Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pan Jarosław za wszelką cenę chce iść na cmentarz, pan Andrzej na narty, a pan Zbigniew na zwarcie. Najważniejsze ostatnio są narty, pan Andrzej postawił sprawę na ostrzu noża, więc sobie pozjeżdża, poszusuje, bo lubi to bardzo, bardziej od wielu innych rzeczy. Prezydencka potrzeba jest paląca, ponieważ niewątpliwie trudno jest jeździć na nartach w trybie zdalnym, w przeciwieństwie do zdalnego nauczania wuefu, oczywiście – nie bądźmy dziecinni, prezydent już skończył szkołę, może zaliczyć wuef na stoku, w 3D, a nasi milusińscy niech najpierw zdadzą maturę i wygrają wybory. Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie, przed 16.00 nie masz prawa wychodzić z domu, ucz się karate na Zoomie.
Priorytety są żelazne. Wszystko, co prezydent Duda wie o obowiązkach i moralności, prezydent Duda zawdzięcza zjeżdżaniu na nartach przez prezydenta Dudę. Ergo: narty są najważniejsze, wbijmy sobie to wszyscy do głów. Chodzi o narty zjazdowe, oczywiście, głowa państwa nie będzie przez śnieg biegać po krzakach. Głowa państwa w kasku po prostu szusuje z góry na dół, w sztywnych ramach zaspokajania swoich najwyższych potrzeb.
Byłbym zapomniał: są jeszcze potrzeby córki prezydenta Dudy, jakże palące i niecierpiące zwłoki. Mianowicie prezydentówna Kinga chce się zabawić od czasu do czasu, zwłaszcza w swoje własne urodziny, i żadna pandemia jej nie powstrzyma. Jej, jej koleżanek oraz ich kolegów – czyli tłumku wybrańców imprezowych. Zasady są dla planktonu, kasta narodowych metabaronów ma swoje wolnoć Tomku w swoim magicznym domku, gdzie namaszczona wolą suwerena może sobie wszystko dowolnie obchodzić, gdzie wszystko się zdarzyć może. Domek ten z tektury, Polską się zowie, przemeblowano go na fest, żeby była dobra jazda. Z górki na pazurki. ©
