Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wiceprezesem PEN-u był Kazik od czterech lat, ale jego pisarska droga zaczęła się znacznie wcześniej. W tym roku mijają cztery dekady od jego książkowego debiutu, powieści “Agnieszka i inni", choć pierwszą powieść, poświęconą hitlerowskiej “piątej kolumnie" na ziemiach przedwojennej Polski - “Rok 1939" - napisał trzy lata wcześniej, aby ją potem wydać pod zmienionym tytułem “Korniki".
Obok tomu opowiadań “Rzeczy codziennego użytku", powieści wydał w sumie dwanaście. Prócz wymienionych wcześniej: “Za siódmą górą", “Pociągi jadą w różne strony", “Papierowy mur", “Za kotarą", “Dwoje przeciw dwojgu", “Skruszona potęga", “Przez trzy ognie", “Meandry", wreszcie te najgłośniejsze, ostatnie: “Jom Kipur" i “Do Reichu". “Jom Kipur", pełna goryczy opowieść o wojennym i powojennym losie Żydów polskich, uwieńczona została nagrodą im. Ksawerego Pruszyńskiego, zyskała mu też honorowe członkostwo Związku Krakowian w Izraelu.
Urodzony w roku 1928, należał Kazik do pokolenia, którego dzieciństwo i wczesna młodość przypadły na czasy okupacji - i zdarzenia tamtego okresu odcisnęły się mocno na jego twórczości. Myślę, że głęboko przeżył wojenny wybuch powszechnej nienawiści; sam tego uczucia chyba nigdy nie odczuwał, więc tym mocniej zapewne pragnął zrozumieć jego mroczne mechanizmy i odkupić grzech powszechny swoim pisarstwem.
Dlatego to, co w twórczości Traciewicza najważniejsze, to zapewne wrażliwość na sprawy trudne, na losy ludzi wplątanych w fatalizm międzyplemiennych nienawiści: Polaków, Żydów i Niemców. Opowiada o tym ze śmiałością nie szukającą kompromisów, nie oglądając się na lube Polakom usprawiedliwienia. “Jom Kipur" jest wielowątkową i bardzo rzetelną opowieścią o zagładzie krakowskich Żydów, w której do dzieła zniszczenia przykładają też ręki niektórzy zdemoralizowani przez antysemityzm i bezkarność zbrodni Polacy. Traciewicz opisuje zresztą holokaust od jego pierwszych dni aż po finał - dodając do niego tragiczne i paradoksalne losy ocaleńców.
Inne paradoksy napotkamy w ostatniej powieści: “Do Reichu". Bohaterka tej książki, wywieziona w czasie wojny na roboty do Niemiec, wchodzi w serdeczny związek ze swymi gospodarzami, którzy utracili syna na wojnie. Po zakończeniu wojennych zmagań, kiedy ten kawałek Rzeszy, gdzie pracowała, przypada Polsce, musi z kolei bronić przyjaciół Niemców przed represjami ze strony polskiej władzy, dowodzonej przez osobnika, który za okupacji denuncjował ją na Gestapo...
Jeśli pisarstwo Traciewicza jest ważne, to nie z racji formalnych eksperymentów, a dlatego, że przenikała je zawsze potrzeba odnalezienia i wypowiedzenia trudnej i nieposłusznej stereotypom prawdy o ludzkich losach. Tym, co Kazika wyróżniało zawsze, była niechęć do raniących jednostki schematów i prosta wrażliwość na cierpienia innych, skądkolwiek by pochodzili, na niezasłużone krzywdy i rany duszy zadawane przez język nienawiści. Sam był człowiekiem skromnym, życzliwym dla ludzi i pozbawionym choćby odrobiny jadu czy złośliwości - rzecz w środowisku twórców nieczęsta.
Życie nie oszczędziło mu ciężkich prób, wśród których największą była wieloletnia, nieuleczalna choroba syna, wymagającego nieustannej opieki. Nieszczęściom tym Kazik z niezwykłą dzielnością i bez słowa skargi stawiał czoło, nie tracił też nigdy pogody ducha - tak jakby wierzył, że cierpienia mają jakiś wyższy sens i należy je przyjąć nie buntując się i nie popadając w gorycz i złorzeczenie wyrokom nieba.
Prawnik z wykształcenia, pracował z nakazu władz w administracji krakowskiej dyrekcji kolei. Poza tym był wieloletnim działaczem Stronnictwa Demokratycznego, Stowarzyszenia Marynistów Polskich, Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, gdzie zajmował się głównie zabytkami kultury żydowskiej. Pracował społecznie w swojej parafii i innych instytucjach kościelnych. Był członkiem - od roku 1966 do chwili rozwiązania - Związku Literatów Polskich, następnie, od początku jego istnienia, Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, wreszcie od 1976 roku członkiem Polskiego PEN Clubu, do którego zarządu wszedł w roku 1995.
Tu, w zarządzie PEN-u spotkaliśmy się i tu podziwiać mogłem Kazika niezwykłą serdeczność, gotowość do pomocy w każdym wspólnym przedsięwzięciu, prawdziwą promienność ducha, udzielającą się nam wszystkim, którzy mieliśmy zaszczyt z nim współpracować. Uśmiech, trochę nieśmiały, trochę łobuzerski, Kazika, charakterystyczny timbre jego głosu będą nam zawsze towarzyszyć - tak jak pozostaną z nami jego mądre, dociekliwe książki.