Wir tęsknoty

Nie ma jednego tanga, jak nie ma dwóch takich samych tancerzy. Tango to nie są kroki. To myśl, którą tańczysz.

27.01.2009

Czyta się kilka minut

Tango / fot. Alison Wright / Corbis /
Tango / fot. Alison Wright / Corbis /

Ważna jest tradycja, która stworzyła tango, wszystkie rasy, kultury i pokolenia, które się na nie złożyły. Tańce afrykańskich niewolników, miejscowych gauchos i napływowych emigrantów. Tanga tańczone w spelunkach, szynkach, przez kolorowych i białych, marynarzy, robotników portowych i pastuchów. I późniejsze "oczyszczone" tanga salonowe. To wszystko splata się w jedno z największych szaleństw tanecznych wszystkich czasów.

Jak pojedynek

Lata 70. XIX w. Rząd argentyński wydaje dekret zachęcający do imigracji elitę europejską. Korzystają z niego masowo mieszkańcy południowych Włoch, Rosji, hiszpańskiej Galicji. Z drugiej strony na stolicę napierają gauchos (pół-Indianie, pół-Hiszpanie, najmowani wcześniej do wypasu bydła). Nie pasują do miasta, tęsknią do przestrzeni i wolności. Buenos Aires obrasta łańcuszkiem biednych dzielnic. Na ulicach słychać milongę, w porcie habanerę (karaibski taniec ludowy), w lokalach candombe (taniec afrykański). Do tego dołączają melodie pieśni rosyjskich, żydowskich i polskich. Każdy przywiózł tu swoją tradycję, swoje tęsknoty i marzenia. Splot różnych tonów i odcieni tworzy tango.

Z początku jest to taniec męski: pojedynczy krzyk tęsknoty za lepszym światem, opowieść o zdradach i ranach. Z czasem mężczyźni zaczynają tańczyć ze sobą - na ulicach, w knajpach i domach publicznych. Tango, jak picie i karty, staje się próbą sił w oczekiwaniu na wino, pracę lub kobietę, rytualnym bezkrwawym pojedynkiem. Stąd prawdopodobnie "trasy" taneczne - do przodu, do tyłu, obrót i znów po linii prostej.

Koniec stulecia. Tango wychodzi na ulice i do lokali, tancerkami przestają być prostytutki. Wykwita mnóstwo akademii tańca, lokali tanecznych i podrzędnych tancbud. Nadal jednak kobiety odpłatnie użyczają siebie jak instrumentu. Są narzędziem, którym mężczyzna opowiada swoją historię.

Przyśpiewki szybko zastępuje pianola z taśmami. Równie szybko jej miejsce zajmują uliczni grajkowie (najczęściej trio: skrzypce, flet, gitara): grają do pierwszej krwi i zwijają się do kolejnego lokalu. Tym wszystkim nasiąkają tanga, a posklejane melodie powoli nabierają stałej formy. Z czasem dołącza bandoneon - przypominający akordeon niemiecki instrument, używany na bawarskich potańcówkach i uroczystościach religijnych (przedostał się do Buenos Aires wraz z niemieckimi marynarzami). Jego dwugłosowość (przyciśnięcie guzików - dźwięk jasny, przezroczysty, ściśnięcie harmonii - szorstki, chrapliwy) doskonale oddaje naturę ludzkiej duszy. I tanga.

Jak wyzwolenie

Na uliczne potańcówki tłumnie zaczynają przybywać dzieci z bogatych domów. Tango z ulicy przenika na salony, a do lokali napływają pieniądze. Pojawiają się lokalne orkiestry i kompozytorzy. Muzyka z barów wabi kobiety. Mężczyźni protestują przeciw temu, żeby tańczyły je ich siostry, żony i córki. Wybucha pierwsza rewolucja feministyczna w Buenos Aires, w efekcie której kobiety zaczynają tańczyć tango.

Przekroczenie norm społecznych wywołuje skandal - wszyscy tangueros (tańczący tango) są odsądzani od czci przez Kościół, a taniec obwiniany jest o rozkład życia rodzinnego.

Pierwsze tanga pozostają niezapisaną opowieścią, zapewne były instrumentalne. Może pojedyncze frazy powstawały spontanicznie w toku nocnych wrażeń. Dopiero na salonach do melodii dołącza pieśń. Symbolicznym przełomem staje się występ Carlosa Gardela. W 1917 r.

ten znany wykonawca pieśni kreolskich, śpiewając tango "Mi noche triste" ("Noc moja smutna") z muzyką Samuela Castrioty i słowami Pascuala Contursiego, staje się symbolem tanga i uwalnia je z przedmieść argentyńskich.

Tango trafia do Europy na początku XX w. Bogaci Argentyńczycy raz do roku odbywali podróż na Stary Kontynent. Ich synowie zostawali tu na studia i uczyli rówieśników, jak się bawi ulica w Buenos Aires. Paryż natychmiast podchwytuje ten taniec. Powstają "Dzienniki" Ana?s Nin i obrazy kubistów, Isadora Duncan zrywa z tradycją klasycznego baletu, Coco Chanel kreuje wizerunek nowej, niezależnej kobiety. Tango podbija Paryż i rozpoczyna triumfalny pochód przez świat, szybko zyskując sobie także przeciwników. W purytańskiej Wielkiej Brytanii zostaje zakazane w 1907 r. We Francji rzecz miałaby się pewnie podobnie, gdyby nie salonowa ewolucja tanga, która odebrała mu wyzywający charakter. Pius X w imieniu Watykanu obwołuje tango źródłem grzechu. Ale już jego następca, Pius XI, zmienia opinię po występie sławnego tancerza, Casimira Ain. Tango uznane zostaje za sztukę.

Lata 50. to złoty okres tanga. Polityka społeczna rządu Perona faworyzuje w Argentynie klasę średnią, co przyczynia się do rozwoju przemysłu rozrywkowego. Powstaje wiele lokali i boisk sportowych. Wszędzie tam wieczorami spotykają się ludzie, żeby tańczyć tango. Z czasem w każdej dzielnicy powstaje tangeria (przez nas nazywana milongą, co po argentyńsku znaczy dokładnie "potańcówka"). Okoliczne rodziny schodzą się tam w określone dni tygodnia. Każda ma swój stolik, przy którym siadają babcia, dziadek, rodzice i dzieci. W tych warunkach powstaje zwyczaj cabeseo, proszenia wzrokiem (wystarczyło zerknąć w odpowiednią stronę). Uciera się też tańczenie całej tandy (4 tanga albo 3 szybsze utwory, tj. walc lub milonga, która jak tango jest w takcie 4/4, jednak wartości ósemkowe w milondze są dzielone w sposób 3+3+2, podczas gdy podział rytmiczny w tangu występuje co 4 ósemki). Jedna tanda to akurat tyle, żeby zdążyć się ze sobą oswoić, nacieszyć i nie przesycić. A jeśli jest źle, to też wytrzymać.

Po 1955 r. przychodzi załamanie ekonomiczne. Pojawia się godzina policyjna i bary zaczynają być kontrolowane. Tango w Argentynie wypierane jest przez telewizję, Beatlesów, jazz oraz brazylijską bossa novę. Nad La Platą nastaje dyktatura wojskowa. Zakazy zgromadzeń publicznych gaszą tango na ćwierć wieku.

Jak koło historii

W latach 80. i 90. tango przeżywa renesans, m.in. dzięki przedstawieniu "Tango Argentino" czy filmowi "Tango" Carlosa Saury, dzięki zespołom Gotan Project, Bajofondo czy Juanowi Caceresowi. A przede wszystkim za sprawą Astora Piazzolli. Był on jednym z najważniejszych kompozytorów tworzących tanga po II wojnie światowej, założycielem Quin-

tetto Nuevo, zespołu, który otwiera nowy rozdział w historii tanga: tango nuevo. Łączy tradycję z nowoczesnymi technikami kompozytorów - Ravela, Messiaena, Schönberga, Bartóka czy Strawińskiego.

Teraz w Buenos Aires rozwija się tango-biznes. W odpowiedzi na europejskie zapotrzebowanie powstaje mnóstwo szkół. Wielu bezrobotnych zaczyna tańczyć tylko po to, by uczyć i zarabiać. Przed planowanym wyjazdem do Argentyny lepiej zasięgnąć informacji u osób, które niedawno tam były. Wybrać styl, szkołę, która się w nim specjalizuje, i nauczyciela, który stanie się przewodnikiem.

W Buenos Aires istnieje mnóstwo tangerii. Część jest nastawionych na nowy styl, część na stary. Nowy styl stworzyło młode pokolenie, które miało dość niewygodnego milongero. Bo milongero boli. To są przeprostowane kolana i sztywna postawa. Tango nuevo całą współczesną wiedzę o ciele próbuje włożyć w starą formę. Mniej elegancji, więcej bycia ze sobą w jednym wspólnym ruchu. Więcej miękkości i wygody.

Podstawowa zasada: na milongę chodzi się pojedynczo. Jeśli kobieta wchodzi na salę z mężczyzną, nikt jej nie poprosi. Kolejna: jeśli zgadza się na kawę, zgadza się na łóżko. Na parkiecie pary cały czas się zmieniają. Taniec odbywa się w kierunku odwrotnym do wskazówek zegara. I wszyscy tańczą z osobami na swoim poziomie. Początkujący tańczą w środku, zaawansowani na zewnątrz koła, by się pokazać. Obowiązuje elegancki strój. Młode Argentynki preferują styl sportowy (luźne dresowe spodnio-spódnice), panie - półdługie spódnice z rozcięciem. Kabaretki i węże boa to tylko europejski sen o tangu.

W Argentynie tango jest kulturą niską. Na lokalne milongi chodzi stary pan szewc i pani z piekarni. Tego samego dnia o tej samej porze siadają przy swoim stoliku. Siedzą, patrzą, szukają wzrokiem, proszą, tańczą. I to nie jest tango namiętne i szalone, to jest tango "człapane". Eleganckie, ale wolne i spokojne. Cała masa turystów zadeptuje te zasady. Proszą "z desantu", uprawiają "akrobatykę". Ginie tangowość tanga.

Jak w Argentynie

W Polsce tango odrodziło się po koniec lat 90. Pola Policzkiewicz i David Ramassamy jako pierwsi tańczą, uczą i organizują milongi (tangowe spotkania taneczne) w Warszawie. Niedługo pojawia się druga para - Agnieszka Herbich i Tomasz Potocki. Pięć lat później Jakub Korczewski otwiera w Warszawie pierwszą komercyjną szkołę "Złota Milonga" i jako pierwszy zaczyna masowe szkolenie. W tej chwili liczące się nazwiska to: Beata Maia Gellert, Pola i Janek Woźniakowie, Luiza Pasierowska, Kasia Chmielewska i Mateusz Kwaterko, Jakub Korczewski. Poza Warszawą działają Aleksandra Szyszka i Tomasz Rutkowski we Wrocławiu, Maciej Miszczak w Krakowie, Małgorzata Knopp i Jarosław Chojnacki w Trójmieście.

Ale polskim centrum tangowym pozostaje Warszawa. Szkoły, metody, warsztaty, występy i festiwale (najważniejszy to Międzynarodowy Festiwal Tanga). I to wszystko składa się na ogólny styl "warszawski". Bardziej zmieszany i rozmiękczony niż w innych miastach.

Tango staje się coraz bardziej popularne. Ale wciąż mało jest go na zewnątrz. Szkoły są słabo rozreklamowane. Trzeba wejść w środowisko, żeby zorientować się, u kogo warto się uczyć i gdzie. Tango jest ukryte, bo nie jest łatwe. Wymaga wysiłku, wytrwałości, pracy. Ale niesie ze sobą dużo satysfakcji. Do tanga się dojrzewa. Jest jak kultura wina czy herbaty. Wiąże się z ogólnym poziomem świadomości, społeczeństwa i jednostek. Trzeba coś przeżyć, zrozumieć, zauważyć. Dlatego średnia wieku na warszawskich milongach to 30+ i 50+, wyższe wykształcenie, osiągnięcia zawodowe i ciągłe poszukiwania: odpowiedzi, pytań, namiętności albo ukojenia. W muzyce, tańcu, wspólnym ruchu z kimś, z kim można pomilczeć o cierpieniu, tęsknocie, nadziejach i marzeniach.

Tango jest estetyką ciszy. Wspólnym milczeniem. Wspólną próbą, żeby tę jedyną chwilę razem przetańczyć jak najuważniej, jak najpiękniej, jak najlepiej.

Tekst powstał dzięki pomocy Beaty Mai Gellert i jej szkoły tanga.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2009