Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Znowu w radiu i telewizji wzbiera zawzięty jazgot oskarżeń o wszystko i odsądzania się od jakichkolwiek uczciwych intencji, nie ma dyskusji, wszystkie racje wyłącznie po jednej stronie, a dziennikarze po staremu stronniczy, przerywający niewygodne wypowiedzi albo zapraszający tylko "swoich", bo tak to jakoś widziana jest "misja publiczna". Albo wymachująca sztandarem "prawdy", albo kierowana nieubłaganą presją oglądalności i słuchalności. I dalej tropienie, dalej śledztwa, dalej podejrzenia; w braku teczek przynajmniej skrawki dokumentów, choćby więcej niż wątpliwych, byle doznać satysfakcji "rozliczenia autorytetów".
A mamy w tym roku nie tylko chmurzący się horyzont. Mamy też obchodzić parę rocznic, których wspólnym mianownikiem jest - bagatela - dwudziestolecie obalenia komunizmu. I chcieliśmy, by zgodnie z prawdą były to rocznice nie tylko polskie, ale powszechne, bo to myśmy zaczęli, bo naprawdę byliśmy pierwsi. Są już pierwsze przymiarki do nadania czerwcowej dacie charakteru właśnie międzynarodowego. Żeby się jednak udało tak jak należy, trzeba by wspólnego tonu w obchodach - i to nie wymuszonego, ale dającego wyraz prawdziwej społecznej świadomości ich wymiaru i wagi. Uda się, czy też będziemy dalej bezlitośnie skłóceni i podzieleni? Oskarżający się nawzajem, odsądzający od czci i wiary, niezgodni co do wartości każdego wydarzenia historycznego po kolei, odmawiający udziału w świętowaniu albo zaprzeczający współbraciom prawa do tego udziału? Jeśli tak będzie, na nic całe nasze święto, dla nikogo nie będzie ono niosło żadnych przekonujących treści, nikogo nie zagarnie do wspólnoty, a nam samym nie przyniesie nic poza dalszą porcją rozgoryczenia i umacnianiem się podziałów.
A przecież pamiętamy... Tamten czas naprawdę niósł w sobie przeżycia wielkie i dobre. Spajające nas, budujące z nas jedność. Wystarczy z dobrą wolą przypomnieć. Przyda się nam jeszcze ta pamięć, czy też będzie już po nic? Wystąpią na pierwszy plan sędziowie dzisiejsi, lepiej wszystko wiedzący, czy może jednak ustąpią trochę miejsca świadkom? Zmarnujemy nasze święto czy wykorzystamy szansę wzmocnienia dobrymi przeżyciami i pamięcią o rzeczywistym sukcesie nasze dzisiejsze więzi społeczne, bez których dzień dzisiejszy i jutrzejszy musi budzić niepokój? I tak nadciągający zewsząd, i któremu musimy stawić czoło, czy chcemy, czy nie chcemy?