Wdzięczność redaktora

Barbara Toruńczyk: ŻYWE CIENIE...

22.10.2012

Czyta się kilka minut

– „Chodzi o to, by znaleźć wspólny ton, wokół tego tonu budować pewną całość, nie ingerując w indywidualność poszczególnych autorów. I przy tym pamiętać, że to oni są najważniejsi” – mówi Barbara Toruńczyk Joannie Szczęsnej. „Żywe cienie” to galeria wspaniałych postaci, które należały do grona autorów i przyjaciół „Zeszytów Literackich”, kwartalnika obchodzącego niebawem trzydziestolecie.

„Zeszyty” mają wielu przyjaciół, mają też wrogów, nawet oni muszą jednak przyznać, że założenie przez Barbarę Toruńczyk pisma literackiego na emigracji, bez oparcia finansowego i w chwili, gdy wszyscy zwracali się ku polityce – był to przecież czas stanu wojennego! – następnie zaś przeniesienie go do kraju i redagowanie z sukcesem przez ponad dwie dekady jest prawdziwym fenomenem. Przed „Zeszytami Literackimi” był krajowy, podziemny „Zapis”, gdzie Barbara Toruńczyk pełniła funkcję sekretarza redakcji. Otwierający „Żywe cienie” szkic „»Zapis« i gen wolności” przypomina czas powstania Komitetu Obrony Robotników, rodzenia się opozycji demokratycznej i niezależnego ruchu wydawniczego. Warto przytoczyć obrazek z roku 1977 – po zakończonej właśnie głodówce w warszawskim kościele św. Marcina w obronie uwięzionych robotników z Radomia i działaczy KOR-u, pierwszy „Zapis” już się ukazał, na razie rozpowszechniany w maszynopiśmiennych kopiach.

„Tuż po głodówce, wezwana przez Wiktora Woroszylskiego, odwiedziłam go. Jak przystało na przykładnych konspiratorów obawiających się podsłuchu, wyszliśmy do parku. Po chwili usiedliśmy na ławce wskazanej przez Wiktora, a po następnej chwili podszedł do nas Ludwik Dorn. Lekko się zacinając – wtedy była moda, żeby się lekko zacinać – powiedział: »No, są ludzie, mamy maszyny, możemy odbić«. Myśmy z Wiktorem spojrzeli po sobie i zapytaliśmy: »Ile?«. To nie było wtedy pytanie o finanse, to było pytanie o nakład. I Dorn odpowiedział, według mnie: »250«”. Powielacz należał do ludzi z kręgu powstającego w Lublinie niezależnego pisma „Spotkania”. Wkrótce w Warszawie zacznie działać Niezależna Oficyna Wydawnicza NOWA, kierowana przez Mirosława Chojeckiego. A trzeci numer „Zapisu” wypełni w całości „Kompleks polski” Tadeusza Konwickiego – pierwsza współczesna książka oddana wydawnictwu podziemnemu.

Szkic o „Zapisie” to zarazem piękny portret jego pierwszego redaktora naczelnego Wiktora Woroszylskiego. Potem mamy kolejne sylwetki: Zbigniewa Herberta, Jerzego Turowicza, Jana Lebensteina, Pawła Hertza, Jana Kotta, Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Czesława Miłosza, Aliny Margolis-Edelman i Marka Edelmana. Jest też Jerzy Giedroyc – choć w jego przypadku trudno mówić o wsparciu dla nowego pisma, chodzi raczej o wzorzec redaktorskiej postawy – oraz „List do Jacka Woźniakowskiego”.

„W tym życzliwie uśmiechniętym człowieku żarzyła się wielka ciekawość spraw tego świata. Lgnął do ludzi, lecz sam zawsze pozostawał w półcieniu, dyskretny, małomówny” – to o Jerzym Turowiczu, który do „Zeszytów” pisać zaczął w wieku 81 lat, rekomendując książki i filmy do rubryki „Zobaczone, przeczytane”. Jan Lebenstein zaprojektował winietę kwartalnika, Paweł Hertz dawał mu swoje przekłady. Dla Jana Nowaka-Jeziorańskiego – pisze o swoim pokoleniu Barbara Toruńczyk – „byliśmy generacją pojałtańską, całkowicie mu nieznaną: na ogół urodzeni po wojnie lub podczas okupacji, ukształtowani w komunistycznych szkołach, za żelazną kurtyną i berlińskim murem”. Mimo to od razu dostrzegł w ludziach Marca ’68 „kolejne ogniwo w historycznym łańcuchu polskich zmagań o polityczną suwerenność”.

I jeszcze na koniec wzruszające zdanie o Marku Edelmanie, który w „Zeszytach” publikował swoje ostatnie wspomnienia: „Ktokolwiek widział go pochylonego nad chorym, zatrzyma w pamięci jego delikatny uśmiech, głos jak ściszone mruczenie kota, tkliwe słowa dyktowane doświadczeniem, budzące siłę do walki o życie i pragnienie życia – czułość, jakiej doznało się tylko ze strony rodziców”. „Żywe cienie” to książka o przygodach redaktora – ale przede wszystkim książka o wdzięczności. (Zeszyty Literackie, Warszawa 2012, ss. 220. Indeks osób.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2012