Wędrówka

W "Historii pewnej podróży Grzegorz Turnau podejmuje próbę przełożenia twórczości Marka Grechuty na własny język muzyczny. I podobnie jak wcześniej z piosenkami Wasowskiego i Przybory, odnosi sukces.

04.12.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

W tym roku krakowski wokalista i kompozytor wziął udział w dwóch projektach związanych z twórczością Grechuty - opolskim koncercie "Świat w obłokach", podczas którego znani polscy wykonawcy mierzyli się z najsłynniejszymi utworami autora "Korowodu", oraz programie opartym na "Śpiewających obrazach", realizowanym ze studentami łódzkiej PWSFTviF. Podczas pracy nad nimi postanowił nagrać płytę z własnymi interpretacjami, swego rodzaju kontynuację wydanego przed dwoma laty krążka "Cafe Sułtan", na którym oddawał hołd innym podziwianym przez siebie twórcom - autorom Kabaretu Starszych Panów. Album miał być prezentem z okazji 61. urodzin Grechuty. "Pan w białym fraku" obdarzył młodszego kolegę pełnym zaufaniem, dając mu wolną rękę co do wyboru kompozycji. Niestety, nie dane mu było usłyszeć nawet nieobrobionej wersji płyty.

Życie i podróż

Grzegorz Turnau nie od razu zainteresował się twórczością lidera zespołu Anawa. Jego fascynacja zaczęła się nietypowo: od Witkacowskiej "Szalonej lokomotywy", musicalu z krakowskiego Teatru Stu. Dopiero potem sięgnął do wcześniejszych, bardziej znanych nagrań. Nie ukrywa, że kiedy samemu zaczął tworzyć, był pod wielkim wpływem Grechuty. Ślady tej fascynacji słychać na debiutanckim albumie Turnaua: podniosły refren tytułowego utworu z tej płyty, "Naprawdę nie dzieje się nic", można bez trudu wyobrazić sobie zaśpiewany głosem Grechuty, a użycie instrumentów smyczkowych od razu przywodzi na myśl brzmienie formacji Anawa. Oczywiście na kolejnych krążkach styl Turnaua coraz bardziej się krystalizuje, a zarazem oddala od brzmień charakterystycznych dla Grechuty. Obecnie różnica jest tak duża, że Turnau mógł podjąć się interpretacji utworów swojego mistrza bez obaw, że to, co stworzy, będzie tylko imitacją oryginału.

Dokonanie selekcji utworów, które znajdą się na płycie, nie mogło być łatwe. W przypadku "Cafe Sułtan" Turnau chciał "ocalić od zapomnienia" te piosenki Kabaretu Starszych Panów, które choć nie ustępują największym przebojom Wasowskiego i Przybory, to jednak nie zyskały należnej im popularności. Na "Historii pewnej podróży" także znajdziemy przede wszystkim dzieła niedocenione, z późniejszego, zdecydowanie mniej znanego okresu w twórczości Grechuty, choć Turnau mierzy się też z piosenkami takimi jak "Korowód" i "Będziesz moją panią". Kluczem, dzięki któremu udało się wybrać i ułożyć utwory w spójną opowieść, jest motyw życia jako podróży oraz zachodzących w tym czasie przemian. W tym kontekście można zresztą pytać o poszerzenie repertuaru, skoro na płycie pojawia się np. "Będziesz moją panią", a brakuje wyraźnie związanego z motywem drogi "Ocalić od zapomnienia".

Smyczki i loopy

Turnau wybiera przede wszystkim utwory kameralne, unikając piosenek-hymnów, takich jak "Świecie nasz" czy "Dni, których nie znamy". Album rozpoczyna "Nie wiem o trawie", mało znana, choć bardzo udana kompozycja pochodząca z płyty "Pieśni do słów Tadeusza Nowaka". Od pierwszych chwil słychać, że Turnau nie zamierza nikogo naśladować. Jak pisał niedawno na łamach "TP": "Wiedziałem od początku, że biały frak jest skrojony tylko na jednego aktora. Że nikt nigdy nie będzie mógł go przerobić dla innej postaci, do innego spektaklu". W "Historii pewnej podróży" podejmuje więc próbę przełożenia twórczości Grechuty na własny język muzyczny. I podobnie jak wcześniej z piosenkami Wasowskiego i Przybory, odnosi sukces. Jeśli chodzi o brzmienie, jest ono podobne do tego z kilku ostatnich płyt Turnaua: dominują dźwięki fortepianu i fortepianu elektrycznego, pojawia się jednak saksofon, gitara elektryczna, mamy też solidną sekcję rytmiczną. Współczesna produkcja, charakterystyczna dla muzyki pop, może być skądinąd elementem, który dla fanów Grechuty okaże się najbardziej problematyczny.

Po "Nie wiem o trawie" przychodzi całkiem udana wersja "Będziesz moją panią", a także zaśpiewany w duecie z Anną Marią Jopek "Gaj". "Szaloną lokomotywę", za sprawą której Turnau stał się fanem Grechuty, reprezentuje tylko "Motorek". Nowa wersja utworu opartego na wierszu Józefa Czechowicza "Przemiany" to bodaj najciekawszy fragment albumu. Zawrotne tempo oryginału zostało zachowane, podobnie jak niezwykle charakterystyczne dla zespołu Anawa brzmienie instrumentów smyczkowych - jest również jednak parę udanych zmian w aranżacji. Po słowach "Nagle coś się zepsuło" wchodzi agresywna partia gitary elektrycznej, dublująca znane z pierwowzoru partie smyczków. Dobrym pomysłem było zastąpienie "anielskich" chórków żeńskich ekspresyjnym wokalem współtwórcy "Szalonej lokomotywy", Jana Kantego Pawluśkiewicza. Miejscami słychać loopy. Dzięki wszystkim tym innowacjom utwór staje się jeszcze bardziej dynamiczny i jeszcze bardziej szalony.

Pawluśkiewicz wspiera Turnaua także w "Zadymce", wykonanej podobnie jak oryginał w bardzo oszczędnej aranżacji. Wyraźnie słychać tu jednak różnicę w sposobie podejścia do fortepianu - u Grechuty widoczny jest duży wpływ Chopina, Turnau natomiast gra w charakterystyczny dla siebie, lekko jazzujący sposób.

Optymizm i smutek

Najtrudniejszym zadaniem było stworzenie nowej wersji najbardziej chyba fascynującego utworu Grechuty, a zarazem jednego ze szczytowych osiągnięć polskiej muzyki rockowej, "Korowodu". Efekt budzi, niestety, mieszane uczucia. Turnau nie próbował stworzyć czegoś równie ambitnego co pierwowzór; może i dobrze. Ale "Korowód" sprowadzony do czterominutowej piosenki, opartej na dźwiękach gitary elektrycznej i pozbawionej pędzącego na złamanie karku rytmu, traci wiele ze swej siły. Nie zachwyca też "Świat w obłokach", okraszony banalną, hardrockową solówką Jacka Królika. Turnau zdecydowanie lepiej czuje się w balladach, takich jak urzekająca "Lanckorona".

Warta wzmianki jest piosenka tytułowa, jedna z niewielu satyrycznych w dorobku Grechuty. Turnau grał ją już przed laty, parodiując sposób śpiewania autora, któremu niespecjalnie przypadło to do gustu. Nowa wersja brzmi serio; dobrym pomysłem jest wykorzystanie w refrenie głosu Wojciecha Manna. Utwór "Skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd idziemy", dostępny jedynie jako dodatek do nowego wydania "Śpiewających obrazów", spokojnie mógłby się znaleźć na którymś z ostatnich albumów Turnaua: aż ciężko uwierzyć, że to nie on jest jego autorem.

Album zamyka "Chodźmy". Oryginalna wersja z płyty "Korowód" jest optymistyczna i żwawa; propozycja Turnaua różni się krańcowo, smutna i zagrana w wolnym tempie. Nagrano ją już po śmierci Grechuty, tekst mówiący o podróży do lepszego świata nabrał więc zupełnie innego znaczenia...

***

Mimo że w kilku utworach pomysły aranżacyjne mogą budzić wątpliwości, "Historia pewnej podróży" jest albumem bardzo udanym. Turnau sprostał trudnemu zadaniu - sprawił, że utwory Grechuty brzmią jak jego własne. Choć te piosenki powstawały na przestrzeni 30 lat, na tym krążku tworzą spójną całość. Pozostaje oczywiście pytanie, jak nowe interpretacje przyjąłby sam Marek Grechuta. Ja myślę, że przypadłyby mu do gustu.

GRZEGORZ TURNAU, "HISTORIA PEWNEJ PODRÓŻY", Pomaton/EMI

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2006