Wojna drożdżówkowa

Batalię o „śmieciowe jedzenie” na szkolnych korytarzach wygrywają… Polacy. A dokładniej: ta – większa najwyraźniej – część z nas, która za niezdrowe żywienie dałaby się pokroić.

02.10.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grzegorz Michałowski / PAP
/ Fot. Grzegorz Michałowski / PAP

Było w największym skrócie tak. Rząd polski wypowiedział wojnę „śmieciowemu jedzeniu”: pierwszego września – na mocy nowelizacji ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia – zniknęły z polskich szkół chipsy, batoniki i fast foody. W specjalnym rozporządzeniu ministerstwa zdrowia określono też precyzyjnie niepożądane składniki obiadów podawanych w stołówkach (chodziło m.in. o nadmiar soli).  

Odtrąbiono sukces – „likwidację śmieciowego jedzenia w szkołach” odhaczyła sobie nawet kilka dni temu pani premier, wyliczając zrealizowane przez siebie w ciągu roku urzędowania obietnice. 

Ale kiedy Ewa Kopacz wygłaszała swoje rocznicowe „expose”, rzeczywistość już od jakiegoś czasu zgrzytała. Protestowali sklepikarze, dowodząc, że zdrowe jedzenie zniszczy ich ekonomicznie, marudzili niektórzy rodzice, o uczniach przyzwyczajonych do nieograniczonej dostępności „śmieciowego”  nie wspominając (ci ostatni wzięli zresztą sprawy w swoje ręce: w niektórych szkołach można było kupić słodycze z „czarnego rynku”).   

Wreszcie w czwartek nastąpił zwrot akcji: Joanna Kluzik-Rostkowska ogłosiła zwycięstwo. „Wynegocjowałam wczoraj z ministrem zdrowia powrót drożdżówek i będę negocjować również kawę" – powiedziała w  RMF FM szefowa resortu edukacji, dodając: "Chciałabym, żeby można było dodawać w szkołach trochę więcej soli do ziemniaków. Zdajemy sobie sprawę z tego, że ws. >śmieciowego jedzenia< musimy pewne rzeczy poluzować".

Można by – biorąc za przykład „wojnę drożdżówkową” – po raz kolejny poznęcać się nad polityczną intuicją partii rządzącej. Opowiedzieć krótką historię fast foodów – od triumfu polegającego na wyrugowaniu drożdżówek ze szkół, przez „zwycięstwo”, jakim było ich przywrócenie, aż po wypowiedź wiceministra zdrowia (!), wedle którego drożdżówki należą do grupy zdrowej żywności – zapewniającą politykom PO główne role w internetowych memach. Opowiedzieć o kolejnym radykalnym i chwalebnym projekcie społecznym, który w fazie realizacji rozłazi się jak surowe ciasto drożdżowe w rękach.

Ale ciekawsza jest chyba odpowiedź na pytanie, czy większości z nas zależy w ogóle na radykalnym zwrocie w sprawie żywienia dzieci? Kiedy pani minister ogłaszała swoje drugie już zwycięstwo, przypomniałem sobie – równie zwycięską – scenkę z pewnego przedszkola. Na zebraniu pojedynczy rodzice wydają wojnę pączkom podawanym małym dzieciom do śniadania. Głosowanie przegrywają ze szczętem, bo większość nie widzi w pączkach podawanych 4-latkom niczego niestosowanego, wysuwając nawet – wzięty prawdopodobnie z jakiejś reklamy produktu jogurtopodobnego albo batonika – argument o dostarczaniu dzieciom „odpowiedniej porcji energii z rana” (energii ukrytej w pączku, żeby była jasność). 

Twardych dowodów na to, że podobnie wyglądałoby głosowanie (referendum?) w skali ogólnopolskiej – nie mam. Ale poszlaki są. Np. CBOS podawał w 2014 roku, że ponad 80 proc. Polaków uważa swoją dietę za zdrową, ale jednocześnie co trzeci z nas uważa, że je za dużo słodyczy. Dwa lata wcześniej z kolei IPSOS w badaniu "Trendy w zwyczajach żywieniowych Polaków" donosił, że większość rodziców podpisuje się pod zdaniem: "Dzieci powinny jak najszybciej jeść tak, jak dorośli". Z tego samego badania dowiadujemy się też, że 2/3 dzieci w wieku 9-14 lat kupuje przekąski samodzielnie, i że są to najczęściej – obok owoców – wafle, batony, drożdżówki, chipsy, czekolada oraz napoje gazowane.

Ciekawą refleksję w sprawie tych ostatnich przynoszą obserwacje sklepowych półek, uginających się od słodkich napojów gazowanych właśnie, ale też od „soków”, które sokami nie są, gdyż zawierają głównie cukier i konserwanty. Rodzic, który usiłuje zakupić dla swojego dziecka sok prawdziwy – przynajmniej w przypadku niektórych owoców mierzy się z zdaniem często niewykonalnym. Nic dziwnego, że w kategorycznym proteście sklepikarzy przeciw wyrugowaniu „śmieciowego jedzenia” pojawił się ten właśnie argument – handlowcy nie są w stanie zaopatrzyć się w asortyment spełniający wymogi ministerialnego rozporządzenia…

Może taka jest właśnie smutna prawda o polskiej „wojnie drożdżówkowej”: zwycięstwo (na razie niepełne, ale kto wie, co będzie dalej) polskich sklepikarzy, którzy znaleźli nieoczekiwanego sojusznika w osobie minister, jest (przynajmniej na razie) gładkie i bezbolesne, bo w gruncie rzeczy jest naszym zwycięstwem? A dokładniej: triumfem tej – większej najwyraźniej – części z nas, która za niezdrowe żywienie dałaby się pokroić?

Może polscy rodzice potrafią wykrzesać z siebie „odpowiednią porcję energii”, by zaprotestować przeciw posłaniu sześciolatków do „złych szkół”, ale już niekoniecznie, by je trochę ulepszyć? Nawet jeśli to ulepszenie sprowadzałoby się do rzeczy tak błahej – i relatywnie łatwej do wprowadzenia – jak pozbycie się chipsów i drożdżówek w szkolnych sklepikach.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2015