Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jak teraz zachowamy się w tym naszym wolnym świecie? Czy bodaj będziemy o tym rozmawiać?
Równocześnie przychodzi wiadomość radosna: dowiercono się do chilijskich górników uwięzionych 700 metrów pod ziemią. Za parę dni zaczną się wydostawać, oby tak samo pomyślnie, jak przetrwali swoją dramatyczną wielotygodniową sytuację. Będziemy mogli im towarzyszyć myślą, a może i przekazem telewizyjnym? To będzie krzepiące przeżycie, wielki haust wiary w człowieka i w Bożą Opatrzność.
Szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej z okazji otrzymania Nagrody Wałęsy znowu przypomniała nam porażające liczby głodujących w świecie i przemyślnie zachęciła, byśmy tu u nas, gdzie żywności w bród (a i tak niedożywienie dzieci jest jedną z najbardziej zawstydzających sytuacji), za każdym razem, gdy wyrzucamy zmarnowane jedzenie, wpłacali złotówkę do skarbonki. Będzie dla PAH. Cóż prostszego, pod warunkiem, żeśmy to usłyszeli, zapamiętali i zechcieli robić...
To takie trzy rzuty oka na drugą stronę medalu, który za często obrócony mam stroną narzekania i roszczeń... Przyda się każda okazja, by się odtruć. Gdy sięgam pamięcią w najtrudniejszy czas życia, kolejne okupacje Wilna, stwierdzam z rodzajem zdumienia, że wtedy... nie narzekaliśmy. Mowy nie było. Wtedy robiło się to, co trzeba, żeby przeżyć, nie dać się, wykonać zadania dla innych. A w najgorszych momentach prosiło się Boga o pomoc. Narzekać nie było sensu.
Nie można i teraz tak, gdy czas nieporównywalny z tamtym? Przestać nasłuchiwać, jakie głupstwo powie następny polityk. Wyjść poza swoją miedzę. Może nawet w wymiar kosmosu? Mój znajomy entuzjasta astronomii (z zawodu fizyk) zadzwonił któregoś dnia: "oglądajcie dziś wieczorem niebo od południowej strony: będzie widać Jowisza, a nawet jego księżyce". Dawno nic mnie tak nie rozchmurzyło, jak ten jego telefon.