Wojna plakatowa

Niedawno w Poznaniu szokował przechodniów ogromny billboard z wizerunkiem Hitlera i przypomnieniem, że to on w 1943 r. zliberalizował w Polsce prawo aborcyjne (w Niemczech przerywanie ciąży było zabronione pod sankcją karną, do kary śmierci włącznie). Teraz w Łodzi pojawiły się plakaty informujące o finansowych awantażach dokonywania aborcji w Anglii - u dołu plakatu napisano: "za wszystko inne zapłacisz mniej niż w podziemiu aborcyjnym w Polsce". Z plakatu smutno spogląda młoda kobieta w bieliźnie, z napisem na brzuchu: "my choice" (mój wybór).

16.03.2010

Czyta się kilka minut

Wojny billboardowo-plakatowe nie są niczym nowym - nie byłoby warto się nimi zajmować, gdyby nie realny problem "podziemia aborcyjnego". Ustalenie liczby kobiet korzystających z nielegalnych usług (według jednych są to setki tysięcy, według innych kilkanaście tysięcy rocznie) jest ważne, ale nie najistotniejsze. Dziś nikt uczciwy nie neguje szkodliwości aborcji, nikt też nie twierdzi, że to tylko drobny zabieg. Zwolennicy liberalizacji prawa w tej materii uznają przerwanie ciąży za zło, ale niekiedy zło konieczne. Dlatego - powiadają - kobietom zdeterminowanym należy stworzyć możliwie bezpieczne warunki. Zepchnięcie niezgodnych z prawem zabiegów do szarej strefy niesie zagrożenie dla ich zdrowia i życia. A takie sytuacje są i póki będą, coś trzeba z nimi zrobić.

Spór o człowieczeństwo, toczony między zwolennikami średniowiecznego poglądu o uczłowieczeniu płodu w 40., 80. albo innym dniu od zapłodnienia a tymi, którzy widzą człowieka od chwili jego poczęcia, wydaje się beznadziejny. W efekcie mamy albo prawo liberalizujące przerywanie ciąży, albo prawo restrykcyjne, z ryzykiem podziemia i turystyką aborcyjną. Tu, jak i w innych dziedzinach życia, ustawa sprawy nie rozwiąże.

Przekonany o konieczności ochrony ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci, chciałbym prawa mądrego i skutecznego, sądzę jednak, że skuteczne może być tylko trafienie do przekonania zainteresowanych (billboardami?) oraz pomoc w sytuacjach kryzysowych. Rzecz jednak w tym, co na brzuchu ma napisane dziewczyna z łódzkiego plakatu: mój wybór. Żeby jej wybór to był dobry wybór. I o to się toczy bitwa billboardowo-plakatowa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2010