Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Działacze, którzy walczą z nadużywaniem przepisów o ochronie praw autorskich, piętnują ją, bo narzuca nabywcom drakońskie ograniczenia, gdy chodzi o firmowe oprogramowanie kontrolujące niemal każdy aspekt działania (i ewentualnej naprawy) sprzętu. Kupując ciągnik, rolnik staje się wprawdzie „właścicielem” kupy żelastwa, ale cóż z tego, skoro pozostanie ono bezużyteczne bez programów komputerowych, których nie można kupić, a jedynie zapłacić za ich wąsko zdefiniowaną licencję.
Nawet wymiana prostej części musi być autoryzowana przez serwisanta, który ma narzędzia do porozumienia się z komputerem pokładowym, inaczej ciągnik nie ruszy z miejsca. Chyba że nabędzie się odpowiedni programik produkowany i udostępniany na zamkniętych hakerskich forach przez „majsterkowiczów”, przeważnie z Ukrainy, ale również z Polski.
Kłopoty rolników uwydatniają szerszy problem, z którym dotychczas mieliśmy do czynienia tylko przy najbardziej zaawansowanych technologicznie gadżetach: zatarciu ulega granica między „fizycznym” sprzętem a jego niematerialną duszą – ta zaś podlega regulacjom stworzonym dla ochrony własności intelektualnej, a zatem zamiast właścicieli są już tylko licencjobiorcy. Jakiekolwiek naprawy czy przeróbki, niegdyś wymagające pracy ze śrubokrętem, kombinerkami i lutownicą, dziś oznaczają dłubanie w programach – otwiera się więc coraz więcej pól, na których niechcący staniemy się piratami. Adam Słodowy miałby dziś na koncie setki procesów. Ustawodawstwo opracowane u swych źródeł w interesie autorów książek, piosenek czy narzędzi informatycznych ogranicza nas dziś w wyborze serwisanta zepsutej pralki, mechanika, który ustawi wydech w samochodzie, albo ograniczy swobodny wybór detergentu do samoczyszczącej kociej kuwety. A ponieważ coraz więcej sprzętów w naszym otoczeniu jest stale podłączonych do sieci, producent może nas zdalnie kontrolować i ukarać za samodzielne działanie – np. paraliżując piracko przerobiony sprzęt. Oby tylko producent, a nie ktoś taki jak autorzy ataku hakerskiego z zeszłego weekendu, żądający okupu za odblokowanie setek tysięcy komputerów i sterowanych komputerowo urządzeń. ©℗