Niejeden pomysł wydaje się ucieczką do przodu – a to może przynieść niemałe korzyści. Tak dzisiaj, jak w kolejnych latach. ©
Czytaj pozostałe teksty dodatku Włóczykij i Powsinoga >>>
DODATEK DO „TYGODNIKA POWSZECHNEGO” 31/2020
REDAKCJA: Michał Sowiński
PROJ. GRAF. Marek Zalejski // Do Lasu
FOTOEDYCJA: Grażyna Makara, Jacek Taran
SKŁAD: Zuzanna Kardyś