Wojna zwykłych Polaków

PIOTR SZLANTA, historyk: Księżna Maria Lubomirska, która w sierpniu 1914 r. przebywała w Warszawie, pisze w pamiętnikach o entuzjazmie, jaki u mieszkańców miasta wywołały oddziały armii rosyjskiej. Zadaje sobie pytanie, co by powiedział Kościuszko na taki entuzjazm wobec zaborcy. Rozmawiała Patrycja Bukalska

23.06.2009

Czyta się kilka minut

Patrycja Bukalska: Wybucha I wojna światowa, początek wielkich zmian, o których nikt jeszcze nie mógł wiedzieć. Jak na tę wiadomość zareagowali Polacy? Od ponad stu lat żyli pod różnymi zaborami - czy ich perspektywa także była różna?

Piotr Szlanta: Reagowali trochę z nadzieją, trochę z obawą. Jeśli chodzi o obawę, rzecz jest oczywista - rozpoczął się konflikt zbrojny między zaborcami, a setki tysięcy Polaków zostało zmobilizowanych do służby w armiach zaborczych. Musieli oni stanąć naprzeciwko siebie. Wojna nosiła więc po części charakter bratobójczy. Ludzie, którzy pozostawali w domach, martwili się z kolei o swoich bliskich na froncie. Tylko na samym początku wydawało się, że konflikt potrwa krótko, kilka tygodni, najdłużej do grudnia 1914 r. i będzie mało krwawy.

A jeśli chodzi o nadzieje, to cóż, doszło w końcu do wybuchu wojny powszechnej, o którą modlił się jeszcze w "Księgach Narodu Polskiego i Pielgrzymstwa Polskiego" Mickiewicz. Na ziemiach polskich wszyscy - niezależnie od poglądów politycznych i stopnia lojalności wobec państwa zaborczego - zdawali sobie sprawę, że z tej wojny wykluje się nowy świat. I że jeśli nawet nie dojdzie do odbudowy niepodległej Polski - bo wtedy przecież nie można było przewidzieć, że w wyniku wojny upadną wszystkie trzy mocarstwa zaborcze - to zakładano, że jednak nastąpi znaczna poprawa w sytuacji Polaków żyjących pod zaborami.

Jakie było nastawienie Polaków do mobilizacji do armii zaborczych latem 1914 r.? Szli do wojska chętnie? Uważali, że tak trzeba, że trzeba bronić swoich domów? Czy może stawiali bierny opór?

O oporze, nawet biernym, trudno mówić. Materiały źródłowe, którymi dysponujemy - to znaczy wspomnienia, relacje prasowe (choć te podlegały cenzurze) oraz raporty policyjne - wskazują na obraz raczej odmienny. Skłaniałbym się ku tezie, że latem 1914 r. na ziemiach polskich zapanował wręcz entuzjazm. Chociażby księżna Maria Lubomirska, która w pierwszych dniach sierpnia przebywała w Warszawie, wspominała w pamiętnikach właśnie o entuzjazmie, jaki u mieszkańców miasta wywołały oddziały armii rosyjskiej. Pisała też, że do wojska zgłasza się zbyt dużo ochotników. I zadawała sobie w pamiętniku pytanie, co też by powiedział Kościuszko na taki entuzjazm wobec zaborcy.

Rzeczywiście, dziś trudno to zrozumieć. Co wywoływało ten entuzjazm?

Z perspektywy ówczesnych ludzi, da się to w racjonalny sposób wytłumaczyć. Przede wszystkim, w zaborze rosyjskim panowały radykalnie antyniemieckie nastroje. Polska opinia publiczna śledziła - zresztą we wszystkich zaborach - pruską politykę wobec Polaków: słynny wóz Drzymały, wywłaszczenia z majątków w Wielkopolsce, jeszcze wcześniej Września i inne strajki szkolne... W związku z tym tzw. Kongresówka była bardzo antypruska. A władze rosyjskie umiejętnie wykorzystywały to i grały na pansłowiańskiej nucie. Poza tym, w pierwszych dniach wojny wojska niemieckie zniszczyły Kalisz, co odbiło się szerokim echem w zaborze rosyjskim i było postrzegane jako dowód na pruską brutalność, nieliczenie się z prawami boskimi i ludzkimi. To wszystko razem wywołało olbrzymią niechęć do Niemców i traktowanie armii rosyjskiej jako "naszych". Prof. Andrzej Chwalba z Uniwersytetu Jagiellońskiego w pracach poświęconych Polakom w służbie Moskali podaje, że ten entuzjazm i traktowanie armii carskiej jako armii własnej zakończyły się dopiero pod koniec 1915 r., kiedy wojska rosyjskie musiały opuścić terytorium Królestwa Polskiego i zastosowały taktykę "spalonej ziemi". Ale przez pierwszy rok wojny także pod zaborem rosyjskim można mówić o poczuciu ogólnorosyjskiego patriotyzmu. Do żadnego powstania, na co tak liczył Piłsudski, nie doszło, a żołnierzy Kompanii Kadrowej nikt po drugiej stronie granicy nie witał z otwartymi rękoma.

Jak wyglądały nastroje w pozostałych zaborach?

W zaborze austriackim także mamy olbrzymi wybuch euforii prowojennej. Galicja była wówczas takim "polskim Piemontem", Polacy cieszyli się tam szeroką autonomią, w pewnych sprawach byli całkowicie niezależni. Wiedniowi podlegała natomiast polityka obronna, fiskalna i zagraniczna. W Galicji działały swobodnie polskie partie polityczne czy związki strzeleckie współtworzone przez Józefa Piłsudskiego. Wierzono, że wojna przyniesie Polsce wolność. Niedawno czytałem wspomnienia Kossaka, który na przełomie lipca i sierpnia 1914 roku przebywał w Zakopanem i opisywał, jak górale, "ten wyborowy materiał żołnierski, szli na stację kolei z fantazją kawaleryjską". Również na ulicach Lwowa słychać było głosy: "Idziemy na Moskali, będziemy ich bić!". Żołnierzy maszerujących ulicami obrzucano kwiatami, częstowano papierosami, słodyczami, napojami. W Krakowie Komisja Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych powołała Naczelny Komitet Narodowy. W zaborze austriackim oczekiwano wielkich zmian w kwestii polskiej.

A w zaborze pruskim?

Tam entuzjazmu nie było, ale był spokój i lojalna mobilizacja. Cesarz Wilhelm II uczynił kilka gestów propolskich, takich jak mianowanie szanowanego poznańskiego duchownego, ks. Edmunda Likowskiego, na wakujące od kilku lat stanowisko arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego. W Wielkopolsce odezwę mobilizacyjną wydano w języku niemieckim i polskim. Ustały prześladowania Polaków służących w armii pruskiej, którzy posługiwali się między sobą językiem polskim. "O Poznańskiem powiem krótko: synowie tej ziemi biją się bohatersko w armii niemieckiej" - napisał w swych pamiętnikach działacz wspomnianego wyżej Naczelnego Komitetu Narodowego Władysław Leopold Jaworski. Już po wojnie zaś wysoki rangą urzędnik cesarstwa Otto Hammann skonstatował, że Polacy dobrze wypełnili swój żołnierski obowiązek. Wielu wróciło z frontu z Krzyżami Żelaznymi na piersiach.

Czy potem nastroje zmieniły się także w zaborze pruskim i austriackim, jak od 1915 r. w rosyjskim?

Wojna się przedłużała i coraz powszechniejsze było zmęczenie nią, oczekiwanie pokoju. Wraz z kolejnymi transportami rannych i raportami o poległych radykalnie stygnie ten entuzjazm wojenny, który był udziałem nie tylko znacznej części Polaków; latem 1914 r. można mówić o pewnym szaleństwie, niemal radości z powodu wybuchu wojny w całej Europie. Teraz zaczyna się trzeźwa analiza sytuacji, w jakiej znaleźli się Polacy. Poza tym spada poziom życia, rosną ceny i inflacja, ludzie zmagają się z rosnącymi problemami dnia codziennego... To wszystko powoduje zmęczenie społeczeństwa i stopniowy spadek lojalności wobec państw zaborczych. Również decyzje podejmowane przez Niemcy, Austro-Węgry i Rosję w sprawach polskich nie szły zbyt daleko. Tymczasem Polacy czekali już nie tylko na słowa, ale i na ich efekty.

I wojna światowa była starciem nowego typu: długotrwała, z ogromnymi ofiarami wśród żołnierzy, a także cywilów, z użyciem nowych technik. Był to koniec dawnego świata i początek nowego. Czy także wśród Polaków można mówić o zmianie świadomości?

Oczywiście. Przed I wojną światową wszędzie dominowały bardzo romantyczne wizje konfliktu światowego. Sztaby wszystkich państw przygotowujących się do wojny zakładały strategie ofensywne: miała wygrać ta strona, która pierwsza uderzy i wprawdzie poniesie wielkie straty, ale rozbije przeciwnika, wykazując się także siłą moralną. Karabiny maszynowe i szybkostrzelne działa prędko rozwiały te złudzenia. Po kilku miesiącach wojny manewrowej fronty stanęły, żołnierze zostali wciśnięci w okopy, konflikt został zmechanizowany i odpersonalizowany. Można było zginąć od ataku gazowego czy ognia artylerii, w ogóle nie widząc nieprzyjaciela na oczy. Poza tym z biegiem czasu wojna przestała być odczuwalna jedynie na froncie i w miejscach, przez które front się przetaczał. Stała się zjawiskiem ogarniającym całe społeczeństwa: całe kraje podporządkowywano ogromnemu wysiłkowi zbrojnemu. Także to musiało odbić się na zmianie nastawienia do walki, w postaci głębokich przeobrażeń społecznych i politycznych. Charakterystyczne: I wojna światowa była bodaj pierwszą w historii, kiedy propagandziści starali się dotrzeć także do dzieci. Wydawano dla nich specjalne książeczki o tematyce wojennej, sporządzano ozdoby choinkowe itd. Bo dzieci także miały brać udział w wysiłku wojennym, choćby zbierając materiały wtórne. Dzieci z wielkich miast wysyłano na wieś, aby skupywały żywność. Organizowano też zbiórki prezentów dla żołnierzy, wysyłano im świąteczne paczki, listy.

A pod koniec wojny, jakie były nastroje wśród Polaków? Czy było już więcej nadziei na wolność, czy jednak dominowało przygnębienie i znużenie?

Nie dysponujemy badaniami opinii publicznej z tego okresu, nie ma więc jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Na pewno zmęczenie było powszechne, ale także rosła nadzieja na odbudowanie niepodległej Rzeczypospolitej. Wojna przyniosła umiędzynarodowienie sprawy polskiej, o czym świadczą m.in. akt dwóch cesarzy z 5 listopada 1916 r. czy też cele wojenne Stanów Zjednoczonych, jakie w swym przemówieniu do Kongresu w styczniu 1918 r. zakreślił prezydent USA Woodrow Wilson. Nadzieja więc przybierała coraz bardziej realne kształty...

I w końcu się udało...

PIOTR SZLANTA jest adiunktem w Zakładzie Historii XIX wieku Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książek: m.in. "Tannenberg 1914".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2009