Wybieram Dwójkę?

Znów mówi się o Dwójce, najbardziej misyjnie zorientowanym programie Polskiego Radia. I choć po raz kolejny głośno o niej w związku z kryzysem, zarówno zespół, jak słuchacze mogą na zainteresowaniu stacją sporo zyskać.

26.04.2007

Czyta się kilka minut

---ramka 504975|prawo|1---Dyskusja wokół Polskiego Radia nie milknie. Decyzja o tzw. optymalizacji częstotliwości, zapowiedzi likwidacji zasłużonych agend, upolitycznienie anten oraz zachowania Jerzego Targalskiego, członka Zarządu, który odpowiada za restrukturyzację firmy - budzą słuszne obawy. Szczególnie żywo na zmiany zareagowali słuchacze Programu II. Zamieszczony w internecie apel o nieograniczanie dostępu do kultury za pośrednictwem naziemnego odbioru audycji podpisało ponad 14 tys. osób.

Pieniądze

Pokłosiem protestu są nie tylko ostrożniejsze wypowiedzi prezesa PR Krzysztofa Czabańskiego na temat działalności spółki, wycofanie się z pomysłów łatania abonamentowej dziury w budżecie firmy kosztem redukcji jej kulturotwórczej roli, ale nade wszystko zmiana parytetu w oddaniu Jedynce częstotliwości, które dotychczas pozostawały w dyspozycji Dwójki i Radia Bis [zobacz wypowiedź W. Makowskiego obok - red.]. Można więc powiedzieć, że słuchacze odnieśli przynajmniej częściowy sukces. Zdołali także zainteresować sprawą polityków, urzędników i media, co może wreszcie przynieść wiążące deklaracje w sprawie polityki kulturalnej państwa i zapewnienie odpowiednich funduszy na jej realizację.

Brak polityki kulturalnej w Polsce i zrzucanie troski o promocję kultury na barki instytucji, które dysponują mizernym budżetem, krytykuje także nowe szefostwo Dwójki - Krzysztof Zaleski, reżyser, aktor, dotychczasowy dyrektor Teatru Polskiego Radia, i Małgorzata Małaszko, muzykolożka, która świetnie odnalazła się w pracy nad oprawą radiowych spektakli teatralnych i słuchowisk. Na mój zarzut małego zaangażowania Radia chociażby w udostępnianie bogatych archiwów, które stanowią dźwiękową kronikę ostatnich dziesięcioleci, odpowiadają, że zbiory podlegają ustawie o archiwach państwowych i powinno się o nich rozmawiać w większym gronie: to nie tylko sprawa Radia, ale i Ministerstwa Kultury. A że pieniądze nie tylko na wydawanie płyt z muzyką i słuchowiskami (lwią część kosztów stanowią prawa autorskie i wykonawcze, producenckie są w dyspozycji rozgłośni), ale też zabezpieczenie nagrań są pilnie potrzebne, wie każdy, kto odwiedził archiwa PR. Stare taśmy z cennymi nagraniami niszczeją, a melomani nie mogą doczekać się wielkiej muzyki w interpretacji wielkich artystów.

Dziwna to postawa, skoro w Europie radiofonie publiczne szczycą się archiwami i upubliczniają zbiory - to one są świadectwem prestiżu stacji. Dysponując również ograniczonym budżetem - to nie tylko problem Polski - z powodzeniem wchodzą w koprodukcje z fonograficznymi koncernami. Dziennikarze Dwójki długo będą jeszcze pamiętać, z jaką nonszalancją odrzucono propozycję prestiżowej firmy nagraniowej Harmonia Mundi, która kilka lat temu zwróciła się do dyrekcji z prośbą o umożliwienie wydania serii płyt z polską muzyką dawną. Z kolei, wielbiciele muzyki nowej miast kupić dźwiękowe portrety rodzimych klasyków XX w. - Dobrowolskiego, Kotońskiego, Serockiego czy Sikorskiego, są zmuszeni do wygrzebywania w specjalistycznych bibliotekach pojedynczych utworów, utrwalonych jeszcze na płytach winylowych. Kawał europejskiej historii muzyki nagrał też Warsztat Muzyczny Zygmunta Krauzego. Zapisy kilkudziesięciu kompozycji twórców starszego i średniego pokolenia leżą zakurzone na archiwalnych półkach, a wystarczyłoby porozumieć się z wykonawcami i kompozytorami, uzgodnić kompromisowe warunki finansowe odpłatności za prawa autorskie i skomponować świetny kilkupłytowy album. Osobnym rozdziałem są utwory powstałe w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia, które w tym roku obchodziłoby jubileusz 50-lecia. To w Warszawie, jednym z pierwszych w Europie miejsc, gdzie była tworzona muzyka elektroakustyczna, powstawały istotne dla europejskiej kultury dzieła. Do dzisiaj niedostępna na płycie kompaktowej jest "Etiuda na jedno uderzenie w talerz" Kotońskiego, pierwszy polski utwór elektroniczny, nie można posłuchać kompozycji Dobrowolskiego, Rudnika, Schaeffera. Na szczęście te ostatnie produkcje są w trakcie przygotowań, a kilka dni temu została podpisana umowa z pismem "Karta", do którego będą dołączane audycje dokumentalne.

Kwestia rozłożenia odpowiedzialności merytorycznej i finansowej nie dotyczy jedynie pielęgnowania dźwiękowej przeszłości. Podobnie rzecz się ma z zamawianiem nowych dzieł. Standardem europejskim jest, że to rozgłośnie publiczne sprawują mecenat nad muzyką współczesną, współpracując przy tym z instytucjami państwowymi i firmami prywatnymi. W Polsce potencjał twórczy jest potężny, ale finansowe wsparcie mizerne. Dziś z trudem udaje się znaleźć pieniądze na pojedyncze zamówienia kompozytorskie, których koszt - w zależności od obsady i trwania utworu - waha się od 4 do 20 tys. zł. Zaleski deklaruje, że jest gotów rozmawiać z każdą instytucją, która zechce włączyć się w promowanie najnowszej twórczości: Ministerstwem, Operą Narodową, samorządami. Małaszko dopowiada, że nie wyobraża sobie trwania sytuacji, w której Polska zgłasza na Międzynarodową Trybunę Kompozytorów UNESCO kompozycje "popełnione" w ostatniej chwili. Chce, by Radio zamawiało kilka utworów na kwartał, co dawałoby Andrzejowi Chłopeckiemu, który reprezentuje PR na obradach Trybuny, komfort wyboru najlepszych. Deklaracje te można przyjąć za dobrą monetę, problem w tym, że wiedza urzędników o ich możliwościach inspirowania twórców jest raczej ograniczona. Wyjątkiem kilka samorządów, które dbają o wizerunek miast, wspierając także festiwale muzyki i sztuki współczesnej. Choćby Wrocław, który obecnie współpracuje z PR przy wydaniu płyty z muzyką Agaty Zubel i Cezarego Duchnowskiego, młodych kompozytorskich indywidualności.

Muzyka

Kolejnym polem, na którym nowe kierownictwo Dwójki oczekuje współpracy, jest utrzymywanie zespołów publicznej rozgłośni: Polskiej Orkiestry Radiowej w Warszawie, Orkiestry "Amadeus" w Poznaniu czy krakowskiego Chóru Polskiego Radia. W innej sytuacji jest Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach, która dzięki determinacji Joanny Wnuk-Nazarowej zyskała wsparcie Ministerstwa i władz Katowic. Jednak zanim ludzie z radia rozpoczną negocjacje z potencjalnymi partnerami, winni zmodyfikować zasady funkcjonowania zespołów. Niedopuszczalne jest, aby wyśmienity chór z Krakowa był zobowiązany do dania tylko czterech koncertów antenowych z orkiestrą, dwóch a capella i dokonania niespełna czterech godzin nagrań archiwalnych w roku. Niewykorzystane są też orkiestra Agnieszki Duczmal - osiem koncertów antenowych i cztery godziny nagrań oraz POR - średnio koncert miesięcznie oraz prawie osiem godzin zapisu archiwalnego. Oczywiście zespoły występują częściej, okazyjnie są wynajmowane przez związki twórcze, festiwale muzyczne, samorządy, a nawet - kiedy wykorzystają przyznane minima - ich usługi kupują anteny PR i Zarząd.

Wątpliwości budzi także polityka repertuarowa zespołów, najbardziej kontrowersyjna w przypadku POR. Dlaczego orkiestra, miast nagrywać utwory najnowsze, po raz kolejny rejestruje symfonie Mozarta, bynajmniej nie zadziwiając nowatorstwem interpretacji? Rzecz jasna, realizacja nagraniowych życzeń jest wynikiem kompromisów, próbą pogodzenia często sprzecznych interesów muzycznego środowiska, ale pozostaje żywić nadzieję, że Łukasz Borowicz, młody dyrygent, który niedawno objął kierownictwo orkiestry i już przedstawił Zarządowi PR plany koncertowe do końca 2008 roku, będzie bardziej otwarty na propozycje repertuarowe pracodawcy. Również dlatego, że zespoły są ważną kartą przetargową w imprezach, które wspiera PR. Koncert orkiestry czy chóru jest istotnym wkładem w program festiwali współorganizowanych przez rozgłośnię, podnosi ich prestiż, pozwala także realizować tzw. misję.

Koniecznie trzeba pomyśleć o kiepskich zarobkach radiowych muzyków - średnia pensja w POR wynosi 1200 zł netto. Wobec konieczności pracy na drugim i trzecim etacie, trudno od nich wymagać zarówno odpowiedniego poziomu artystycznego (ten coraz częściej rozczarowuje), jak i dyspozycyjności...

Wprawdzie formuła Programu II, polegająca na mariażu wartościowej muzyki i słowa, jest interesująca i zadowala najwybredniejszych słuchaczy, ale również ona wymaga zmian. Wymuszają je zaniechania popełnione przez poprzednie kierownictwo. Po nadaniu obecnego kształtu Dwójki na początku lat 90., zwolniona przed paroma tygodniami dyrektor Elżbieta Markowska zbyt rzadko reagowała na postulaty dziennikarzy, którzy chcieli dokonać w ramówce zmian. Bywało, że wymagała, aby na antenie pojawiała się muzyka wybranych kompozytorów, zdarzały się też blokady na informację o drażliwych tematach - o kryzysie w Polskiej Orkiestrze Radiowej na antenie Dwójki się nie mówiło. Mimo wielu zasług Markowskiej, wydaje się, że niewystarczająco motywowała zespół, nie ufała mu w pełni. A przecież kompetencje i potencjał twórczy dziennikarzy wielokrotnie były chwalone w Polsce i raz po raz doceniane za granicą...

Dostrzegając problem biurokratycznego uwiądu pracowników - związanego ze złym systemem producenckim, z którego obecny Zarząd rezygnuje - Małgorzata Małaszko prowadzi z redakcjami rozmowy, a jej biurko pełni rolę giełdy pomysłów. I choć na razie trudno powiedzieć, by posiadała klarowną wizję, postuluje kilka rozwiązań konkretnych. Sensownie brzmią jej słowa o modyfikacji pasma "Wybieram Dwójkę", w którym dziennikarze o dużej wiedzy pełnią tylko rolę konferansjerów oraz o zachęcaniu pracowników do proponowania audycji autorskich i uporządkowaniu stylistycznym anteny, którego oczekuje większość pracujących przed mikrofonem dziennikarzy. Małaszko myśli też o wprowadzeniu do tygodniowej ramówki stałych pór, w których prezentowana będzie muzyka danej epoki. Posiłkując się badaniami preferencji słuchaczy, szefostwo chce grać więcej jazzu i piosenki literackiej, muzyczną dobę zaś dostosować do rytmu biologicznego człowieka, co w ustach Zaleskiego brzmi tyleż interesująco, co enigmatycznie.

Dziennikarze

Jeśli strona muzyczna Dwójki, mimo wątpliwości, utrzymuje satysfakcjonujący poziom, sporo zastrzeżeń można mieć do publicystyki. Program II na pewno musi szybciej reagować na wydarzenia kulturalne. Przykładem niech będzie niedawna premiera "Króla Rogera" w Operze Wrocławskiej: recenzja na antenie pojawiła się cztery dni po pierwszym spektaklu, w chwili gdy większość dzienników i tygodników zamieściło już relacje krytyków. A radio jest przecież medium zdolnym reagować natychmiast.

Ponadto w Dwójce nie prowadzi się sporów estetycznych i brakuje debat na istotne dla kultury tematy. Skandalem było przemilczenie na antenie zeszłorocznej, podyktowanej politycznymi interesami, zmiany warty w Operze Narodowej. Nie prowadzi się rzetelnej oceny repertuarów filharmonii i teatrów. Zbyt wiele miejsca poświęca działaniom nestorów polskiej sztuki, zapominając, że obok Krzysztofa Pendereckiego i Andrzeja Wajdy działa średnie i młode pokolenie kompozytorów, reżyserów filmowych, teatralnych, literatów i malarzy.

Kolejnym mankamentem jest perspektywa, z której na kulturę patrzą dziennikarze. Mają oni wprawdzie dostęp do najlepszych nagrań i najnowszych informacji na temat wydarzeń kulturalnych w Europie i na świecie, ale nie sposób robić wszystkich audycji siedząc za biurkiem w Warszawie. Wybitnym krytykom, których nie brakuje w zespole PR, powinno się umożliwiać wyjazdy na festiwale muzyczne, europejskie premiery operowe i teatralne czy wystawy. Dobrze, że Małgorzata Małaszko, która nie chce, aby Program II był - jak mówi - jedynie informatorem kulturalnym, wie o potrzebie otwarcia się na świat i szuka możliwości finansowania wyjazdów komentatorów Dwójki.

Przed nową dyrekcją sporo więc wyzwań i problemów, które czekają na rychłe rozwiązanie. I choć klimat wokół mediów publicznych jest niedobry, Krzysztof Zaleski i Małgorzata Małaszko mogą ulepszyć ofertę Dwójki, uczynić z niej radio dynamiczne, które będzie ważną instytucją kulturalną. Jeśli tylko z szacunkiem będą odnosić się do pracowników, rozważnie ich mobilizować i cenić wierne, blisko 400-tysięczne audytorium, bez skrupułów będzie można powtórzyć za radiowym lektorem: Wybieram Dwójkę!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Muzykolog, publicysta muzyczny, wykładowca akademicki. Od 2013 roku związany z Polskim Wydawnictwem Muzycznym, w 2017 roku objął stanowisko dyrektora - redaktora naczelnego tej oficyny. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2007