Wojna wojny z karnawałem

Dziękuję, że nas wspieracie! Sława Polsce! – płakał staruszek z Jaremcza. Bo na zachodniej Ukrainie wojna rozgrywa się w sercach.

26.05.2014

Czyta się kilka minut

Ukraina krwawi. Pogarsza się sytuacja na wschodzie i południu, gdzie, szczególnie teraz, w kontekście wyborów prezydenckich z minionej niedzieli [patrz Obraz Tygodnia – red.], nasilały się akcje antyukraińskich separatystów. Ale jest też miejsce, gdzie atmosfery wojny niemal się nie odczuwa. To Galicja: Lwów, Huculszczyzna.

Niemal – to nie znaczy, że wcale. Tylko że tu mieszkańcy mają własny sposób walki z Rosją. Zamiast karabinami i płonącymi oponami, walczą karnawałem i witalnością. Niedawno wielu z nich było na Majdanie. Teraz starają się funkcjonować normalnie, jakby wydarzenia we wschodniej części ich ojczyzny były niczym wobec teraźniejszości.


LWÓW, JAK ZAWSZE, PACHNIE KAWĄ. Lwowiacy i turyści tworzą na ulicach barwny korowód, wypełniają knajpy i restauracyjki. I tylko gdzieś w oddali, między kawą „po lwowsku” (podawaną z kieliszkiem wódki) i koszulkami wyśmiewającymi Putina, przewija się cień rzeczywistego zagrożenia.

Rozmawiam z Irą, która opowiada historię ich przyjaciela: – Janek był na Majdanie jako dziennikarz. Dostał granatem, prawie stracił wzrok. Kiedy leżał w szpitalu polowym, milicja Janukowycza zaczęła aresztować i wywozić rannych. Nie mieliśmy pojęcia, co się z Jankiem stało. Myślałam, że już go nigdy nie zobaczymy. Aż w końcu się odnalazł. Przyjaciele przerzucili go do Warszawy, gdzie lekarzom udało się przywrócić mu wzrok.

Ira mówi także, że przestała śledzić bieżące wydarzenia. Że zbyt dużo się napatrzyła na poranione twarze znajomych. Ale pamięta. I jest gotowa na najgorsze. Jeśli nadejdzie.


JAREMCZE, MIASTECZKO NA HUCULSZCZYŹNIE. Nazywane zimową stolicą Ukrainy, leży u stóp Gorganów i Czarnohory, dwóch pasm górskich, które cieszą się popularnością turystów i narciarzy.

Jaremcze leży na uboczu. W przeciwieństwie do Lwowa czy obwodowego Iwano-Frankiwska, jedynie na nielicznych budynkach wiszą flagi. Często słychać rosyjskojęzyczną muzykę pop. Nikt nie zastanawia się nad jej przekazem. Byle coś grało w tle.

Z przyjaciółmi siadamy w restauracyjce. Jest późno, właściciel sam gotuje, bo kucharzy odesłał już do domu. Później staje przed lokalem, odpala papierosa. Gdy wychodzimy, zaczyna rozmowę.

– Myślicie, że ktoś tu się boi? – pyta z uśmiechem. – Putin jeszcze nie wie, kto to są Huculi. Jak tu Moskale przyjdą, to im się Karpat odechce. A jak ktoś na Ukrainie powie, że jest Rosjaninem i chce, żeby tu była Rosja, niech się spakuje i won. Nikt go tu nie trzyma. A na Syberii jest jeszcze bardzo dużo miejsca... A wy co, myślicie, że jak Januk [Janukowycz – red.] uciekł, to coś się zmieniło? – kontynuuje restaurator, już bez uśmiechu. – Powiem wam, co się zmieniło. Jedna klika się zmieniła na drugą. Wszystko po staremu. Wielcy eksperci, co sobie dyplomy uczelni pokupowali, żeby za mądrych uchodzić. Sam kupiłem, żeby do wojska na krócej iść i pracę łatwiej podłapać, a co myślicie!

– Przyjdźcie jutro czy pojutrze – dodaje na pożegnanie. – Zjemy, porozmawiamy. A jak chcecie się napić, możecie przynieść swoje. Ja nie mam wyszynku. Podatkami nas obkładają na prawo i lewo, to i się nie opłaca...

Kiedy następnego dnia mijaliśmy słynny w Jaremczu wodospad, podszedł do nas dziadek z rowerem. Polskie i ukraińskie słowa zaczęły mu się mieszać. – Polacy? Dziękuję, że mogę was widzieć! Że tu do nas przyjeżdżacie! Że wspieracie nas teraz! Sława Ukrainie, sława Polsce! – ściskał nas po kolei, a łzy płynęły mu po policzkach.

Wojna w Galicji trwa. Ale nie na ulicach, lecz w sercach jej mieszkańców. Wszyscy czekają na najgorsze. Jeśli nadejdzie.


KAMIL EXNER jest studentem ukrainistyki UJ i Uniwersytetu Szewczenki w Kijowie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2014