Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ustrojona w światełka i bombki choinka jest nam tak bliska, że sobie bez niej rzeczywiście nie wyobrażamy świąt - ale czy aby na pewno świerki i jodły rosły dokoła szopy w Betlejem, tej pierwszej, jedynej na świecie? Czy potrzebne są w przeżyciu bliskości z Narodzonym chrześcijaninowi z pustyni azjatyckiej, buszu afrykańskiego, wybuchającej przyrody wysp oceanicznych? My śpiewamy o Maluśkim, który drży z zimna, ale kobieta spod równika przeżywając Noc Wigilijną pewnie raczej pomyśli, że może Matce wtedy brakowało wody... Obrzędowość i tradycja jest nie tylko drogą do autentyczności przeżywania. Jest także czasem drogą, która kończy się za wcześnie, nie doprowadza do samego serca tajemnicy podarowanej człowiekowi każdego czasu i każdej szerokości geograficznej. I nawet nie trzeba koniecznie znaleźć się w nieswoim krajobrazie i klimacie. Każdy z nas wie, jak bezsilna może się okazać obrzędowa radość wobec zbyt wielkiego nieszczęścia, zbyt poplątanego akurat losu ludzkiego.
Dlatego w naszym polskim Bożym Narodzeniu niezmiennie najważniejsza wydaje mi się nie stajenka kryta słomą, nie góralska kolęda i nie śnieg na drodze pasterzy i Trzech Króli wędrujących za aniołami i gwiazdą - ale opłatek. Ma w sobie moc pokonywania wszystkich ograniczeń i przemawiania wszędzie najbardziej zrozumiałym sygnałem. W hospicjum tak samo jak w najbardziej radosnej rodzinie, w zgromadzeniu wielkiej wspólnoty tak jak w więzieniu między najbardziej samotnymi, na każdą odległość, choćby nawet kiedyś dotyczyła opłatka zabranego przez kosmonautę do kabiny podczas lotu na Marsa. I właściwie nie potrafię zrozumieć, dlaczego przełamywany pod drzewkiem Bożonarodzeniowym ten kruchy chleb pozostaje dotąd tylko polskim symbolem... Świąt Narodzin Boga Człowieka?...
PS. Dziękuję wszystkim, którzy przysyłali mi pozdrowienia i życzenia w okresie przerwy w pisaniu. I życzę Bożego Narodzenia tak radosnego, jak to tylko możliwe. J.H.