Z Reja całkiem Polak

Czymże byłby naród Polski bez Miko­łaja Reja? Możliwe, że więcej byłoby w nas z gęsi niż obecnie, a przecież to byłoby straszne.

10.08.2020

Czyta się kilka minut

Żadne bodaj polskie dziecko nie przemknie się przez system edukacji, nie oddając stosownego hołdu temu „polskiemu Dantemu”, temu „Brueglowi literatury (polskiej)”, nie przejdzie do ostatniej klasy, nie wiedząc z lektury epigramatów pomieszczonych w tomie „Zwierzyniec”, że „narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”, z innych zaś tekstów, że człowiek poczciwy prowadzi żywot skromny, zacny, a cichy, oczywiście w rodzinnym gronie, najlepiej otoczony hektarami miododajnego, że tak powiem, areału. Prawdziwy Polak cały jest z Reja.

A tymczasem znów same złe wiadomości. W dobie, gdy polska policja ugania się po kraju w poszukiwaniu osób, które włożyły drzewce tęczowych flag w posmutniałe nagle pomniki, a redaktor Paweł Lisicki powiada w „Do Rzeczy”, że chyba już pora opuścić Unię, która chce nam odebrać naszą tak cenną arcypolską moralność, trzeba – choć z bólem, lecz na wszelki wypadek – zacząć lustrować te niby-kryształowe postacie. Gdyż są na tych kryształach, proszę państwa, rysy, a od rys zaczynają się procesy rozpadu najtwardszych nawet skał. Opok.

Uwaga zatem – dawno, dawno temu w Lublinie podczas uroczystości Bożego Ciała niósł ksiądz monstrancję z hostią. Zgodnie z przekazami drogę księdzu zastąpił nagle polski szlachcic, Erazm Otwinowski herbu Gryf, i zażądał, by ten zmówił „Ojcze nasz”, a gdy zlękniony wypowiedział słowa „któryś jest w niebie”, hrabia Erazm, zatwardziały kalwinista, wrzasnął w geście triumfu: „W niebie! a nie w chlebie!”. Po czym zaczął podważać prawdziwość przekonania katolików o obecności Ciała Chrystusa w niesionej przez księdza monstrancji i ostentacyjnie wydarłszy mu ją z rąk, podeptał hostię i uciekł.

Mogłoby się dziś wydawać nam – przywykłym do stanowczego rozprawiania się władzy z tymi, co zadzierają z uświęconymi symbolami – że w czasach tak zamierzchłych jak wiek XVI bluźnierczego hrabiego Otwinowskiego najpierw za karę co najmniej włóczono końmi po lubelskim rynku, a potem, wyłupiwszy oczy, spalono triumfalnie na stosie, albo coś w tym inkwizycyjnym fajnym stylu. Niestety, mam złe wiadomości: nic z tego. A winę za to ponosi – przykro mi to mówić – Mikołaj Rej.

Nasz Dante z Nagłowic podjął się bowiem bronić przed sądem bluźniercy i heretyka. I tak go bronił skutecznie, że imć Otwinowski dożył swych dni szczęśliwie w rodzimym Liśniku Dużym, prowadząc po ich kres skromny żywot człowieka poczciwego, za czyn swój odpowiadając jedynie finansowo, a i tu bez jakiejś przesady: za stłuczone szkło z monstrancij zapłacił grosz, za zniszczoną hostię szeląg, tak by poszkodowany ksiądz mógł odkupić szkło i mąkę konieczną do wypieku.

Jakim torem zatem iść mogło myślenie obrońcy tej zdeprawowanej kalwińską zarazą postaci?! Ano właśnie. Torem przerażająco logicznym.

Tym gorzej. Nie wiem, co zrobią teraz dyrektorzy wszystkich polskich szkół imienia Mikołaja Reja, jakim popiołem posypią swe głowy kuratorzy oświaty, ale niechaj narodowie wżdy postronni znają, że niestety ów wielki Polak dowodził przed sejmowym sądem (i są na to, niestety, kwity), iż gdyby Bóg poczuł się jakkolwiek przez ohydny występek pana Erazma obrażony, to niewątpliwie w swej wszechmocy byłby w stanie sam załatwić sprawę, rażąc drania piorunem na miejscu wydarzenia wzmiankowanego w akcie oskarżenia. Nic takiego jednak się nie zdarzyło, pan hrabia w zdrowiu stał przed ławnikami, jakże więc sąd, złożony z ludzi wszak, a nie istot wyższych, mógłby w ogóle wchodzić tu w jakiekolwiek kompetencje i ferować wyroki?

Co ciekawe, ów żartobliwy ton obrońcy Otwinowskiego zrobił na sądzie wrażenie. Możliwe, że zdarzyło się tak przede wszystkim dlatego, iż w owe bezpośrednie interwencje Stwórcy wierzono wówczas nieco bardziej niż dziś i ława przysięgłych dała się przekonać, że nic tam po jej wyrokach, skoro sam Najwyższy nie ukarał heretyka. Dziś mogłoby to nie przejść, w końcu mówimy o tęczy, a to nie są żarty, tylko cywilizacja śmierci.

W listach do redakcji przyjmę chętnie donosy na inne kalające dobre imię narodu postaci z tego niby to panteonu. Zróbmy z tym porządek zawczasu, może nawet piekąc kilka pieczeni na jednym ogniu. Heliocentryczna teoria Kopernika? Czy ona nie jest jednak trochę zbyt śmiała? Może, zdejmując tęczowe zeń flagi, trzeba pomyśleć, czy aby nie zdjąć tam czegoś jeszcze? I odesłać, razem z papierami akcesyjnymi, do Unii. W końcu my nie gęsi. A do Reja chodził Trzaskowski. I Staszewski. Kazik. Szach mat, lewaki. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2020