Wszyscy jesteśmy zakładnikami

Tragiczne wypadki w domu kultury na moskiewskiej Dubrowce, które rok temu z zapartym tchem śledził cały świat, dziś pokrywa nie tylko kurz ludzkiej niepamięci, ale także - równomiernie rozprowadzana - warstwa urzędowo zatwierdzonych mitów. Mity służą jasno określonemu celowi: wzmocnieniu władzy.

02.11.2003

Czyta się kilka minut

---ramka 317204|strona|1---Kiedy dziś oglądam w rosyjskiej telewizji relację z oficjalnych uroczystości ku czci ofiar zamachu terrorystycznego na Dubrowce, nie mogę uwolnić się od wrażenia, że władze zorganizowały je dla siebie. Dla uspokojenia sumienia i dla wygładzenia niewygodnych fałd społecznej pamięci - jeśli jeszcze gdzieś ocalały jej enklawy, nietknięte propagandą.

Josif Kobzon, znany piosenkarz i deputowany do Dumy, w tamte październikowe dni próbował prowadzić negocjacje z czeczeńskimi terrorystami i walczył o uwolnienie zakładników. Dziś, podczas rocznicowego apelu niepamięci, zaśpiewał pieśń, w której patetycznie podkreśla się męstwo żołnierzy specnazu i troskę prezydenta. Prezydent Putin przybywa na Dubrowkę dopiero wieczorem (w ciągu dnia otwierał rosyjską bazę wojskową w Kirgizji), kiedy już nie słychać fałszywych dźwięków okolicznościowych wystąpień. Składa kwiaty, pochyla głowę. Nie odmawia modlitwy, choć mieni się człowiekiem wierzącym. Nie mówi nic.

Może dlatego, że w tym miejscu nie przeszłyby mu przez gardło słowa, które wypowiedział miesiąc temu w rozmowie z amerykańskimi dziennikarzami: “Ludzie zginęli nie z powodu użycia gazu. Gaz był nieszkodliwy. Ludzie stali się ofiarami pewnych okoliczności: braku wody, bezruchu. Mieliśmy dość antidotum".

Ludzka pamięć jest ułomna i inżynierowie dusz o tym wiedzą. Kłamstwo powtórzone kilka razy staje się prawdą. Po jakimś czasie sam zaczynasz zadawać sobie pytanie, czy to, co widziałeś na własne oczy, kiedykolwiek miało miejsce. Czy stos ciał na schodach przy wejściu do teatru, czy stojące na zakorkowanej wozami milicyjnymi ulicy autobusy z nieprzytomnymi, a może już nieżyjącymi ludźmi, uraczonymi tym “nieszkodliwym gazem", to była jawa, czy może tylko wydawało ci się, że widzisz to, co widzisz.

O żadnym antidotum nikt wtedy nie słyszał. Wyrwani w środku nocy z łóżek lekarze ze szpitali, wyznaczonych do przyjmowania rannych, szykowali sale operacyjne, aby zszywać rany postrzałowe, a nie cucić ludzi otrutych nieznaną substancją. Jeden z zakładników opowiadał, że został odratowany przypadkiem: przywieziono go na izbę przyjęć nieprzytomnego i przydzielono mu młodą lekarkę, która okazała się akurat specjalistką od reanimacji. Ale nie wszyscy mieli takie szczęście. Lekarze byli zdezorientowani i zrozpaczeni, że nie potrafią pomóc. Ci, którzy wykonywali sztuczne oddychanie, tracili przytomność od wciąganego z płuc ofiar gazu. Który, jak się dziś dowiadujemy, był nieszkodliwy.

Dziś ceremonię odsłonięcia pomnika zbojkotowała większość rodzin ofiar, niepogodzona z tym, że odmówiono im wypłaty odszkodowań. I nade wszystko zbuntowana przeciw zmowie milczenia wokół okoliczności śmierci ich bliskich. Są wśród nich tacy, którzy twierdzą, że winowajcami tragedii jest państwo, a nie Czeczeni - a to nie może podobać się władzy, która wstąpiła na tron pod hasłem “przyduszenia terrorystów, choćby i w kiblu", w imię wzmocnienia państwa. W aktach zgonu ofiar nie wskazano, że bezpośrednią przyczyną śmierci było zatrucie gazem. Upominające się w sądach o rekompensaty rodziny zabitych nie mają więc podstaw, by oskarżać państwo o zaniedbania i spowodowanie śmierci zakładników.

Dubrowka - to w skali Moskwy i Rosji wydarzenie porównywalne z 11 września 2001 r. dla USA. Z tym, że Ameryka zmieniła po tamtym zamachu swoją politykę, a nie zmieniła podejścia do wolności słowa. W Rosji na odwrót: polityka się nie zmieniła, natomiast zwiększono “ojcowską" kontrolę nad mediami. A na arenie międzynarodowej Putinowi udało się włączyć “przyduszanie Czeczenów w kiblu" w ogólnoświatowy program walki z terroryzmem, a samą Czeczenię zamurować, odciąć od kontaktów ze światem zewnętrznym, odizolować od ciekawskich dziennikarzy. Polityka informacyjna władz Rosji w niczym nie przeszkadza czeczeńskim kamikadze w dokonywaniu kolejnych zamachów. Do kilku poważnych aktów terrorystycznych doszło przez ten rok nie tylko na terytorium Czeczenii i sąsiednich republik kaukaskich, w których stacjonują wojska rosyjskie, ale ponownie w samej Moskwie.

Nie można powiedzieć, że władze nie wyciągnęły wniosków z tragicznych wydarzeń października 2002 r. Wyciągnęły. I to daleko idące. Można śmiało założyć, że jeśli podobne nieszczęście się powtórzy, to media nie będą mogły podać żadnych informacji, a jedynie oficjalnie przeżutą papkę. Dla większego bezpieczeństwa, ma się rozumieć.

Jednym ze skutków wydarzeń na Dubrowce było bowiem “uporządkowanie" pola medialnego. Jeszcze w listopadzie 2002 r. Duma przegłosowała w ekspresowym tempie restrykcyjną ustawę, kneblującą środki masowego przekazu. Putin ustawy w tym kształcie nie podpisał i poprosił przedstawicieli mediów, aby wspólnie ze służbą bezpieczeństwa sami wypracowali obowiązujące ich ograniczenia. Po kilku miesiącach konsultacji, w kwietniu tego roku, redaktorzy naczelni największych rosyjskich środków masowego przekazu podpisali “konwencję antyterrorystyczną": dokument regulujący pracę mediów w sytuacjach kryzysowych, przede wszystkim podczas aktów terroru i operacji antyterrorystycznych. Dla większego bezpieczeństwa, ma się rozumieć.

W komentarzach na temat wydarzeń na Dubrowce, formułowanych na gorąco, podejmowano próby przeanalizowania związków przyczynowo-skutkowych między polityką Kremla wobec Czeczenii i zamachami terrorystycznymi. Potem, przez miniony rok, starannie zatarto ten trop. Teraz - w oficjalnym ujęciu propagandowym - nie ma takiego związku i nigdy nie było. Linia polityczna Kremla, nazywana nieoficjalnie “czeczenizacją" (stopniowe przekazywanie władzy w ręce Czeczenów, oczywiście tych, z którymi można się dogadać) jest słuszna; sytuacja w Czeczenii jest stabilna, odbyło się referendum, został wybrany prezydent. I niech nikt o nic nie pyta.

Rzeczywiście, media pytają coraz mniej.

Na łamach “Nowej Gaziety" - jednego z nielicznych rosyjskich periodyków, który wytrwale zadaje niewygodne pytania zadowolonej z siebie władzy - zamieszczono w rocznicę wydarzeń na Dubrowce apel do społeczeństwa. Apel o wspomożenie rodzin ofiar, osamotnionych w walce o prawdę. Milczące przyzwolenie społeczne na zawłaszczenie tragedii przez władze, na manipulacje i kłamstwa powoduje, że wszyscy stają się zakładnikami. Zakładnikami państwowych, coraz lepiej chronionych tajemnic, co - jak pokazała Dubrowka i to, co nastąpiło potem - jest ważniejsze niż ludzkie życie.

“Jeżeli jutro znowu dojdzie do zamachu - apelowała “Nowaja Gazieta" - to na pewno nie dowiemy się, kto jest zabójcą, a kto ofiarą. Państwo nie daje nam żadnych gwarancji bezpieczeństwa. Jedyną gwarancją jest prawda. Jeżeli nie będziemy się o nią upominać, to następnym razem też użyją gazu. Dlatego, że to sprawdzona metoda. Wszystko zostało już przećwiczone. I gaz. I ludzka obojętność".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2003