Wreszcie mamy Arkadię

Mamy świadomość, że wałbrzyskie wakacje od PiS-u długo nie potrwają. Tym bardziej należałoby się nam spieszyć z wyjazdem do Wałbrzycha, a miejscowi winni szybko windować ceny wszystkiego, do niebotycznych poziomów.

18.01.2021

Czyta się kilka minut

Strefa wolna od PiS-u, którą dopiero co powołał w Wałbrzychu p. Gospodarz, wydaje się być absolutnie genialnym pomysłem biznesowym, ale i jakby ostatnim ratunkiem dla chylących się ku upadkowi branż – weźmy turystycznej i owej transportu osobowego, a może i dla gastronomii. Zaiste, wiadomość o wycięciu w Wałbrzychu PiS-u w pień i wygryzieniu do samej kości struktur tej partii, i to przez samego Kaczyńskiego, a nie jakiegoś tam Brudzińskiego, nie przez Niemca, Żyda, Araba czy nienormatywnego seksualnie lewaka, nadeszła akurat, gdyśmy arcyponuro siedzieli w kuchni. Siedzieliśmy, sarkając na wszystko z jednej strony, z drugiej zaś snuliśmy stuprocentowo jałowe dziś marzenia na temat dowolnego wyjazdu. Na jakiekolwiek wakacje, dokądkolwiek. Mówiąc wprost, samiśmy próbowali sobie wręczyć wypowiedzenie najmu i pobytu, przynajmniej na chwilę, i w ogóle nie był nam do tego potrzebny żaden biskup.

I nagle bęc. Spadł nam z nieba ów Wałbrzych. A Wałbrzych to przecież – każdy wie – nie jest gdziekolwiek, bo to zaiste miejsce godne wielkich urlopów, i to oczywiście nie od dziś, ani nie od wczoraj. Ale właśnie od dziś jest to jakby Wergiliuszowa Arkadia. Miejsce – popatrzmy – przecudne, o antycznym kształcie, caluśkie w jońskim porządku, ale i ho, ho, z korynckim powabem, w złotych proporcjach, najlepsze dziś w Polsce do relaksu, wyrównania elektrolitów, prześwietlenia nastroju, wyregulowania akcji serca, przetkania tętnic, korekty wad postawy i przeglądu kręgosłupa moralnego. No więc wypadałoby tam pojechać w ciemno, choć słońce teraz w Wałbrzychu nie zachodzi. Choćby człowiek miał nocować pod mostem, nad rdzawo połyskującą miejscową rzeką, bądź to na terenie Rodzinnego Ogrodu Działkowego „Podzamcze”, który jest – jak czytamy w Wikipedii – największym ogródkiem działkowym na kontynencie. Spać tam by się chciało, zachrapać na gołej, chłodnej, ale ogromnie żyznej wałbrzyskiej ziemi, na mrozie, pod rozgwieżdżonym niebem Dolnego Śląska. Człowiek by sobie wziął głęboki oddech, korzystając z miejscowego krystalicznego powietrza, choćby miałaby to być pełna przesady przenośnia.

Mamy świadomość, że wałbrzyskie wakacje od PiS-u długo nie potrwają. Że pewnie lada moment przybędą tam w czarnych wołgach partyjni rekonstruktorzy i rekruterzy, z wypchanymi teczkami, w przyciasnych garniturkach. Tym bardziej należałoby się nam spieszyć z wyjazdem do Wałbrzycha, a miejscowi winni szybko windować ceny wszystkiego, do niebotycznych poziomów. Weźmy, niechże kebab kosztuje tam tyle, ile na Polach Elizejskich, pizza tyle, ile w Rzymie, pięćdziesiątka na wynos jak u nas, w Krakowie – czyli sporo za dużo – a byle nocleg, bez łazienki, z toaletą na zewnątrz, tyle co u Ritza w Nowym Jorku na przykład. Niechże przez chwilę Wałbrzych, miasto piękne, ale na uboczu, stanie się stolicą wszechjasności. Takie mamy marzenia i tak to widzimy, mimo mgły mózgowej wywołanej wieczornym czytaniem przy świecy pism razem zebranych Suskiego i Wildsteina.

Tyle ostrożnych marzeń i tyleż obaw naraz, chciałoby się rzec ładnie na koniec, ale jest jeszcze coś. Jest to mianowicie krążąca po mediach informacja, że p. Gospodarz decyzję o trzebieży w Wałbrzychu podjął tylko z jednego powodu. Oto na nagraniach, ujawnionych opinii publicznej, działacze pisowscy z Wałbrzycha przeklinają. Zaiste, klną oni – tak się ongiś mówiło – jak szewcy. Między nami jednak mówiąc, ludzie ci posługują się znormalizowanym językiem polskim, w jego absolutnie podstawowej i wszędzie używanej wersji. Zarzut że klną, że to nieładnie, musiał pośród nagranych i wyrzuconych wywołać szok i niedowierzanie. Wyobrażenie, że ci, którzy przyjdą po nich, będą mówić jakimś innym językiem, to najświeższy dowód na oderwanie p. Gospodarza od realiów dnia codziennego bądź rozkojarzenie i irytację, wywołane przeciągającym się oczekiwaniem na przyjazd wujcia Trumpa, który ma od dawna posłane w pokoju gościnnym. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2021