Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Potem jest udany fragment wakacji: mistrzostwa Europy w piłce nożnej bez Polaków, co pozwoli z przyjemnością oglądać lepsze mecze. Na Polaków kopiących piłkę też patrzeć nie mogę, bo nawet szlag mnie nie trafia - tacy są ślamazarni i bezjajeczni. I pomyśleć, że to podobno naród ułanów. Jeżeli ci ułani byli tacy jak piłkarze, to piłkarze nie są nawet malowani, tylko po prostu do niczego. Więc tu frajda, choć - przyznam - nieco podszyta polskim upodobaniem do cierpiętnictwa.
Między meczami będzie kolejne głosowanie na rząd Marka Belki i jakoś nikt się już tym tak bardzo nie ciekawi ani nie podnieca. Sąsiad w czasie zbierania siana zauważył trafnie, że i tak jakiś rząd będzie, który i tak będzie głupi. Podzielam to stanowisko, ale nie mogę się zdobyć na równą sąsiadowi niefrasobliwość. To oczywiście moja wina, bo on ma rację, a ja przestać się przejmować polityką nie potrafię, gdyż już takich głupich nawyków nabrałem jako dziecko niewoli.
Swoją drogą, to następne wielce prawdopodobne wydarzenie, czyli wybory parlamentarne w sierpniu, napawa mnie licznymi refleksjami i pobudza do pytań: czy będą punkty wyborcze na plażach nudystów, czy w ogóle wolno w stroju dowolnym oddać głos? Niby dlaczego nie? A może nie wolno, ale czy wobec tego jest dolna granica liczby głosujących, poniżej której wybory są nieważne? Nie ma, więc jak pójdzie te pięć procent, które musi pełnić dyżury w bankach, na pocztach i w kioskach “Ruchu", to będziemy mieli parlament. A co z tego? Nic.
W trakcie wakacji będzie zapewne tak samo paskudnie jak teraz, owoców za to nie będzie, bo zawiązki wymarzły, fasola ledwie z ziemi wychodzi, a georginie decyzji nie mogą podjąć, czy rosnąć w ogóle w tym roku warto. To mnie sprowadza na sprawy gospodarcze i wprawdzie wszystko drożeje w błyskawicznym tempie, a pomór wołowy przyjął charakter masowy, jednak jest światełko w tym tunelu, a mianowicie robale zjedzą wszystko, a pewnie i nas za trochę, jak już przyjdzie pora. Najpierw chrząszcze majowe objadły dęby i klony do zera, a teraz mszyce wcinają jabłonie, a takie złote niby muchy mają bardziej wyrafinowane upodobania, bo zjadają masowo wszystkie kwiaty. Z czego tu się cieszyć? - zapytać można. A z tego, że przyroda upodabnia się do polityki i harmonia wiąże wszystkie dziedziny rzeczywistości.
Nawet psy i koty się wściekły i potwornie wybredne się zrobiły względem jedzenia. Cóż się ludziom dziwić? Znowu ŕ propos jedzenia: w sąsiedniej miejscowości otworzyli bar “Rybak", gdzie najrozmaitsze smakołyki rybne są za grosze, ostatnio jedliśmy filety z flądry w sosie czosnkowym. Ciekawe, ile ten bar pociągnie? Ceny są wprawdzie zachęcające, ale grecko-turecka restauracyjka w innej lokalnej stolicy już po kilku miesiącach ledwie dyszy. Więc cieszę się, że jak na wakacje przyjadą goście (a wiem kto), to pojedziemy do baru “Rybak". Chyba że trzeba będzie pójść na głosowanie, ale bar “Rybak" jest z wyszynkiem, więc może i to przetrzymamy. Tak więc ogółem przewiduję fatalne wakacje, czego i Państwu życzę.