Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podczas mszy dla dzieci duszpasterze czasem wychodzą do wiernych z mikrofonem i zadają podchwytliwe pytania. Pewnie nie raz pojawiło się i takie: od czego zależy nasze życie wieczne? Nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłości jakieś dziecko niespodziewanie odpowiedziało na to: od polityków i wyników wyborów. Skąd pomysł na takie wyjaśnienie? Ano wprost z „Gościa Niedzielnego”.
Ks. Marek Gancarczyk we wstępniaku numeru ukazującego się tuż przed wyborami prezydenckimi wyraża taki właśnie pogląd. „Proszę Państwa, życie wieczne zależy od polityków” – pisze redaktor naczelny. Później dodaje, że „wpływ polityków na szczęście wieczne jest tylko częściowy, ale wcale nie mały”. Wszak to politycy „urządzają ludziom życie”, więc sami Państwo rozumieją, że „sprawa jest poważna” – jak głosi tytuł wstępniaka.
Duchowny tłumaczy też, że stawia tę „odważną tezę” po to, by zachęcić czytelników do wzięcia udziału w wyborach. Według mnie jeszcze odważniejsza jest teza z drugiej części tekstu: „Pozwolę sobie nazwać wybory aktem religijnym”. Dlaczego? No bo wszak „od wyników głosowania pośrednio może zależeć czyjeś życie wieczne!”.
Skoro wybory są aktem religijnym, a od ich wyniku może zależeć czyjeś zbawienie, to ludzie wierzący faktycznie mogą się poczuć zmobilizowani do udziału w głosowaniu. Kłopot jest tylko jeden: ks. Gancarczyk nie pisze, na kogo głosować.
Ale z kłopotu tego wybawia sympatyków „Gościa Niedzielnego” zastępca redaktora naczelnego w felietonie pt. „Panie Prezydencie, dziękujemy!”, opublikowanym na stronie internetowej tygodnika 6 maja. Komentując spot wyborczy Bronisława Komorowskiego, ks. Tomasz Jaklewicz pisał tak: „Nie bardzo wiedziałem do tej pory, na kogo głosować i nadal pewności nie mam, ale dzięki temu klipowi zostałem zachęcony do postawienia na Andrzeja Dudę”. Na osobistej deklaracji jednak nie poprzestaje. „Katoliccy wyborcy dostali jasny sygnał, że kandydat Andrzej Duda dobrze rokuje jako reprezentant katolików” – przekonuje duchowny.
O ile wypowiedź naczelnego można potraktować jako specyficzny rodzaj topornej publicystyki religijnej o zacięciu politycznym, to tekst jego zastępcy był ewidentną agitacją wyborczą za konkretnym kandydatem. Biorąc zaś pod uwagę, że instytut wydający „Gościa” należy do Archidiecezji Katowickiej, wypadałoby zadać konkretne pytanie: czy Archidiecezja Katowicka oficjalnie wspiera kampanię Andrzeja Dudy?
Tak, wiem. Oficjalnie nie wspiera. Ktoś chyba zorientował się jak bardzo niestosowny w tym miejscu i w tym czasie był to felieton, bo dzień później zdjęto go z sieci. Ale mleko się rozlało. Artykuł miał prawie 2 tysiące udostępnień na Facebooku. Wiele osób przeczytało agitację wyborczą autorstwa nie byle jakiego anonimowego księdza czy autora, lecz zastępcy redaktora naczelnego największego katolickiego pisma w Polsce.
Zapewne niektórzy z czytelników z satysfakcją przyjęli tę deklarację, myśląc sobie „No proszę, nawet Kościół popiera Dudę”. A co z tymi tysiącami polskich katolików, którzy kandydata PiS nie popierają? Po przeczytaniu tekstu ks. Jaklewicza pewnie poczuli się w swoim Kościele nieswojo.