Jak Majdan ogłosił zwycięstwo

Krew poległych może stać się narodowym mitem nowej Ukrainy. Początkiem całkiem nowego, normalnego państwa.

24.02.2014

Czyta się kilka minut

Kijów, 20 lutego 2014 r. / Fot. Louisa Gouliamaki / AFP / EAST NEWS
Kijów, 20 lutego 2014 r. / Fot. Louisa Gouliamaki / AFP / EAST NEWS

1. „Teatralna” – stacja metra w centrum Kijowa. Leży na granicy rewolucyjnego miasteczka Majdan, tuż za ostatnią barykadą. Zawsze zabiegana, pełna ludzi zajętych swoimi sprawami, sterylnie obojętna na to, co dzieje się na górze.

Długie schody ruchome. Dwie linie w górę, dwie w dół. Nikt nikomu nie patrzy w oczy. Nagle krzyk: – Sława Ukrainie!


„Teatralna” waha się przez ułamek sekundy, ale odpowiada: – Herojam sława!

Znów okrzyk: – Sława Ukrainie!

Tym razem odpowiedź jest pewniejsza. Schody są naprawdę długie. W górę jedzie kilkuletnie dziecko. Nie widzę, chłopak czy dziewczynka, słyszę tylko cieniutki głosik: – Sława Ukrainie!

Wesoło! Teraz odpowiedź jest już naprawdę gromka.

Herojam sława! – huczy, odbija się echem od sklepienia. Dziecko jest zachwycone: – Sława Ukrainie! – piszczy znowu i znów dostaje odpowiedź.

Stacja „Teatralna” pierwszy raz rozmawia ze sobą.


2. Stację „Teatralna” od Majdanu dzieli ledwie kilkaset metrów. Trzeba iść po Chreszczatyku, wzdłuż namiotów, zdobytych przez powstańców transporterów opancerzonych i armatek wodnych, na których ludzie fotografują się na pamiątkę. Trzeba minąć znicze i świeże kwiaty, leżące przy fotografiach poległych.

Nie zatrzymuję się ani na chwilę. Wydarzenia pędzą tak, że trudno za nimi nadążyć. Gdy w minioną sobotę 22 lutego zaczynałem pisać poprzednią korespondencję – na stronę internetową „Tygodnika” – Julia Tymoszenko siedziała jeszcze w więziennym szpitalu. Gdy kończyłem, była w specjalnym samolocie, w drodze do Kijowa. Za chwilę będzie na Majdanie.

Już jest! Słyszę aplauz tłumu. Za chwilę ją widzę. Ubrana w czerń, skurczona na wózku inwalidzkim. Twarz ma zmęczoną, brzydką. Kontrastuje z piękną Julią z fotografii, która wisi pod sceną. Więzienie i choroba ją zmieniły.

Julia mówi – zawsze potrafiła przemawiać ze sceny. Nikt inny nie umiał tak jak ona porwać tłumów. Każde zgromadzenie potrafiła owinąć sobie wokół palca. Ludzie płakali, wpadali w złość, śmiali się – gdy tego chciała. Ukraina dzieliła się na tych, którzy ją kochali lub jej nienawidzili. Nie było obojętnych.

Tym razem też Julia mówiła pięknie. O krwawych snajperach, którzy z zimną krwią strzelali do demonstrantów. O chłopcach, którzy kryli się za drewnianymi tarczami, aby wyciągać spod kul rannych kolegów. O ich matkach. Mówiła z ogniem. Miała łzy w oczach. Dziękowała, przepraszała, kłaniała się Majdanowi: „Nie tylko kajam się przed wami, proszę o wybaczenie za wszystkich polityków, nieważne, z jakiej są partii. Politycy nie byli godni waszej krwi”.

Zapewniała ludzi, że politycy już nigdy ich nie oszukają, i że to ona będzie tego „gwarantem”. Gwarant – to było ważne słowo. Bo gwarantem może być tylko jedna osoba: prezydent. Julia Tymoszenko chciałaby więc być prezydentem, wyniesionym do władzy na rękach Majdanu.

Tyle że Majdan odpowiedział jej inaczej niż kiedyś – współczuciem i obojętnością. Bito jej brawo, ale nie porwała tłumu. Jej przemówienie było przerywane kilka razy. Ludzie mdleli pod sceną z powodu tłoku, przez mikrofony wzywano lekarza. W końcu, po kolejnej przerwie, opuściła scenę, niezauważona.

Dlaczego tym razem jej nie wyszło, dlaczego nie rzuciła ludzi na kolana? Może dlatego, że była częścią systemu, z którym walczył Majdan. Systemu, w którym zbijało się ogromne fortuny dzięki polityce, korupcji, zakulisowym grom, zdradzie, łamaniu obietnic.

Julia obiecywała wiele razy – sam ją słyszałem w tym samym miejscu, 9 lat temu. Przysięgała wówczas zwycięskiemu Pomarańczowemu Majdanowi, że politycy nigdy nie oszukają ludzi. Skłamała. Dziś Tymoszenko z Majdanem łączy tylko jedna rzecz: nienawiść do Janukowycza. A to bardzo mało.


3. Jurij Łucenko – kiedyś podobnie jak Julia bohater Pomarańczowej Rewolucji, potem minister spraw wewnętrznych w rządzie „pomarańczowych”, podobnie jak ona więziony przez Janukowycza, który ostatnie trzy miesiące spędził na Majdanie – wyszedł po Julię, towarzyszył jej w drodze na scenę. Po czym, gdy sam zabrał głos, zebrał potężną owację. Niesamowite – bo Łucenko to nieszczególny orator. Tyle że on nie robił politycznych planów. On tylko dziękował.

Na koniec zaś ogłosił: „Zwycięstwo!”. I Majdan zwycięstwo uznał. Cały plac skandował: „Peremoha!”. Zwycięstwo!


4. Dzień wcześniej, w piątek, nastroje ludzi były zupełnie inne.

Majdan był gotów zrzucić ze sceny i zdeptać przywódców opozycji parlamentarnej, którzy w świetle kamer dogadali się z prezydentem Wiktorem Janukowyczem.

To porozumienie było zgniłe. Zakładało: szybki powrót do konstytucji z 2004 r., gwarantującej wprawdzie system parlamentarno-gabinetowy, ale zostawiającej prezydentowi sporo możliwości (np. prawo mianowania szefa tajnych służb i ministra obrony); przyspieszone wybory prezydenckie najpóźniej w grudniu 2014 r.; i przede wszystkim zgodę na to, że siła nie zostanie więcej użyta. Porozumienie przypieczętowano uściskiem dłoni opozycjonistów i prezydenta.

Majdan zakipiał ze złości. Uznał, że to zdrada tych, którzy zginęli od kul snajperów. Wściekłość ludzi mieszała się z trwogą i smutkiem.


5. Na ulicy Instytuckiej, opodal hotelu Ukraina, stała otwarta trumna. Może 50-letni człowiek, ubrany w odświętny garnitur i kolorowy krawat, leżał z nieruchomą woskową twarzą, otoczony najbliższymi i towarzyszami. Wosk palonych świec, słowa modlitwy, rozpacz klęczącej obok kobiety.

Trumnę biorą na ramiona jego towarzysze-powstańcy z tej samej kompanii (tu mówią: sotni), czyli pododdziału Samoobrony Majdanu. Niosą w dół: „Dajcie drogę, drogę!”. Idę za trumną w kondukcie. Dojdę tak aż do sceny.

Liderzy opozycji parlamentarnej – Witalij Kliczko, Arsenij Jaceniuk, Oleh Tiahnybok – klękają przed ciałem powstańca. Majdan zamiera, cisza dudni.

Opuszczone do ziemi głowy polityków. Widziałem to z bardzo bliska. Myślę, że podpisali papier z Janukowyczem, bo bali się krwi. Krew obciążała nie tylko prezydenta, ale też ich. Nie politycznie, ale moralnie. To oni stali na czele ludzi przez trzy miesiące. Pokojowy protest skończył się krwawą łaźnią.

Ale Majdan myślał inaczej. Jaceniuk przemawiał ledwie kilkanaście sekund. Plac go zakrzyczał: „Kula w łeb Janukowycza, kula w łeb, kula w łeb...”. Oddał mikrofon. Nie mógł nic zrobić.

Plac nie chciał żadnej zgody, plac chciał dymisji Janukowycza. A może więcej. Okrzyk „Zeku het!” (Precz z kryminalistą, czyli z Janukowyczem) zastąpił inny: „Zeku smert!”. Także Kliczko, który mówił o zgodzie, został wygwizdany. Za sceną doszło do dramatycznego wydarzenia. Starszy mężczyzna krzyczał:

– Chodź tu, Witalij!

– O co chodzi?

– Podałeś rękę Janukowyczowi?

– Podałem... to było tak, że...

– Precz z tobą, jesteś zdrajcą!

Podszedłem do Kliczki: – Majdan nie przyjmuje porozumienia, co teraz?

– Teraz chodzi o to, żeby nam się kraj nie rozpadł, na wschód i na zachód. To jest najważniejsze – odpowiedział.

– Jednak ludzie nie przyjmują porozumienia, jaki jest plan?

Kliczko spuścił oczy, milczał.

Znów ruszył na scenę: – Wybaczcie mi! – prosił ludzi.

Kolejne trumny płynęły przez tłum. Majdan płonął tysiącami świec.


6. Godzinę później siedziałem z Wołodymirem w pobliskim pubie. Dziwne uczucie, bo ludzie pili piwo, a obok zatrzymywały się autobusy, które wywoziły ciała poległych.

Wołodymir miał obandażowaną głowę. Kilka dni temu walczył ze swoją kompanią Samoobrony pod budynkiem Rady Najwyższej. Berkut zaatakował niespodziewanie i brutalnie. – Już byli przy nas. Razem z kolegą położyliśmy się na ziemi, przykryliśmy tarczami. Bili nas, aż tarcza trzasnęła. Nie wiem, kto mnie stamtąd wyniósł – opowiada.

Wołodymir ma 21 lat, całą młodość spędził w lwowskim sierocińcu: – To zawsze było państwo bydlaków. Kupowali nam buty w domu dziecka, które rozpadały się pod dwóch tygodniach. Kasę chowali do kieszeni. Kradli pieniądze sierot. Bydlaki jeżdżące limuzynami po Kijowie. Zdrajcy – mówi o politykach opozycji parlamentarnej – oni sprzedali moich zabitych kolegów.

Wołodymir ma już w czubie, płacze. W telewizorze pokazują trumny, sceny z podpisywania porozumienia z Janukowyczem. – ­Będziemy obcinali te ręce – mówi Wołodymir przez zęby. – Wszystkie, jedna po drugiej.

Znów trumna w telewizorze. Pijany powstaniec w mundurze podrywa się, staje na baczność. – Cisza! Niosą mojego przyjaciela! – woła. Rozmowy cichną. Ludzie wstają. Tylko przy jednym stoliku nie zauważyli, co się dzieje, rozmawiają tam po angielsku. Powstaniec podchodzi. – Ju, plizzz – na migi pokazuje, by wstali. Nie rozumieją go: – What’s up? Oh, he is just drunk!


7. W pubie dowiaduję się, że w sobotę rano powstańcy spróbują przejąć podkijowską rezydencję prezydenta, Mieżigorie. Czy będzie się bronił?

Nie będzie. Właśnie gruchnęła wieść, że wsiadł do samolotu, uciekł ze stolicy.

Dlaczego? Dzielnica rządowa jest opustoszała. Budynki Rady Najwyższej i rządu kontrolują już powstańcy. Drogi wlotowe do Kijowa także obstawione majdanowymi blokadami.

Jest jasne, że kompromis z Janukowyczem rano będzie świstkiem papieru. Prezydent nie jest w stanie przeciwstawić się powstańcom. Nie ma siły.

Kolejni stronnicy Janukowycza – prokurator generalny, minister spraw wewnętrznych, szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy – pod osłoną nocy czmychają z miasta.

Gdy rankiem kompanie Samoobrony Majdanu dotrą do Mieżigoria, zastaną tylko setkę ochroniarzy, którzy bez oporu wsiądą do swoich opancerzonych aut i wyjadą. Nie zdążą zniszczyć papierów; wrzucą je tylko do wody (ludzie je wyłowią); utopią też część broni.

Bramy 140-hektarowej prywatnej rezydencji Janukowycza, symbolu korupcji władzy, zostają otwarte na oścież.

Dziesiątki tysięcy ludzi nadciągają już z Kijowa. Chcą się przejść po janukowyczowych ogrodach. Zobaczyć, jak żył ich były prezydent.

Były – bo Rada Najwyższa jest już kontrolowana przez opozycję (czy raczej: do wczoraj opozycję). Ołeksandr Turczynow, jeden z liderów Majdanu i zarazem poseł opozycji, przed chwilą został przewodniczącym Rady – i teraz przeprowadza jedną uchwałę po drugiej, za którymi głosują nie tylko partie Jaceniuka, Kliczki i Tiahnyboka, ale także „uciekinierzy” z prezydenckiej Partii Regionów. Powstanie trwa nadal – teraz już w parlamencie, reprezentującym przecież wolę narodu. Wczorajsze porozumienie z Janukowyczem to historia.

Przechodzi kolejna uchwała: o pozbawieniu go funkcji. I kolejna: o uwolnieniu Tymoszenko.

Stoję na Majdanie i słyszę krzyk: „Zwycięstwo, zwycięstwo!”.

Powstańcy stworzyli fakty dokonane. Ludzie mogą rozjeżdżać się do domów.


8. Łucenko idzie rozpromieniony. Zatrzymuję go na chwilę: – Gdzie jest Janukowycz? – pytam.

– Gdzieś pod Donieckiem! Niech go szuka SBU czy MSW! – odpowiada.

SBU i MSW mają szukać Janukowycza!? Tak, bo służby, milicja i wojsko przeszły na stronę Majdanu. Dowódcy pouciekali, ich zastępcy błyskawicznie przysięgają wierność (niedawnej) opozycji, dziś już – nowej władzy.

Jak do tego doszło? Dlaczego zdezerterowali w ciągu kilku godzin? Jak obóz (byłej już) władzy mógł posypać się w ciągu jednej nocy, i to po zawarciu całkiem dobrego dla Janukowycza porozumienia? Bo to porozumienie dawało mu czas, kilka miesięcy oddechu, by się na nowo zorganizować.


9. Pierwszym gwoździem do politycznej trumny Janukowycza była zdrada w szeregach jego partii. Od kilku tygodni wisiała w powietrzu. Janukowycz bał się tego. Osobiście interweniował, przekonywał, że muszą być razem. Wiedział, że gdy jego ludzie w parlamencie przestaną go słuchać, parlament będzie głosować tak, jak tego chce opozycja. Janukowycz miał jeszcze prezydencki podpis, ale to za mało, by rządzić tak, jak do tego się przyzwyczaił.

Opozycja groziła zmianą konstytucji, tak by ograniczyć władzę głowy państwa. We wtorek 18 lutego opozycjoniści wyprowadzili ludzi zza barykad, w stronę parlamentu. Chcieli okrążyć budynek, wywrzeć nacisk na deputowanych, wygrać bój o ustawę zasadniczą.

Byli już niemal przed parlamentem, gdy Berkut zaatakował. Padły strzały, zabici demonstranci leżeli na ulicach. Milicyjny szturm doszedł prawie do centrum Majdanu. Ostatnie barykady stały o 50 metrów od majdanowej sceny. W mieście nie kursowało metro. Demonstranci zostali odcięci od posiłków.

Ostatecznego ataku nie było. Dlaczego? To zagadka. Logicznie rzecz biorąc, Janukowycz powinien załatwić sprawę do końca.

Później, w czwartek, doszło do kolejnej rzezi. Ludzie ginęli dziesiątkami. Snajperzy walili z karabinów, których kule przechodziły przez metalowe słupy latarń jak przez masło. Chłopcy-powstańcy osłaniali się tarczami przed kulami. Knajpy i hotele zamieniono w szpitale polowe.

Cały świat widział to na żywo, dzięki dziesiątkom dziennikarzy, dzięki internetowym telewizjom nadającym na żywo.

To złamało obóz władzy. Czym innym jest korupcja, pół-dyktatura, pałowanie studentów. A czym innym przynależność do ekipy odpowiedzialnej za masowy mord.

Janukowycz chciał przedstawić działania opozycji jako zaplanowany zamach stanu, a działania milicji jako operację antyterrorystyczną. Nikt mu nie uwierzył, nawet zwolennicy. Milicjanci i żołnierze wojsk wewnętrznych masowo dezerterowali. Do Kijowa przyjechała uzbrojona milicja ze Lwowa – i dołączyła do Majdanu. Wiem nieoficjalnie, że funkcjonariusze masowo odmawiali wykonywania rozkazów.

Nienawiść ludzi wykluczała jakiekolwiek porozumienia. Już kilka godzin po podpisaniu piątkowej ugody Janukowycz zrozumiał, że musi pakować walizki.

Tymczasem już wcześniej powstanie ogarnęło nie tylko zachodnią i centralną Ukrainę. Płonął zawsze lojalny wobec Janukowycza wschód. W Charkowie, który był jego ostoją, Janukowycz był teraz tylko kilkanaście godzin. Patrzył, jak z miasta uciekają gubernator i mer – którzy przed chwilą zapowiadali, że „ich” region gotów jest odłączyć się od reszty kraju.

Nawet w Doniecku prezydent nie jest już bezpieczny. Została mu tylko osobista ochrona. Wie, że jeśli da się złapać, może położyć szyję.


10. Wczorajsza opozycja dziś przejęła pełnię władzy. Turczynow, mocny człowiek, poseł Batkiwszcziny, w sobotę wybrany szefem parlamentu, w niedzielę został wybrany pełniącym obowiązki prezydenta.

Co dalej?

Dziś kraj jest na krawędzi finansowego bankructwa. Już wiadomo, że Rosja nie będzie pomagała władzom nowej Ukrainy. A Europa? Zapytałem o to Jacka Saryusza-Wolskiego, europosła, który w sobotę był na Majdanie. – Jeśli będzie stabilny i demokratyczny rząd, mogą liczyć na pomoc Unii – odparł. Ale wcześniej Unia nie potrafiła znaleźć pieniędzy dla Ukrainy – przypomniałem. – A co, mieliśmy finansować skorumpowany reżym Janukowycza? Niech pan da spokój!

Zobaczymy, jak Unia pomoże. A że będzie musiała pomóc, nie ma wątpliwości, bo w kijowskiej kasie nie ma pieniędzy.

Ukraina to kraj, w którym nie ma jednego wyznania, jednego języka i jednej historii. W muzeach są gabloty sławiące bohaterstwo żołnierzy UPA obok gablot sławiących bohaterstwo żołnierzy armii sowieckiej, którzy z UPA się bili.

Ukraińców wiele dzieli. Ciekawe, czy krew Majdanu może się stać wspólnym dla wszystkich narodowym mitem? Punktem nowego startu, początkiem nowoczesnego państwa i moralnej rewolucji?


11. Jak żyć po Majdanie? Przecież opozycja parlamentarna była częścią skorumpowanego systemu politycznego. Nie tylko Janukowycz, ale i wielu z jej posłów ma bogate domy, limuzyny i problemy z wyliczeniem się z dochodów. Oni nie rządzili Majdanem. Majdan rządził nimi. Nie ufał im – wielokrotnie wygwizdywał. Także wychodźcy z Partii Regionów nie stali się przecież aniołami tylko dlatego, że zdradzili Janukowycza.

Zdaje się, że potrzebne będą nie tylko wybory prezydenckie, ale też parlamentarne. I przynajmniej częściowa zmiana elit – by nie powtórzyła się gorzka lekcja Pomarańczowej Rewolucji.

Czy nowa elita może wyrosnąć z Majdanu? Widziałem wielu świetnych aktywistów, dziennikarzy, społeczników, polityków z drugiego szeregu. Może oni?


12. Z mieszkania na kijowskim blokowisku, które zmieniło się w powstańczą kwaterę, właśnie wychodzi mój sąsiad, młody chłopak ze Lwowa.

Hełm i kamizelka kuloodporna spakowane w plecaku. Wygląda jak turysta albo student na wycieczce. – Cześć – mówi. – Wracam do domu.


Dziękujemy PZU za ubezpieczenie naszego reportera.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2014