Wola chlapać!

Jest kilka punktów w Polsce, w których dwa lata temu Państwowa Komisja Wyborcza zanotowała frekwencję identyczną z ogólnokrajową. Jeden z nich to śląskie Lędziny. Jak zagłosują teraz?.

17.09.2007

Czyta się kilka minut

Centrum Lędzin / fot. JACEK TARAN /
Centrum Lędzin / fot. JACEK TARAN /

Widziane od południa, w całości zamykają się w szczególnej śląskiej klamrze.

Po lewej stronie, na wzgórzu, bieleje kościół św. Klemensa. To jedno z najważniejszych miejsc chrześcijańskiego Górnego Śląska - pierwsi duchowni osiedlili się tam już w XIII wieku.

Po prawej - szyb kopalni "Ziemowit", w Lędzinach chwalą się, że największej w Europie. Tamtędy w grudniu 1981 r. zjeżdżali uczestnicy podziemnego strajku. Pod ziemią spędzili dwa tygodnie.

Pomiędzy tymi dwoma biegunami

16-ty­sięczne miasto górnicze, zaplanowane chaotycznie i bez pomysłu, pokawałkowane, z dziurami nieużytków w centrum. Jakby plan przestrzenny był sprawą drugorzędną, a naprawdę liczyły się jedynie praca i wiara.

W 2005 r. do wyborów poszło 40,5 proc. mieszkańców. PiS wygrało w cuglach, z przewagą nad Platformą o prawie 10 procent większą niż średnia krajowa. Słabiej wypadły Samoobrona i LPR, poparcie dla PSL wahało się w granicach jednego procenta. SLD zyskał tyle samo co średnia krajowa - 7,7 proc.

Głos ludu

Grażyna Tomanek prowadzi w Lędzinach sklep osiedlowy. Ze stałymi klientami rozmawia po śląsku, z obcymi - językiem telewizyjnym. Ma taką teorię, że jak który chłop interesuje się sportem, to i polityka go rozpala do białości. Dwa lata temu głosowała na PiS, podobnie jak większość bywalców sklepiku. - I teraz tak samo zagłosuję - deklaruje, mimo że za swoje preferencje wyborcze zdarza się jej brać po krzyżu. Pojechała ostatnio za granicę, wspólnie z, jak się okazało, żonami radnych wojewódzkich PO. Przez cały pobyt miały do niej pretensje. "Coście najlepszego narobili? Tacy jak pani zmarnują ten kraj" - krzyczały.

Grażynie Tomanek nie przeszkadza atmosfera podejrzeń. Awantury i przepychanki sejmowe też mało ją obchodzą. Nareszcie jest zadowolona z władzy. Zdarza się jej opowiadać o tym językiem Jacka Kurskiego.

O prezydencie Kaczyńskim: - Mam pewność, że ten prezydent nie będzie chwiał się przed grobami poległych w Katyniu. Nie będę musiała się wstydzić.

O polityce zagranicznej: - Nie może być tak, że jakiś Włoch będzie mnie poniżał, mówił, że Polacy to głupi naród. Tak ostatnio słyszałam. Niech patrzą na swoją durną młodzież, na Prodiego.

O złodziejstwie: - Na górze złodziej na złodzieju. PiS zrobił z tym w końcu porządek.

Niedaleko od sklepu twarz do słońca wystawia Stefan Skowroński. 28 lat w "Ziemowicie", najpierw na łopacie, potem jako kombajnista. - Mnie się podoba, że za mordę wzięli skurczybyków wszystkich. Złodziei, bandytów, co na naszym się wypaśli. Tak miało być. Wiadomo, są bogaci, co nie kradną, ale na ręce jednak patrzeć im trzeba zawsze.

Takich głosów w Lędzinie słychać bardzo dużo. I w starej części, pod Klemensem, i w nowszej, w Hołdunowie. Od sprzedawców w sklepie, na pięknym osiedlu domków fińskich wybudowanym w latach 50. dla górniczych rodzin, od emerytów na ławeczkach i młodych ludzi, co właśnie wracają z pracy w strefie pod Tychami. W największym skrócie: kłótnie może i są, ale wszystko dlatego, że Kaczyńscy za mordę wzięli złodziejów.

Swój na swego

W ratuszu głosy są bardziej stonowane. - W Lędzinach na sukces PiS złożyły się dwie przyczyny: naród tu bardzo religijny, dużo ludzi nie ma wyższego wykształcenia - tłumaczy Wiesław Stambrowski, burmistrz, prywatnie wyborca PO. Chociaż i tak to nie jest Górny Śląsk w czystej postaci, stąd dobry wynik Platformy. Jest w powiecie bieruńsko-lędzińskim gmina Bojszowy. PiS zdeklasował tam konkurentów, otrzymując prawie 60 proc. głosów, PO - niecałe 20, frekwencja o 15 procent większa. To tylko kilkanaście kilometrów od Lędzin, a różnica jest wyraźna. W Bojszowych nadal istnieje tradycyjny, od pokoleń zasiedziały Śląsk, z niezwykle mocną instytucją księdza, który może nakłonić do udziału w wyborach i głosowania na katolickie partie. W Lędzinach mieszkają ludzie z całego kraju, każdy swoje przekonania przywiózł, każdy po swojemu myśli. A księża bardziej niż w agitacji politycznej spełniają się np. w pomocy przy organizacji pięknych koncertów organowych.

W ratuszu tłumaczą również, że wyborca w Lędzinach głosuje w wyborach ogólnopolskich z obowiązku, chociaż tak naprawdę najbardziej zajmują go sprawy lokalne. Dowodem na to jest skład rady miejskiej: z 15 jej członków tylko jeden należy do partii.

Tutaj głosuje się na znajomych: na tych, którzy działają w polityce od dawna i dali się poznać od dobrej strony. Tak jak na Stambrowskiego, który mieszka tu od 30 lat. Warszawa jest daleko, Katowice również. Zaufania do polityków, którzy pojawiają się w mieście jedynie podczas kampanii wyborczej - brak.

Górnik pamięta

Pod kopalnią "Ziemowit" spokój. Tylko czterech górników odpoczywa po pracy pod parasolem browaru. Dwóch z nich - skórzane kurtki, ładne koszule, jednemu błyszczy na szyi złoty łańcuszek - to związkowcy z Sierpnia'80 i przy okazji członkowie Polskiej Partii Pracy, jedynej, jak podkreślają, prawdziwie lewicowej partii w tym kraju. O nazwiska nie pytamy - taka jest umowa.

Dlaczego w Lędzinie wygrał PiS? Bo ciągle za duży wpływ na decyzje wyborców ma Kościół. I tak dobrze, że to nie Bojszowy.

Co na kopalni mówi się o minionych dwóch latach? Bez złudzeń. Górnik pamięta wszystko, każdą obietnicę nieopatrznie złożoną podczas kampanii, każdego polityka, który dzięki górnikom zrobił karierę, każdy szwindel. Dlatego, jak twierdzą, nawet ci z "Ziemowita", którzy dwa lata temu głosowali na PiS, wrzucali kartki do urn bez specjalnego entuzjazmu, mając w pamięci Porozumienie Centrum, skłonność do samozniszczenia i niejasne machinacje finansowe wokół Adama Glapińskiego. Więc rozczarowań nie było, bo i nadzieje nie za duże. Kopalnia pracuje, zwolnień nie ma, bezrobocie w regionie się skończyło. To są sprawy najważniejsze.

Jest jednak coś, co łączy lewicujących związkowców ze zwolennikami PiS. To gwałtowna niechęć do Platformy, jak mówią w Lędzinach, znacznie większa niż dwa lata temu. Wysiłki partii, która próbuje przedstawić się jako siła umiarkowana, rozsądna i dla wszystkich, tutaj nie przejdą.

Grażyna Tomanek mówi zza lady: - Nie, ja ich nie chcę. Oni są tacy, nie wiem, jak powiedzieć. No, dziwni. Nosa zadzierają.

Stefan Skowroński, emerytowany górnik: - Tuska nienawidzę. Esesmana mi przypomina. No, czy nie esesman? Dopiero teraz się okazuje, co i jak. Łobuz ten.

Górnicy z Ziemowita: - Zdrajcy, sprzedawczyki, Rokicie łeb urwać trzeba najlepiej. Tyle lat z rządu do rządu, z kadencji w kadencję i żadnego efektu. Co on zrobił dla górników, dla Śląska?

***

Dwa lata temu nie głosowało prawie 60 proc. lędzinian. Nie dlatego, że wyjechali czy nie mieli czasu. W ratuszu słychać, że po prostu nie interesują się polityką, tak jak ich rodacy z Warszawy, Suwałk czy Pomorza. Cieszą się z pracy: z tego, że pod Tychami w strefie ekonomicznej powstają kolejne fabryki. Polityka to domena szalonej mniejszości, która nie wiadomo po co, zamiast interesować się tym, co najbliższe, traci w niedzielę czas na wizytę w lokalu wyborczym.

Najpełniej i najkrócej wyraża ten stan mieszkaniec Lędzin, spożywający najwyraźniej kolejne piwo pod pomniczkiem górniczym w centrum miasta. To przedstawiciel milczącej większości. Nie głosował i nie ma zamiaru głosować.

- Wybory? Jakie wybory? Wola chlapać - komentuje z szerokim uśmiechem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2007