Wrażliwość

Odszedł od nas Kazimierz Traciewicz. Odszedł tak jak żył - niczego dla siebie się nie domagając, nie narzucając innym swego cierpienia, wciąż za to pełen nadziei, że się swoim kolegom jeszcze przyda, że jeszcze przyjedzie na najbliższe spotkanie zarządu PEN Clubu...

16.11.2003

Czyta się kilka minut

Wiceprezesem PEN-u był Kazik od czterech lat, ale jego pisarska droga zaczęła się znacznie wcześniej. W tym roku mijają cztery dekady od jego książkowego debiutu, powieści “Agnieszka i inni", choć pierwszą powieść, poświęconą hitlerowskiej “piątej kolumnie" na ziemiach przedwojennej Polski - “Rok 1939" - napisał trzy lata wcześniej, aby ją potem wydać pod zmienionym tytułem “Korniki".

Obok tomu opowiadań “Rzeczy codziennego użytku", powieści wydał w sumie dwanaście. Prócz wymienionych wcześniej: “Za siódmą górą", “Pociągi jadą w różne strony", “Papierowy mur", “Za kotarą", “Dwoje przeciw dwojgu", “Skruszona potęga", “Przez trzy ognie", “Meandry", wreszcie te najgłośniejsze, ostatnie: “Jom Kipur" i “Do Reichu". “Jom Kipur", pełna goryczy opowieść o wojennym i powojennym losie Żydów polskich, uwieńczona została nagrodą im. Ksawerego Pruszyńskiego, zyskała mu też honorowe członkostwo Związku Krakowian w Izraelu.

Urodzony w roku 1928, należał Kazik do pokolenia, którego dzieciństwo i wczesna młodość przypadły na czasy okupacji - i zdarzenia tamtego okresu odcisnęły się mocno na jego twórczości. Myślę, że głęboko przeżył wojenny wybuch powszechnej nienawiści; sam tego uczucia chyba nigdy nie odczuwał, więc tym mocniej zapewne pragnął zrozumieć jego mroczne mechanizmy i odkupić grzech powszechny swoim pisarstwem.

Dlatego to, co w twórczości Traciewicza najważniejsze, to zapewne wrażliwość na sprawy trudne, na losy ludzi wplątanych w fatalizm międzyplemiennych nienawiści: Polaków, Żydów i Niemców. Opowiada o tym ze śmiałością nie szukającą kompromisów, nie oglądając się na lube Polakom usprawiedliwienia. “Jom Kipur" jest wielowątkową i bardzo rzetelną opowieścią o zagładzie krakowskich Żydów, w której do dzieła zniszczenia przykładają też ręki niektórzy zdemoralizowani przez antysemityzm i bezkarność zbrodni Polacy. Traciewicz opisuje zresztą holokaust od jego pierwszych dni aż po finał - dodając do niego tragiczne i paradoksalne losy ocaleńców.

Inne paradoksy napotkamy w ostatniej powieści: “Do Reichu". Bohaterka tej książki, wywieziona w czasie wojny na roboty do Niemiec, wchodzi w serdeczny związek ze swymi gospodarzami, którzy utracili syna na wojnie. Po zakończeniu wojennych zmagań, kiedy ten kawałek Rzeszy, gdzie pracowała, przypada Polsce, musi z kolei bronić przyjaciół Niemców przed represjami ze strony polskiej władzy, dowodzonej przez osobnika, który za okupacji denuncjował ją na Gestapo...

Jeśli pisarstwo Traciewicza jest ważne, to nie z racji formalnych eksperymentów, a dlatego, że przenikała je zawsze potrzeba odnalezienia i wypowiedzenia trudnej i nieposłusznej stereotypom prawdy o ludzkich losach. Tym, co Kazika wyróżniało zawsze, była niechęć do raniących jednostki schematów i prosta wrażliwość na cierpienia innych, skądkolwiek by pochodzili, na niezasłużone krzywdy i rany duszy zadawane przez język nienawiści. Sam był człowiekiem skromnym, życzliwym dla ludzi i pozbawionym choćby odrobiny jadu czy złośliwości - rzecz w środowisku twórców nieczęsta.

Życie nie oszczędziło mu ciężkich prób, wśród których największą była wieloletnia, nieuleczalna choroba syna, wymagającego nieustannej opieki. Nieszczęściom tym Kazik z niezwykłą dzielnością i bez słowa skargi stawiał czoło, nie tracił też nigdy pogody ducha - tak jakby wierzył, że cierpienia mają jakiś wyższy sens i należy je przyjąć nie buntując się i nie popadając w gorycz i złorzeczenie wyrokom nieba.

Prawnik z wykształcenia, pracował z nakazu władz w administracji krakowskiej dyrekcji kolei. Poza tym był wieloletnim działaczem Stronnictwa Demokratycznego, Stowarzyszenia Marynistów Polskich, Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, gdzie zajmował się głównie zabytkami kultury żydowskiej. Pracował społecznie w swojej parafii i innych instytucjach kościelnych. Był członkiem - od roku 1966 do chwili rozwiązania - Związku Literatów Polskich, następnie, od początku jego istnienia, Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, wreszcie od 1976 roku członkiem Polskiego PEN Clubu, do którego zarządu wszedł w roku 1995.

Tu, w zarządzie PEN-u spotkaliśmy się i tu podziwiać mogłem Kazika niezwykłą serdeczność, gotowość do pomocy w każdym wspólnym przedsięwzięciu, prawdziwą promienność ducha, udzielającą się nam wszystkim, którzy mieliśmy zaszczyt z nim współpracować. Uśmiech, trochę nieśmiały, trochę łobuzerski, Kazika, charakterystyczny timbre jego głosu będą nam zawsze towarzyszyć - tak jak pozostaną z nami jego mądre, dociekliwe książki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2003