Według rodziny

Krzyżanowscy pokazują w swojej książce przerwanie bytu inteligenckich rodzin i to, jakimi metodami ratują one okruchy swej przeszłości.

28.09.2010

Czyta się kilka minut

W biografii rodzinnej obok samej rodziny instancją najważniejszą jest narrator / narratorka. Wyróżniam te dwie sytuacje (narratora / narratorki), bo inne bywają historie spisane przez mężczyzn, inne przez kobiety. Można - grubą, lecz nie fałszywą kreską - podzielić tego rodzaju teksty na autobiografie z wątkami familijnymi (częściej pisane przez mężczyzn) i wspomnienia rodzinne z wątkami autobiograficznymi (częściej pisane przez kobiety).

Wszystko to się oczywiście w kotle pisarskim XX i XXI wieku uciera, przekształca, jednak ogólna zasada nadal działa. Sam fakt częstszego pisania mężczyzn o sobie, a kobiet o najbliższych, tłumaczony bywa jako efekt społecznych przyporządkowań: tożsamość autorów budowana jest na "ja", tożsamość autorek na "my", na odruchu empatii i potrzebie roztaczania opieki. Jak na tle zmąconych pojęć, przenicowanych formuł i wciąż żywych potrzeb nadrobienia zaległości w historiach prywatnych prezentuje się tom "Według ojca, według córki. Historia rodu" o rodzinie Krzyżanowskich?

***

Napisanie historii rodziny z różnych punktów widzenia to pomysł świetny, oparty na wiedzy dotyczącej statusu takich opowieści, a przede wszystkim - wychodzący naprzeciw czytelnikom. Tak bowiem jak historie "ja" i rodziny dzielą się ze względu na autorstwo kobiece lub męskie, tak i podzieleni bywają czytelnicy. "Dwa w jednym", zaproponowane przez Jerzego Krzyżanowskiego i Magdalenę Krzyżanowską-Mierzewską, zaprasza do lektury odbiorców tworzących zwykle osobne frakcje.

Autorzy to mąż i córka Olgi Krzyżanowskiej, lekarki i senatorki, wybitnej postaci życia publicznego III RP, z pięknym życiorysem sięgającym Powstania Warszawskiego. Zapowiada się wobec tego coś w rodzaju biografii opowiedzianej z różnych punktów widzenia: męża i córki, ale to oczekiwanie dość szybko podlega weryfikacji. Olga Krzyżanowska jest co prawda ważną bohaterką opowieści, jednak właściwie bohaterką drugiego planu: nie jej poświęconych zostało tych ponad 600, opatrzonych fotografiami, stronic. Tak więc, "według ojca, według córki" nie oznacza współbieżnej relacji dwojga opowiadaczy patrzących na ważną i znaną postać, lecz raczej ich spotykające się ponad opowieściami spojrzenie, ich relację, grę między ich tożsamościami, ułożoną mozaikowo w tekście, a jeszcze bardziej gdzieś na jego krawędziach.

Jerzy Krzyżanowski bywa wspominany przez córkę Magdę, a Magda Krzyżanowska--Mierzewska przez ojca Jerzego, jednak obie relacje z przeszłości sięgają na tyle głęboko, że teraźniejszość jest w nich zaledwie epizodem. Aktualizacje zupełnie współczesne zdarzają się częściej Magdzie, która też ujawnia chętniej szwy opowieści, zadaje pytania teoretyczne i ideowe dotyczące samego faktu opowiadania:

"Pisanie prywatnych opowieści o ludziach, którzy jakoś się odznaczyli w życiu publicznym, jest w Polsce zadaniem osobliwie niewdzięcznym. Biografii w Polsce ukazuje się mało, i nic dziwnego. A to dokumenty poszły z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej; a to obrazi się rodzina, a rodzina - rzecz święta; a to daje znać o sobie kolektywistyczne pokłosie komunizmu - któż by miał czas - no i pieniądze - przez parę lat pisać książkę o życiu jednego człowieka, choćby i ważnego? Gdzie tam nam do Anglików? (...) Mają do dyspozycji rodzinne zbiory dokumentów, przechowywane w niespalonych mieszkaniach, biblioteki, które nie poszły z dymem i w których nigdy nie było działu »Prohibita«, solidne muzea, którym można było zaufać i bezpiecznie zdeponować w nich listy przodków. Piszą teksty, których nigdy nikt nie badał, czy nie szkodzą władzy. (...) My nie zaprzątaliśmy sobie głowy tak bardzo dobrym wychowaniem ani dociekaniem subtelności - mieliśmy na głowie ważniejsze sprawy: najpierw trzeba było przeżyć. Potem zaś martwiliśmy się, co zrobić, żeby naszych rodzinnych papierów nie trafił szlag. Z kretesem. Bo to historia grzebała w papierach naszych ważnych przodków. Historia, polityka i ich gorliwi służący".

Od razu też deklaruje chęć spisania historii kobiet w rodzinie, przede wszystkim swojej babki Janci, jej sióstr i matki. Ponieważ opowieść rozgałęzia się na linie boczne licznych przecież - jak dawniej bywało - familii, a dramatyczne zdarzenia historyczne włączają w grono najbliższych nowe osoby (zabierając inne), kobiet tych jest spora gromada. Magda Krzyżanowska-Mierzewska jest więc świadomą biografką, powiedzieć by można: po lekcji nowego historyzmu i feminizmu. Dodatkowy impuls to rodzaj dziedzictwa narracyjnego, pozostawiony przez ciotkę Olgi Magdę tekst wspomnień opartych na notatkach z czasu Powstania Warszawskiego. Tekst ten miał swoją zawikłaną historię wydawniczą, nigdy nie ukazał się ze wstępem ciotecznej babki, mimo wieloletnich zabiegów przegrywał z cenzurą. Fragmenty cytowane w "Według ojca, według córki" pokazują emocjonalną temperaturę relacji i przywiązanie do wartości, których komunistyczna Polska nie mogła akceptować, przede wszystkim - bezgranicznego współczucia i podziwu dla bohaterstwa powstańców.

Magda Krzyżanowska-Mierzewska przywołuje opinie rodziny i czytelników, którzy ciotkę namawiali do pisania, podkreślając walory literackie jej zapisków. Można więc przyjąć, że nad całością unosi się rodzaj paktu rodzinnego, dziedzictwa po linii żeńskiej, w którym opowiadane przy różnych okazjach zdarzenia, zdeponowane w skrytkach mieszczących listy i więzienne grypsy, ale i zawarte w narracjach innych osób, w tym w podręcznikach historii XX wieku - domagają się ujęcia w całość. Krzyżanowska "opowiada nieopowiedziane", a luki, które wypełnia, mają przede wszystkim polityczny i płciowy (a więc też, jak podkreślamy w studiach nad tożsamością, polityczny) charakter.

To w deklaracjach, bo oczywiście nie może być tak, że historia rodziny będzie wyizolowaną historią kobiet, radzących sobie świetnie od momentu, gdy owdowiała przedwcześnie, nieposiadająca zawodu, za to obdarzona licznym potomstwem protoplastka opuszcza rewolucyjną Rosję, by szukać nie tyle szczęścia, ile utrzymania w granicach tworzącej się II Rzeczypospolitej. Nie zapominajmy o podtytule: "historia rodu", co brzmi dostojnie i wyklucza radykalne zmiany matrycy gatunkowej. Opowieść o dzielności kobiet tej rodziny stanowi koło napędowe narracji, lecz gdybym miała udzielić odpowiedzi na pytanie, która postać jest tu pierwszoplanowa, wskazałabym na dziadka narratorki, ojca Olgi Krzyżanowskiej, pierwszego męża jej matki, przedwojennego oficera, komendanta ZWZ-AK Okręgu Wileńskiego Aleksandra Krzyżanowskiego "Wilka". Po pierwsze dlatego, że tragiczne losy tego bohatera II wojny, jego podstępne aresztowanie w Wilnie, pobyt w łagrze, a potem śmierć w polskim więzieniu stanowią węzeł historyczno-emocjonalny, od którego trudno się uwolnić. Cytowane w książce prywatne listy, zwłaszcza te pisane do córki, przemycane z więzienia, stanowią najbardziej poruszające fragmenty książki.

Ważna jest też dramatyczna różnica, wyrwa, jaką robi w losie ludzkim II wojna. Uładzone, interesujące, często po prostu wesołe życie, niewolne od miłosnych rozterek, zdrad, zabawy - ewoluuje ku tragedii, wzniosłości, zatracie. Aleksander Krzyżanowski, dobry oficer, na pewno nie wybierał roli heroicznej. Ojciec Jerzego, wzięty ginekolog, nie miał zamiaru wykonywać operacji w polowych szpitalach. Babcia Jancia borowała zęby i myślała o miłości, nie śniąc o pójściu do niewoli. Krzyżanowscy pokazują przecięcie bytu inteligenckich rodzin i to, jakimi metodami ratują okruchy przeszłości.

***

"Według ojca, według córki" można odnieść i do relacji między ojcem spisującym moralny testament w więziennym grypsie a córką, która ten testament wykonuje w życiu publicznym, w wiele lat po wojnie. Z pełnych szacunku zdań w części Jerzego Krzyżanowskiego wynika, że i na niego aura rodzinnej przeszłości miała wielki wpływ: tłumaczy swoje niepójście do Powstania, jakby uważał, że go alienuje, wyłącza z głównej narracji bohaterskiej, ustawia w hierarchii pożądanych wartości poniżej pułapu wyznaczonego przez pamięć o generale "Wilku" i rodzinie żony.

Losy kobiet były nie mniej dramatyczne i nie mniej bohaterskie. Praca w konspiracji, decyzja, którą podejmowały jako oczywistą, pozbawione z dnia na dzień garnizonowych rautów (ciotki-babcie i babcia miały mężów oficerów), intensywnego życia towarzyskiego (i zawodowego, babcia Jancia była praktykującym stomatologiem); Powstanie Warszawskie; więzienia, obozy, tortury, głód; układanie życia na gruzach. Troska o zaginionych, aresztowanych, mordowanych mężów i synów oraz decyzje o osobistym, czynnym zaangażowaniu szły w tej rodzinie w parze. Opisana przez Krzyżanowską postawa kobiet modyfikuje potoczną wiedzę o słabych, niezaradnych jednostkach, szukających oparcia w mężczyznach. Małżeństwa i rozwody dowodzą czynnego poszukiwania szczęścia, pragmatycznego podejścia do życia i umiejętności brania losu we własne, niesłabe ręce.

Przeploty narracji codziennej, wspomnień z dzieciństwa, archiwum domowego i faktów historycznych tworzą ciekawą sytuację, w której sięgamy wiedzy o elementach zdarzeń rugowanych z tak zwanego mainstreamu. Kim był bohater prywatnie? Jak na bliskich wpływały jego wybory? Jakie zostawił przesłanie? Żona Aleksandra Krzyżanowskiego była z nim w separacji już przed wojną, co nie zniwelowało więzi, zwłaszcza tej z córką. Zaangażowanie w walkę, a potem życie zawodowe matki, nowe związki damsko-męskie - przekształcały tę rodzinę.

Magda Krzyżanowska pokazuje różne warianty biografii, deklarując wielokrotnie intencję odejścia od obowiązkowego (w tym gatunku) uświęcania wybranego, jedynie słusznego, modelu. Trudno jednak nie zauważyć, iż jest to odejście na niewielki dystans, w gruncie rzeczy dobrze mieszczące się w formule rodowej kroniki, rezerwującej miejsce na niedyskrecje. Nie tylko dlatego - a o tym akurat autorka pisze - iż norma prywatności została dziś drastycznie przesunięta. Przede wszystkim dlatego, że książka ukazuje się w sąsiedztwie wielu innych, których fundamentem uczyniono traumę, destrukcję, niezgodę (choćby książki Andy Rottenberg i Ewy Kuryluk). Afirmacyjny stosunek do przodków nie jest ani przezroczysty, ani zabroniony. Rzecz w tym, że jeśli "ród", to słowa zapowiadające "inną historię" należy potraktować z dystansem.

Ta gałąź rodziny, jak pisze autorka, nie miała siedliska, typowych korzeni, choć wywodziła się z Kresów. Przed wojną matka Olgi Krzyżanowskiej, po opuszczeniu męża, u boku którego prowadziła wędrowne życie żony oficera delegowanego do różnych garnizonów, zamieszkała w Warszawie. Po wojnie siostry wybrały Trójmiasto, szukając jakiegoś mniej od stolicy zrujnowanego miejsca.

Rodzice Jerzego Krzyżanowskiego wywodzili się natomiast ze Lwowa, opuszczonego świadomie przez dziadków, młodych małżonków, mających nadzieję na nowy początek w budowanej właśnie Gdyni. Jerzy Krzyżanowski podkreśla, iż jego rodzice nie zostali ze Lwowa wysiedleni, sami wybrali Gdynię i do tego miasta wrócili po wojnie. Rodzina Olgi natomiast należy do tych, którzy przychodzą "na poniemieckie".

Jest też niewielki epizod, z którego wynika, iż wojenne mieszkanie warszawskie mogło być mieszkaniem "pożydowskim". Uderza fakt, że o Holokauście w obu relacjach, ojca i córki, znajdziemy zaledwie kilkuzdaniowe wzmianki. Powstanie w getcie właściwie nie istnieje, Jerzy Krzyżanowski kreśli sentymentalny obrazek żydowskiego chłopca żebrzącego po aryjskiej stronie, a Magda Krzyżanowska-Mierzewska wspomina, że babcia Jancia miała "zły wygląd", jeszcze przed wojną była nazywana w rodzinie "Joskiem". Trudno mieć do dziejopisów pretensje, że nie włączają w narrację tego, czego nie widać. Poruszam tę kwestię raczej po to, by podkreślić jej typowość. W paru miejscach zwłaszcza narratorka włącza poprawne politycznie uwagi o oporze przeciw antysemickim nastrojom, często w funkcji podkreślającej szlachetność postaw w familii, lecz średnia statystyczna jest taka, że Zagłada i antysemityzm nie dotyczą bohaterów z polskiego środowiska inteligenckiego. Niewyrażone poglądy w tej sprawie przebijają natomiast z pozostawionych uwag o żydowskich śledczych z UB. Być może za sprawą zupełnie innych proporcji w głównym nurcie literatury pamięci, odczuwam w tej sprawie niedosyt. Oba kluczowe miejsca akcji - Warszawa i Wilno - główne sceny Zagłady, skłaniałyby mnie do zadawania pytań przynajmniej o emocje.

***

Wróćmy do czasów przedwojennych. Ojciec Jerzego Krzyżanowskiego był ginekologiem, co tworzy ciekawą i wykorzystywaną figurę metaforyczną: położnik w nowym mieście. Matka, studentka Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, po ślubie nie wraca na studia - narrator obiecuje nam, iż wyjawi powody tej decyzji. Mówiąc prawdę, powody te mają być od początku oczywiste: panna za mąż wydana rodzi dziecko i zaczyna prowadzić mężowi dom, czyli zarządzać służbą. Wybuch wojny przecina interesujące i szczęśliwe życie inteligenckiej rodziny: matka z dwójką dzieci musi wydostać się ze Lwowa, gdzie - jak wielu rodaków - próbowała przeczekać najgorsze. Wojna stanowi dla wielu kobiet z tej opowieści czas próby, weryfikuje postawy delikatnych, zdanych na opiekę mężowską pań.

Rodziny Krzyżanowskich - zbieżność nazwisk ojca i matki Magdy Krzyżanowskiej jest przypadkowa - choć pod względem pochodzenia, statusu, nawet trybu życia wydawać się mogą podobne, dość się różnią. Po pierwsze, w rodzinie po kądzieli istnieje kult walki w Powstaniu i AK. Rodzina Jerzego Krzyżanowskiego nie poniosła tak dotkliwych strat podczas wojny, choć ojciec lekarz brał udział w kampanii wrześniowej i w Powstaniu Warszawskim. Różnica dotyczy także pozycji kobiet w pokoleniu babć: zaangażowanych w dom (nie w zawód), zarabianie, a wreszcie w walkę. Różnicę tę wzmacnia oczywiście sposób opowiadania, bo każdemu z narratorów zależy na wyeksponowaniu czegoś innego. Jerzy Krzyżanowski pokazuje budowanie więzi rodzinnych także jako konsekwencję męskich starań o pozycję, zarobek. Kobiety w tej narracji pozostają postaciami barwnymi, często obdarzonymi inteligencją, fantazją, siłą, jednak, by tak rzec, "sformatowanymi" według wzoru dostarczanego przez rodzaj rodzinnej anegdoty.

Ta rodzinna anegdota jest z jednej strony źródłem cennej wiedzy o przeszłości, ale z drugiej - nie można zapominać o jej instytucjonalizującym sensie. To paradoks - opowiadane przy stole strzępki przeszłości, znane w każdej rodzinie dowcipy o wujach i ciotkach, poza zdrobnieniami, zapalnikami imieninowego śmiechu, zawierają także wskazówki co do systemu wartości, w którym osadzona jest ta wymiana wiedzy pozasystemowej.

Tak więc kobiety w opowieści Jerzego Krzyżanowskiego są przede wszystkim piękne, eleganckie, skore do flirtu. Uderzająca pod tym względem byłaby opowieść o wydostaniu się ze Lwowa: sposobem na przekonanie rosyjsko-niemieckiej komisji wydającej pozwolenia na wyjazd do Generalnej Guberni miało być eleganckie ubranie, fryzjer i zaczepienie niemieckiego oficera przed urzędem. Być może nawet tak było, w jednym z wywiadów Beata Tyszkiewicz opowiada, jak jej matka ubolewała nad brakiem nowych rękawiczek, wybierając się do siedziby gestapo. Nieważne, jak było (nawet jeśli takie stwierdzenie pobrzmiewa herezją), ważniejsze, jaki sygnał, jaką wizję świata budujemy narracją. Historie rodu docierają bowiem do prawd indywidualnych, emocjonalnych, światopoglądowych, wspartych na rusztowaniu weryfikowalnych zdarzeń, lecz przecież tylko wspartych. Ważniejszy od kośćca historii pozostaje duch opowieści; celem narratorów (obok chętnie deklarowanego "ocalenia przeszłości") jest skonstruowanie własnej tożsamości.

Przekonanie, że elegancja i charme są wartościami istotnymi w opisie dziejów kobiet, podziela zresztą Magda Krzyżanowska, w jej relacji umiejętność zadbania o modny wygląd w najgorszej sytuacji także stanowi ważną cechę przodkiń. Jasne, trudno uniknąć opisu osób, o których się pisze, czasem jednak to skupienie na fryzjerach i sukienkach czyni z nich wycinanki. Bo jednak obie opowieści - córki i ojca - mają tendencję do zatrzymywania się na powierzchni. Na pewno wynika to z rozległości planu genealogicznej odkrywki, z bogactwa zdarzeń, jednak też, jak sądzę, ze świadomych decyzji i wyboru światłocienia.

Magda i w tej sprawie próbuje zabezpieczającego szalunku: zadaje wiele pytań o motywacje bohaterek, cytuje ich niekonwencjonalną korespondencję. Jerzy bardziej ufa zewnętrzności, przede wszystkim anegdocie.

Z anegdotą rodzinną jest ten jeszcze kłopot, że postronnych może nudzić. Po pierwsze, trudno się połapać w tych wszystkich zdrobnieniach, koneksjach, trudno odtworzyć cienkie nitki kodu właściwego grupie bliskich sobie osób. Co gorsza - anegdoty występują w typach i podtypach, więc w każdej rodzinie powtarzano podobne, ze zmienionymi okolicznościami i imionami (niestety, zdrobnionymi). Te wszystkie "chciał w noc poślubną udusić", "podobno lubił bardzo dusić i inne panie" - wyglądają jak pokaz w fotoplastykonie. Być może dlatego to listy generała "Wilka" porażają autentyzmem.

***

W części Magdy Krzyżanowskiej-Mierzewskiej znalazły się fragmenty opisujące jej podróż do Wilna. Choć rodzina wywodziła się ze Lwowa, wybrała Gdynię - przez postać dziadka to miasto "ojczyste". Tak się składa, że tę recenzję piszę w Wilnie i podzielam opinię autorki, iż nasze tu pielgrzymowanie jest co najmniej dwuznaczne. Może nie samo pielgrzymowanie, a jego krzykliwa forma. W książce "Według ojca, według córki. Historia rodu" znaleźć można wiele wątków skłaniających do zadawania pytań - na przykład o zaangażowanie, wychowanie patriotyczne, stosunek do życia - w tym o realia polityczne. Olga Krzyżanowska zastanawia się:

"(...) mimo wszelkiego wzruszenia - ja jestem z Gdańska. Nie wiem, czy gdybym zobaczyła pielgrzymkę idącą z Niemiec przez Pomorze do jakiegoś obrazu cudami słynącego w Gdańsku, równie gęsto i dokładnie natkaną flagami niemieckimi, co ta pobożna kolumna - toby mi to się jakoś szczególnie podobało... Jest w tym ostentacja, która nie budzi zachwytu".

Może w sprawach polityki pamięci warto słuchać głosu tych, których rodziny zapłaciły najwyższą cenę?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2010