Wysokie „as”

Jadwiga Rappé, śpiewaczka: Po raz ostatni widzieliśmy się półtora roku przed jego śmiercią. W jego dystansie i wewnętrznym spokoju było wówczas coś nie z tego świata.

21.01.2013

Czyta się kilka minut

Londyn, 1987 r. / Fot. Bolesław Lutosławski (dzięki uprzejmości PWM)
Londyn, 1987 r. / Fot. Bolesław Lutosławski (dzięki uprzejmości PWM)

Pamiętam Witolda Lutosławskiego po pierwsze jako wspaniałego kompozytora. Ale kiedyś, na początku, kiedy jeszcze nie śpiewałam jako solistka, to był piedestał tak wysoki, że wydawał mi się człowiekiem nieosiągalnym. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, które miało miejsce w krakowskiej Floriance. Pan Lutosławski, z żoną, dziwnym trafem znalazł się na moim recitalu. I po koncercie przyszedł za kulisy, wzbudzając oczywiście sensację tym, że się pofatygował do młodej, zupełnie początkującej śpiewaczki. Bardzo serdecznie gratulował mi występu – to była dla mnie najwyższa pochwała.
Tralaliński
Od tamtego czasu upłynęło kilka lat, moja kariera rozwijała się pomyślnie i pewnego dnia, bodajże w 1986 r., dostałam propozycję wystąpienia na festiwalu, który miał się odbyć chyba w 1988 r. w Sztokholmie. To był festiwal prezentujący całą twórczość Lutosławskiego. Dość powiedzieć, że jego gwiazdą była Anne-Sophie Mutter, nawet się wówczas spotkałyśmy na jednym z przyjęć, była też na widowni podczas moich koncertów. John Shirley-Quirk śpiewał „Les espaces du sommeil”, a ja miałam aż trzy wieczory. To wiązało się z dużą odpowiedzialnością. Wykonywałam wszystkie utwory, jakie wówczas Lutosławski napisał na głos żeński. Przyznaję, że to było dla mnie trudne zadanie, bo Lutosławski lubił jasne barwy i jasne głosy. Ja się w ogóle dziwiłam, że on wybrał do wykonania mnie, ale widać coś go do tego skłoniło. Program przygotowałyśmy wspólnie z Mają Nosowską. Na jednym koncercie śpiewałam wszystkie kolędy, po polsku. O dziwo, Szwedzi słuchali jak zaczarowani. Na drugim cykl do słów Iłłakowiczówny, a na trzecim – wszystkie piosenki dziecięce. Łącznie z „Panem Tralalińskim” i „Słowikiem”. „Tralaliński”, czyli wysokie „as” w pianissimo, na samej górze mojej skali. Nie ukrywam, to nie było łatwe zadanie.
Na szczęście koncerty się podobały, a Lutosławski po wieczorze kolędowym zadzwonił do mnie o północy. Powiedział, że nie może spać, bo jest pod tak ogromnym wrażeniem mojego wykonania. Rano spotkaliśmy się przy śniadaniu w hotelu. Napisał mi w nutach kolęd wspaniałą dedykację, którą można przeczytać na mojej płycie z utworami Lutosławskiego. Potem los nas ze sobą stykał w różnych okolicznościach.
Przezroczysty
Chcę jeszcze powiedzieć o jednej rzeczy – całym rozdziale jego życia – to znaczy o wspieraniu opozycji w Polsce. Po morderstwie księdza Popiełuszki, w parafii świętego Stanisława Kostki na Żoliborzu odbył się koncert. To była również parafia Lutosławskich. I właśnie Witold Lutosławski wraz ze Stefanią Woytowicz składali na grobie Popiełuszki wieniec. Ja wówczas śpiewałam z chóru utwory Bacha. Spotykaliśmy się jeszcze kilkakrotnie w różnych okolicznościach związanych z działalnością podziemia. Lutosławski nie był zaangażowany osobiście w – nazwijmy to tak – „bohaterską działalność”, swego czasu nawet rozmawialiśmy na ten temat. Przyznawał, że nie jest typem wojownika, który pójdzie walczyć na barykadę. Ale wykorzystywał swoje możliwości i w inny sposób pomagał opozycji, na przykład wspierając ją finansowo czy sprowadzając leki.
Nasz ostatni kontakt miał miejsce chyba półtora roku przed jego śmiercią. Byłam z laureatem Konkursu Fitelberga, dyrygentem Michaelem Zilmem w Katowicach. Swego czasu dużo występowaliśmy razem. Spotkaliśmy się w hotelu Silesia na obiedzie i w pewnym momencie wszedł Witold Lutosławski z żoną. Gdy mnie zobaczyli, przysiedli się do naszego stolika. Już nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy. Pewnie o jakichś błahostkach. Lutosławscy musieli w końcu wyjść, bo gdzieś jeszcze się śpieszyli. Michael popatrzył na mnie i mówi: „Wiesz, odnoszę wrażenie, że oni są już przezroczyści”. Nikt nie wiedział o chorobie pana Lutosławskiego, ani nie spodziewał się, że jego żona odejdzie tak szybko po nim. Ale w jego dystansie i wewnętrznym spokoju było wówczas coś nie z tego świata. Nie umiem tego inaczej określić.
***
Często wykonywałam jego utwory po jego śmierci, byłam o to proszona. W pewnym momencie przejęłam po Zygmuncie Krauzem Towarzystwo im. Witolda Lutosławskiego. Czułam, że spłacam w ten sposób wielki dług. Kosztowało mnie to trzy lata ciężkiej pracy. W tym czasie znacznie mniej śpiewałam, bo byłam bardzo zaangażowana w tę działalność. Miałam zresztą świetnych współpracowników i wspólnie udało nam się kontynuować dzieło Poprzedników i bardzo rozwinąć Towarzystwo. W ten sposób także postać Lutosławskiego bardzo silnie do mnie wróciła. Także dzięki kontaktom z Marcinem Bogusławskim, pasierbem kompozytora.
Ogromnie się cieszę na ten Rok Lutosławskiego. Jeśli uda się zrealizować wszystko to, co zaplanowano w Polsce i na świecie, przekroczy to moje najśmielsze oczekiwania. Mam nadzieję, że nie zmarnujemy tej szansy, by przypomnieć o naszym wielkim kompozytorze.

Wypowiedź Jadwigi Rappé spisała dla „TP” Barbara Schabowska, dziennikarka Polskiego Radia. Natomiast wypowiedzi Julii Hartwig (ze spotkania PEN Clubu w 2009 r.) oraz Ryszarda Kapuścińskiego i Anne-Sophie Mutter (zapisane przez Grzegorza Michalskiego w antologii „Lutosławski z pamięci”) cytujemy za książką „Lutosławski. 1913–2013”, opracowaną przez Elżbietę Markowską, której dziękujemy za możliwość wykorzystania efektów jej pracy. Książka ta, a właściwie piękny album – na 300 stronach gromadzący zarówno dokumentację fotograficzną, jak głosy muzyków, przyjaciół kompozytora, członków jego rodziny i wreszcie samego Lutosławskiego – została opublikowana nakładem Towarzystwa im. Witolda Lutosławskiego oraz Muzeum Historycznego m.st. Warszawy i trafia właśnie do księgarń. Więcej informacji: www.lutoslawski.org.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2013

Artykuł pochodzi z dodatku „Światy Witolda Lutosławskiego