Wielki Tydzień. Bełżec

Było pochmurno, na betonie stały zimne kałuże, tu i tam leżał jeszcze śnieg. Niedaleko za ogrodzeniem, przy torach kolejowych stał magazyn.

10.04.2018

Czyta się kilka minut

Jakiś czas temu na jego ścianie widniał niechlujny czarny napis: „Środki higieny z Niemiec”. Ktoś go zamalował, ale litery jeszcze przeświecały spod jasnej farby. Wcześniej unosił się nad nieregularnym ośmiohektarowym czworobokiem jak szyderczy szyld u wejścia do zaświatów. No ale zamalowali.

To było łagodne wzgórze. W innym miejscu, w innym czasie rosłaby na nim zielona trawa i pasły się zwierzęta. Ale tutaj pokrywał je hutniczy żużel. Ciemnoszara szlaka. Chropawe bryły wypalone i przetopione w ogniu, w piecach. Zamiast zielonej trawy i łagodnych zwierząt. Wielki Piątek powinien być, pomyślałem. A była dopiero Środa. I żywej duszy. Tylko resztki śniegu i zimne kałuże. I samotny strażnik w czarnym mundurze przemierzający pustą przestrzeń. Wszedł w głąb betonowej szczeliny przepoławiającej wzgórze na dwoje. Gdy się nią szło, ściany wznosiły się coraz wyżej i wyżej, a odgłos kroków odbijał się ciasnym, wibrującym echem. Zaraz wrócił. Jakby tylko sprawdzał, czy tam, na końcu, pod kamienną ścianą nic się nie wydarzyło, nikt się nie zagubił albo nie zabłądził.

No więc nie Wielki Piątek. Ledwo Środa i to wzgórze w zimnym powietrzu koloru zimnej wody. I sylwetki koparek wydobywających czterysta tysięcy ciał z dołów, gdy się okazało, że ziemia nie chce ich przyjąć. Ani chlor, ani beton nie dawały sobie rady z żywym rozkładem. Zwłoki wypływały unoszone fermentacją i osuwały się w dół zbocza. Trzeba je było wydobyć, mechanicznie i ręcznie, i spalić na otwartym powietrzu, na rusztach z szyn kolejowych przekładając drewnem. Tak więc wyobrażałem sobie te koparki wydobywające ludzi z ziemi. Czarne kształty na wzgórzu, na tle nieba. Jak wydobywają ludzi z ziemi, bo jeszcze nie dość umarli. Oddają ich ogniowi, a potem zostają jeszcze kości, które wrzuca się do młynów i potem rozsypuje. Ziemia, ogień, wiatr, żeby nic nie zostało.

No i nikogo, bo przecież Wielki Tydzień i zaraz Wielkanoc. Strażacy czyścili i prasowali mundury. Wierni po kościołach budowali Groby Pańskie. Wspominali zdradę Judasza. Może zbierali chrust, by palić judaszowe ognie na pamiątkę. Ale szczerze mówiąc nigdy nie widziałem tu zbyt wielu ludzi. Kiedyś jakąś parę młodych. Kiedyś kilku Hiszpanów. Któregoś razu przywiozłem zaprzyjaźnioną Niemkę. Nikt się specjalnie nie kwapił, by odwiedzać nicość trupiego wzgórza i oglądać szary żużel z pieców.

Patrzyłem w głąb szczeliny połowiącej zbocze i symbolizującej zejście do piekła. Prawdziwy ruch i frekwencja były tu wtedy, gdy odeszli Niemcy. Ludzie z okolicy przychodzili po złoto. Drążyli wzgórze, przesiewali piach i popioły. Milicja próbowała ich rozpędzać, ale wciąż powracali. Tak mówią relacje z tamtego czasu. Drążyli trupie wzgórze, dokopywali się do piekieł. Odrzucali na bok kawałki kości, rzeczy, zabawki, kobiece peruki, resztki ludzi. Rozkopywali Szeol ślepi jak krety pod ziemią, ale prowadził ich nieśmiertelny blask złota, którego nie zgasi żadna nicość. Dlatego nie bali się trupiego odoru ani jadu. Ani czaszek, ani duchów, ani diabła, ani piekieł, chociaż – jak wiadomo – lud, jeśli idzie o zaświaty, raczej jest strachliwy. Musieli wierzyć, że ten diabeł i to piekło są jakieś słabsze, nie ich, jakby nielegalne albo heretyckie i, jakby co, to jednak się wymkną albo i przekupią diabła, a może nawet i samą śmierć nie swoim złotem. Amen. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2018