Wspólne drogi myślących cz. II

Drogi uczonych i wiary rozchodziły się wielokrotnie.

01.10.2012

Czyta się kilka minut

Drogi nauki i wiary nie rozeszły się definitywnie nigdy. Gdy się od siebie oddalały, winne były obie strony, najczęściej tkwiące w okopach konserwatyzmu i zajęte obroną status quo, nie zaś poszukiwaniem źródeł i przyczyn konfliktu. Dla przybliżenia tezy, którą chciałbym postawić, przywołam wspomnienie abp. Józefa Życińskiego: „Kiedy (...) Hawking pojechał do Castel Gandolfo na spotkanie fizyków i przedstawił swoją teorię w obecności Jana Pawła II, był rozczarowany. Liczył na to, że spotka go taki sam los jak Galileusza, że zostanie potępiony. Tymczasem Ojciec Święty aprobująco milczał. Później, podczas konferencji dla polskich fizyków, wspomniałem Ojcu Świętemu, że Hawking jest rozczarowany. A on mówi: »Dlaczegóż miałbym go potępiać? Przecież fizyk ma tłumaczyć rzeczywistość przez prawa fizyki. Dopiero teolog czy filozof mówi o Bogu«”.

Jan Paweł II mówi o wierze i rozumie jako dwóch skrzydłach. Albert Einstein powiedział, że nauka bez religii jest ułomna, religia zaś bez nauki ślepa. Dlaczego zatem te dwa światy tkwią od wieków w sporze? W wieku XVI i XVII zaczęły się kształtować nowe dziedziny nauki. Nastąpiła ich sekularyzacja, a potem, aż do współczesności, burzliwy ich rozwój. Powstały nie tylko nowe obszary badawcze, ale także nowe metody i narzędzia. Nauka, czy lepiej: nauki zaczęły opisywać procesy poznawcze i rezultaty badań nowymi językami, które formowały się wraz z ich rozwojem. Nastąpiło zakłócenie komunikacji, które obserwujemy także dzisiaj, ponieważ procesy specjalizacji i hermetyzacji nauk postępują nad wyraz dynamicznie. Pierwotny konflikt powstał więc między teologią a emancypującymi się obszarami nauki, przede wszystkim fizyką i biologią. Konflikt wtórny zrodził się między oddalającymi się od siebie od lat naukami humanistycznymi i ścisłymi. To oczywiście w dużym stopniu własna wina nas, naukowców – zadufanie świata uczonych i przekonanie o metodologicznym monopolu na poszukiwanie prawdy doprowadziły do szkodliwej i hamującej procesy poznawcze atomizacji badań. Dziś ten błąd usiłujemy naprawiać, uprawiając coraz powszechniej badania interdyscyplinarne. Ten sam problem dotyczy relacji nauki i wiary. Zaczynamy rozumieć, że dzieliliśmy się w dużym stopniu dlatego, że nie potrafiliśmy zdefiniować naszych obszarów kompetencji i ustalić języka komunikacji między religią a nauką. Nie tu jednak jest kres naszych błędów. Weźmy choćby kuriozalny dla uczonych przykład urzędowego odrzucenia i zakazu propagowania teorii Darwina w niektórych stanach USA. To znowu nasza wina. Uczeni i teologowie żyli przez setki lat w przekonaniu, że nie mają obowiązku upowszechniania rezultatów swoich prac badawczych i rozważań teologicznych. Posługiwali się, w swoich kręgach i na własny użytek, terminologią i kodami semantycznymi, które tylko oni rozumieli. Powstał, dramatyczny chwilami, rozziew między faktycznym stanem wiedzy a wiedzą utrwaloną w świadomości zbiorowej. Całkowicie podzielam pogląd ks. prof. Hellera, że wytężonej pracy wymaga upowszechnienie nauki i teologii – na poziomie powszechnie zrozumiałym, ale zarazem bez zniekształcających uproszczeń. Nie liczmy zbytnio na żywiące się dyletantyzmem i trywialnością media. Zapytajmy, ile w tej sprawie zrobiliśmy sami.

Najbardziej fascynującym procesem, w którym uczestniczą równoprawnie uczeni i teologowie, jest poznawanie świata i poszukiwanie prawdy o ludzkim losie. Niezbywalnym zadaniem uczonych jest wysiłek, aby czynić wszystkich mądrzejszymi poprzez upowszechnianie dorobku badawczego, będącego rezultatem naszych odkryć. Zadaniem teologów jest czynienie ludzi lepszymi poprzez publikację dysertacji dokumentujących uporządkowane refleksje o sensie naszego istnienia. Dla tych starań musimy znaleźć siłę, upór i właściwy język komunikowania się ze światem, w którym – i dla którego – żyjemy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2012